Okolice Jeleniej Góry – Nizina śląsko-łużycka

25.06.2021 – 04.07.2021 r.

25.06.2021 r.

Na kolejny wyjazd wyruszyliśmy już w piątek popołudniu, aby następnego dnia od samego rana rozpocząć zwiedzanie. Wycieczka ta była zakończeniem zwiedzania przez nas Polski, dlatego też obejmowała dość dużo miejsc jak na 9 dni, a zatem musieliśmy oszczędzać czas.

Jelenia Góra – Do apartamentu w Jeleniej Górze, w którym czekała już na nas przemiła pani,  dotarliśmy przed 21-szą. Zamieszkaliśmy w uroczym, świetnie i ładnie wyposażonym, dwupokojowym apartamencie na czwartym piętrze bloku w dzielnicy Zabobrze. Był to świetny wybór, gdyż umożliwiał dogodny wyjazd we wszystkie kierunki, a do tego wokół mieliśmy do dyspozycji mnóstwo sklepów i restauracji.

26.06.2021 r.

Bolesławiec – Pierwszym naszym celem było miasto Bolesławiec, które od samego początku nas zachwyciło pięknie wyremontowaną starówką, odnowioną po zniszczeniach II Wojny Światowej i zrewitalizowaną w ostatnich latach. Spacer po Bolesławcu rozpoczęliśmy od ulicy Mickiewicza, a konkretnie od baszty miejskiej przy Muzeum Ceramiki oraz dawnych murów obronnych. Stąd ruszyliśmy na urokliwy Rynek, którego atutem jest Ratusz z wysoką wieżą i częściowo sgraffitową fasadą oraz kamienice wokół. Widać, że w jednej z pierzei brakuje kamienic, za to w głębi, nieco wyżej niż poziom Rynku, stoi okazały kościół p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Mikołaja​. Na samym rynku znajduje się także fontanna i ciekawe, nietypowe ławki.

Szkoda, że po XIV-wiecznym zamku w Bolesławcu, rozebranym przez Szwedów w wieku XVII, nic nie pozostało. Obecny Plac Zamkowy zamyka kościół pw. Matki Bożej Nieustającej Pomocy, zbudowany w miejscu warowni.

Rynek w Bolesławcu

Niezwykle ważną atrakcją Bolesławca jest wiadukt kolejowy nad rzeką Bóbr, zbudowany w latach 1844-1846, którego długość wynosi aż 490 m, co plasuje go wśród najdłuższych wiaduktów kolejowych w Polsce, a nawet w Europie. Dziś po modernizacji po moście pociągi mogą sunąć z prędkością nawet 160 km/h!

Wróciwszy na starówkę poszliśmy na planty, a następnie wróciliśmy na Rynek, na którym nie omieszkaliśmy zjeść szarlotki z lodami, popijając wymyślnymi, smakowymi kawami w Cafe Apple. Do zobaczenia pozostał nam ważny punkt na mapie Bolesławca, czyli neogotycki budynek Sądu Rejonowego z efektownymi szczytami i wieżą.

Wiadukt kolejowy nad rzeką Bóbr w Bolesławcu

Trzebień – Ruiny zamku w Trzebieniu, a może raczej pałacu z XVII w., znajdują się w dość zarośniętym parku. Aby dotrzeć do niewielkich resztek przypominających most, musieliśmy przedrzeć się przez zarośla i chmary komarów. Roślinność skrywa niewielkie fragmenty budowli, którą trudno dziś uznać za atrakcję turystyczną, a jedynie za obiekt dla pasjonatów, zniszczony w 1945 r. przez Armię Czerwoną.

Ruiny zamku w Trzebieniu

Kliczków – Najważniejszą atrakcją pierwszego dnia był Zamek Kliczków, którego początki sięgają XIII w., gdy była to niewielka strażnica. Warownia stopniowo rozbudowywana była do wielkiej rezydencji,  tak wielkiej, że obecnie kubatura zamku należy do największych na Dolnym Śląsku. Zamek o mało przestałby istnieć, gdyż po II Wojnie Światowej ówcześni właściciele – Nadleśnictwo, a potem Ludowe Wojsko Polskie kompletnie nie dbały o budowlę.

Zamek w Kliczkowie

Dopiero po 1999 r. prywatni właściciele odbudowali zamek z przeznaczeniem na hotel, którym jest do dziś. Zamek można zwiedzać z przewodnikiem (15 zł od osoby) i jest to ciekawa wycieczka, gdyż obejrzeć można sporo interesujących pomieszczeń, w tym Salę Rycerską, Teatralną, Kominkową, czy też Białą, a także podziemia z piecem, będącym przodkiem centralnego ogrzewania. Trafiliśmy na przewodnika, który ubrany w strój epokowy, swoją opowieścią ubarwił nam zwiedzanie.

Wnętrza zamku w Kliczkowie

Po wyjściu z zamku, udaliśmy się do nietypowego miejsca, czyli na cmentarz koński. W miejscu dawnego toru wyścigów konnych stoją obecnie trzy nagrobki, z których dwa są historyczne, a jeden współczesny. Chowano tu książęce konie, a także ulubione psy myśliwskie. Jest to jeden z dwóch cmentarzy końskich w Polsce (drugi znajduje się w Janowie Podlaskim), ale tylko jeden o wartości historycznej.

Cmentarz koński przy zamku w Kliczkowie

Henryków Lubański – W miejscowości Henryków Lubański znajduje się zabytek z “zupełnie innej beczki”, a mianowicie zabytek przyrody – Cis Henrykowski. Cis pospolity jest najstarszym drzewem w Polsce, które liczy sobie około 1250 wiosen. Oznacza to, że roślina ta jest starsza od państwowości polskiej! Niestety Cis na przestrzeni wieków, spotkało wiele nieszczęść, był uszkodzony przez żołnierzy, pocisk artyleryjski oraz huragan. Dziś staruszek wsparty jest rusztowaniem i zabezpieczony na wypadek upałów oraz przed gryzoniami.

Cis Henrykowski w Henrykowie Lubańskim

Gościszów – We wsi Gościszów stoją okazałe ruiny zamku, którego historia zaczyna się w średniowieczu, a konkretnie w XIII w. Wchodząc, natknęliśmy się na takiego samego jak my  “zamkofila”, który zachwycony opuszczał budowlę. Ruszyliśmy w jego ślady i zapuściliśmy się w mocno zarośnięte zakamarki warowni.

Ruiny zamku w Gościszowie

Obecnie ruiny są w rękach prywatnych, nie są  zabezpieczone i stopniowo ulegają degradacji. Szkoda, bo pozostało dużo ścian, niemal kompletna wieża, wiele pomieszczeń ze sklepieniami, sporo ozdób kamieniarskich oraz kompletny budynek gospodarczy, tzw. Dom Kawalerów z charakterystycznymi kolumnami. Całość jest ciekawa, pozwala na wyobrażenie sobie jak rezydencja mogła wyglądać w czasach świetności. Niestety, dziś jest miejscem, które zainteresuje wyłącznie amatorów historii i architektury.

Dom Kawalerów przy zamku w Gościszowie

Radłówka – Niewielkie pozostałości zamku z XV w. otoczonego fosą, znajdują się na prywatnej posesji. Zatrzymaliśmy się przy obelisku w kształcie krzyża celtyckiego z kompletnie nieczytelną tablicą i ruszyliśmy wzdłuż fosy, skutecznie broniącej dostępu do resztek. Niestety nie udało nam się zbyt wiele zobaczyć…

Nikłe ruiny zamku w Radłówce

Wracając do Jeleniej Góry, zjedliśmy pysznego sandacza w Barze u Mirka, czyli w smażalni na wlocie do miasta od strony Siedlęcina. Proste danie, ale bardzo smaczne :-)

27.06.2021 r.

Lipa – Rano ruszyliśmy na dalsze poszukiwania okolicznych atrakcji :-) Pierwszą z nich był zamek w Lipie, czyli warownia datowana na XIII-XV w. Obiekt jest obecnie własnością prywatną i teoretycznie niedostępną. Korzystając z tego, że brama była zachęcająco uchylona, postanowiliśmy rozejrzeć się po ruinach. Z zamku zachowało się całkiem sporo, choć jest to raczej jego XIX-wieczna postać. Jest tu dużo ścian budynków, częściowo pomieszczenia, piwnice oraz ciekawy budynek w kształcie piramidy, czyli XVI wieczna kuchnia zamkowa, przebudowana w XIX w. Ogólnie to co zostało jest od niedawna zabezpieczane przez wolontariuszy i dzięki temu ma szanse przetrwać. Dla osób zainteresowanych architekturą jest to na pewno gratka.

Zamek w Lipie

Wojcieszów – W Wojcieszowie znajdują się dość nikłe pozostałości niewielkiej warowni z końca XIII w. strzegącej dawniej szlaku handlowego z Bolkowa do Złotoryi. Ruiny znajdują się w lesie na obrzeżach wsi. Odnalezienie zamku ułatwia kamień z nazwą warowni umieszczony u jego podnóża. Całość ruin to zaledwie mury przyziemia w kształcie czworokąta.

Pozostałości zamku w Wojcieszowie

Stara Kraśnica – Znacznie ciekawszym obiektem na naszej trasie był zamek w Starej Kraśnicy. Są to całkiem okazałe pozostałości rozbudzające wyobraźnię. Szkoda jedynie, że w tym przypadku oglądanie możliwe jest wyłącznie zza płotu. Dwór obrony stał tu już w XVI w. i został rozbudowany do wielkiej renesansowej rezydencji w wieku XVII. Od XIX wieku znajdowały się tu mieszkania, a po II Wojnie Światowej PGR. Dziś jest to nadal piękny, ale opuszczony zabytek z zamurowanymi wejściami i oknami. Z dala widać wieżę z krenelażem oraz inne budynki zamkowe. Przed właściwą budowlą stoi piękna manierystyczna brama, chyląca się ku upadkowi, wsparta na metalowych przyporach. Tuż obok widać jeszcze bastion sąsiadujący z przyległym gospodarstwem. Z gospodarstwa wyszedł do nas właściciel, który zaoferował bardzo smaczny, owczy ser twarogowy.

Zamek w Starej Kraśnicy

Świerzawa – Naszym celem w Świerzawie był kościół św. Jana Chrzciciela i św. Katarzyny Aleksandryjskiej  z II połowy XII w. Jest to świątynia w zasadzie romańska o nielicznych cechach gotyckich, a co najważniejsze niemal nie zmieniona od swoich początków. Dziś jest to wyłącznie muzeum, ale dzięki temu łatwo można się tu dostać (5 zł od osoby), a naprawdę warto.

Kościół romański w Świeżawie

W kruchcie znajduje się bardzo cenny portal z XII w. z Drzewem Życia (Drzewo Jessego), ale najciekawsze są malowidła w nawie oraz w prezbiterium. XIII i XIV-wieczne freski prezentują sceny sakralne, ale co znacznie ciekawsze, przedstawienia zwierząt, takich jak ryby, bociany, czy też żyrafa. Bardzo ciekawym elementem są wielkie, drewniane kolumny podtrzymujące strop oraz drewniana empora. Kościół jest unikalny i powinien zainteresować nawet osoby, które na co dzień nie interesują się sakraliami.

Średniowieczne freski zawierające przedstawienia zwierząt w kościele w Świeżawie

Sędziszowa – Kilkaset metrów od kościoła w Świerzawie zaczyna się kolejna miejscowość, a w niej stoi XIV-wieczna wieża mieszkalna będąca dziś siedzibą Zarządu Lokali Gminnych oraz Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych… No cóż, miejsce nie jest zbyt reprezentacyjne, a sama wieża niedostępna. Najlepiej oglądać ją z dali, z drogi, zza mostu na Kaczawie.

Zamek – wieża mieszkalna w Sędziszowej

Organy Wielisławskie – Jedną z najciekawszych atrakcji tego wyjazdu okazały się Organy Wielisławskie, czyli stanowisko geologiczne będące pomnikiem przyrody nieożywionej. Jest to ściana ryolitów, czyli bazaltowych słupów, będących pozostałością stygnącej magmy w dawnym kominie wulkanicznym. Tu od razu należy dodać, że Pogórze Kaczawskie to polska kraina wulkanów, które mają nawet 500 milionów lat. Co ciekawe był tu wtedy ocean, a stożki wulkaniczne znajdowały się pod wodą… Skalna ściana zachwyca kształtami oraz kolorami i dzięki temu jest świetnym planem zdjęciowym podczas słonecznej pogody.

Organy Wielisławskie

Zamek na Wielisławce – 120 metrów ponad Organami Wielisławskimi, na szczycie Wielisławka (366 m n.p.m.) znajdują się nikłe ruiny zamku z XIV w. Warownia została doszczętnie zniszczona w XV w., gdy stał się siedzibą rycerzy-rozbójników.  Do zamku wiedzie krótki, około kilometrowy szlak spod Organów Wielisławskich, a na szczycie prócz paru kamieni można dojść na punkt widokowy, z którego przy dobrej pogodzie można dostrzec Karkonosze, a przede wszystkim bardzo charakterystyczny wulkan – Ostrzycę Proboszczowicką.

Ruiny zamku na Wielisławce

Jelenia Góra – Na koniec dnia poszliśmy jeszcze na spacer po centrum Jeleniej Góry. Trwał właśnie Art Glass Festival, więc Rynek tętnił życiem, był festyn, a my w tym zgiełku postanowiliśmy zjeść obiad w Restauracji Pokusa. Jak to w Jeleniej Górze nie omieszkaliśmy zamówić dania z jelenia, a konkretnie pieczeni z jelenia z kluskami śląskimi, kapustą zasmażaną i bukietem surówek, do których wypiliśmy doskonałe, czeskie piwo Rohozec (cały obiad 106 zł). Później zdecydowaliśmy się jeszcze na deser i kawę w niewielkim lokalu Kafee Tee. Doskonałe zakończenie dnia :-)

Punkt widokowy na Wielisławce

28.06.2021 r.

Z Karpacza do Szklarskiej Poręby – Czekaliśmy na najlepszą możliwą pogodę, aby zrealizować zaplanowane jakiś czas temu wyzwanie polegające na przejściu z Karpacza do Szklarskiej Poręby przez grzbiet Karkonoszy, po drodze zdobywając ich najwyższy szczyt – Śnieżkę oraz drugi najbardziej znany wierzchołek, czyli Szrenicę. Trzeci dzień wyjazdu wydał się najlepszy do tego celu. Aby dostać się do Karpacza, nie mogliśmy skorzystać z własnego samochodu, gdyż  zaplanowaliśmy powrót z zupełnie innej miejscowości. Chcieliśmy być bardzo wcześnie na szlaku, więc uznaliśmy, że najlepszym wyborem będzie taksówka, którą zamówiliśmy wieczorem poprzedniego dnia na 5:30 (90 zł za ponad 20-kilometrowy kurs). Parę minut przed 6-tą rano dojechaliśmy na rondo Karpacz – Biały Jar, skąd wiedzie czerwony szlak na Śnieżkę i dalej aż do Szklarskiej Poręby.

Śnieżka z Równi pod Śnieżką

Pierwszy odcinek to wejście na Śnieżkę (1.603 m n.p.m.) mijając Schronisko Nad Łomniczką, Wodospad Łomniczki oraz Schronisko Dom Śląski. Trasa wymaga pokonania 893 m różnicy poziomów i zajęła nam około 3 h. Po szybkim, drugim śniadaniu i nasyceniu się widokami, ruszyliśmy w dół w kierunku słynnej karkonoskiej skały – Słonecznik. Odcinek ten obfitował w piękne widoki, a w szczególności pozwalał na zobaczenie na raz dwóch bardzo znanych schronisk: Samotnia i Strzecha Akademicka, przed którymi widać piękny Mały Staw. Nieco dalej można obserwować wspaniały Wielki Staw, aby kilkanaście minut później stanąć pod Słonecznikiem. Jak dotąd mieliśmy za sobą prawie 5 godzin marszu.

Strzecha Akademicka oraz Samotnia nad Małym Stawem

Kolejny odcinek wiódł do Schroniska Odrodzenie, w którym zatrzymaliśmy się na pyszny żurek. Posileni, poszliśmy dalej, mijając po drodze czeskie schroniska: Špindlerova Bouda i Petrova Bouda. Odcinek ten jest zdecydowanie mniej uczęszczany, a to zapewne z racji dość dużych odległości od karkonoskich kurortów, za to oferuje kolejne grupy skał, w tym w szczególności Czeskie Kamienie. Mijając charakterystyczny szczyt pokryty kamieniami – Wielki Szyszak, widać było już w dali kolejny ważny punkt na szlaku, czyli Śnieżne Kotły. Latem kotły były oczywiście Śnieżne tylko z nazwy, ale i tak piękne, a dotarliśmy tu po około ośmiu i pół godzinie.

Czeskie Kamienie

Zaczęliśmy zbliżać się do Szklarskiej Poręby, ale musieliśmy zaliczyć jeszcze Szrenicę (1.361 m n.p.m). Aby to zrobić skręciliśmy tuż za formacją skalną Trzy Świnki na czarny szlak i po kilku minutach znaleźliśmy się na szczycie. Pozostało nam tylko mozolne zejście na dół. Po 10-ciu godzinach na szlaku, schodzenie w dół nie jest wcale tak przyjemne. Nogi bolą, a podczas zejścia bolą podwójnie. Siłą woli, minęliśmy Schronisko na Hali Szrenickiej, potem Wodospad Kamieńczyka i Krucze Skały, tuż przed Szklarską Porębą. Swoją wędrówkę zakończyliśmy po 11 godzinach i 50 minutach zasłużonym obiadem w Starym Winklu. Gigantyczna jak dla nas porcja placków po węgiersku z dodatkami i piwem smakowała wyśmienicie (90 zł za cały obiad dla dwojga). Pozostał nam powrót taksówką z Placu PKS w Szklarskiej Porębie do Jeleniej Góry (80 zł za niemal 22 km).

Szczegółowa fotorelacja znajduje się w zakładce Nasze osiągnięcia.

Śnieżne Kotły

29.06.2021 r.

Lubin – Miasto Lubin nie jest zbyt atrakcyjne. My przyjechaliśmy tutaj, aby zobaczyć pozostałości zamku z końca XIII w. Do dziś zachowała się jedynie kaplica, pozostawiona z zamku po wojnie 30-letniej. Na północnej ścianie zachował się oryginalny, gotycki portal. Tuż obok znajduje się zabytkowa Alej Kasztanowców Zwyczajnych, która składa się z 11 dorodnych drzew. Przeszliśmy jeszcze na lubiński Rynek, który na razie, dopóki drzewa nie urosną, jest betonową pustynią… W zabudowie wyróżniają się tylko dwa zabytkowe budynki – Ratusz i Baszta Głogowska, reszta to powojenne bloki mieszkalne.

Kaplica zamkowa w Lubinie

Chocianowiec – Aż żal patrzeć na niszczejące ruiny zamku w Chocianowcu. Jego początki sięgają średniowiecza, choć obecna postać to efekt wielu przebudów, a dzisiejszy stan wynika ze zniszczeń wojennych oraz pozostawienia od roku 1955 na pastwę losu… Wokół ruin znajduje się zaniedbany park. Całość jest mocno zarośnięta i przez to dość trudno dostępna, choć zdeterminowani zamkofile są w stanie spenetrować pozostałości po zamku.

Zamek w Chocianowcu

Chocianów – Zamek w Chocianowie ma naprawdę duży potencjał, gdyż jest niemalże w całości. Widać, że obecny właściciel zadaszył całość nową dachówką oraz wykonał trochę prac wewnątrz. Na moment, w którym byliśmy w Chocianowie nie widać było, aby ktoś kontynuował prace. Obecny barkowy pałac to pierwotnie gotycki zamek, który został zniszczony podczas działań wojennych w 1945 roku. Zamek-pałac prezentuje się naprawdę okazale, zachowało się dużo detali architektonicznych i gdyby włożyć naprawdę dużo pieniędzy, to można byłoby tu stworzyć super hotel, czy też inne ciekawe miejsce. Dodatkowo, tuż obok, stoją inne historyczne budynki, które są jeszcze bardziej zaniedbane, a na pewno równie wartościowe. No cóż, może właściciel się w końcu ogarnie i zadba o tę piękną budowlę.

Zamek w Chocianowie

Modła – W Modle z pierwotnego zamku pozostał fragment ściany. Większość założenia ulegała zniszczeniu w XX w., gdy zamek-pałac przejął PGR. Dzisiejszy, bardzo miły właściciel pozwolił nam poszwendać się po terenie, dzięki czemu mogliśmy nie tylko obejrzeć ruiny, ale także budynki gospodarcze. I tu zaskoczenie, bo obora okazała się niemalże pałacem dla krów…  Z ciekawych elementów, zachowała się także neogotycka brama, dzięki czemu, dało się w ogóle namierzyć ten zamek :-)

“Królewska” obora nieopodal ruin zamku w Modle

Jerzmanowice – XVIII-wieczny wiatrak typu holenderskiego (z ruchomą wieżyczką-głowicą) w Jerzmanowicach to niemal kultowe miejsce ze względu na mieszczącą się tam restaurację serwującą dania kuchni austriackiej. Nie było nam dane spróbować specjałów kuchni, gdyż w Jerzmanowicach byliśmy we wtorek, a lokal jest otwarty od środy do niedzieli… Obejrzeliśmy wiatrak, obeszliśmy się smakiem i pojechaliśmy dalej :-)

Wiatrak typu holenderskiego w Jerzmanowicach

Chojnów – Głównym celem odwiedzin Chojnowa był dla nas oczywiście zamek :-) Gotycka warownia została wzniesiona w pierwszej połowie XIV w., a następnie przebudowana na zamek renesansowy w wieku XVI. Dziś, od 1945 r. pozostałe dwa skrzydła pełnią rolę muzeum. Po wystawie oprowadziła nas bardzo miła i bardzo młoda przewodniczka, która jak się okazało studiowała w naszym rodzinnym mieście. Ciekawym miejscem było lapidarium, w którym zgromadzono wiele detali architektonicznych.

Zamek w Chojnowie

Głodni, bo nienajedzeni w Jerzmanowicach, ruszyliśmy w poszukiwaniu obiadu. Wylądowaliśmy w świetnej pizzerii – Piccolo Mondo, gdzie zamówiliśmy pyszne pizze: Piccolo Mondo Grande (28 zł) i Siciliana Grande (21,50 zł). Po smacznym obiedzie zwiedziliśmy chojnowską starówkę, wśród której wyróżniała się kamienica – Dom Schrama, kościół pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła i dom kata.

Warta Bolesławiecka – Wjeżdżając do Warty Bolesławieckiej nietrudno zauważyć okazały dwór z XVI w., ale o nim za chwilę. Aby znaleźć średniowieczny Zamek Gwiezdno trzeba skręcić w polną drogę (przydaje się nawigacja w telefonie), minąć gospodarstwo i w kępie drzew odnaleźć ruiny. Nie są one bardzo okazałe, ale zachowały się duże fragmenty ścian z kamienia, fosa i wał ziemny, które pozwalają na ustalenie obrysu warowni. Budowla została opuszczona w XVI w., gdy ówcześni właściciele zbudowali okazały dwór 900 m dalej.

Zamek średniowieczny w Warcie Bolesławieckiej

Renesansowy dwór był wielokrotnie rozbudowywany, a po II Wojnie Światowej jego użytkownikiem był PGR. Od 1993 r. prywatny dzierżawca, a obecnie już właściciel, cały czas restauruje założenie i jest na bardzo dobrej drodze by uratować piękny zabytek. Na ten moment całość została przykryta nowym dachem, znaczna część fasady odzyskała sgraffitowe pokrycie, a wewnątrz wykonano wiele prac, w tym odnowiono kamieniarkę i odtworzono stropy. Spacer wokół to czysta przyjemność, gdyż otoczenie jest bardzo zadbane. Aż trudno uwierzyć, że dwór znajduje się na terenie dużego Gospodarstwa Rolnego.

Renesansowy dwór w Warcie Bolesławieckiej

Jelenia Góra – W Jeleniej Górze upatrzyliśmy sobie kawiarnię z bardzo atrakcyjnymi ciastkami. W Pink Cakes zjedliśmy rewelacyjne desery z musem malinowym i bitą śmietaną, podane na kruszonych herbatnikach.

30.06.2021 r.

Stara Kamienica – Już myśleliśmy, że nie uda nam się dostać na teren zamku w Starej Kamienicy, ale okazało się, że zatrzymaliśmy się ze złej strony. Gdy już namierzyliśmy właściwe wejście do ruin, byliśmy zaskoczeni znacznie lepiej zadbaną warownią niż przypuszczaliśmy. Widać, że przynajmniej od kilku lat trwają tu prace zabezpieczające i rekonstrukcyjne. Warownia pochodzi już z XIII w., a do dziś zachowała się wieża, piwnice, kamienny, renesansowy most i barokowa brama, znajdująca się poza obrębem ruin.

Zamek w Starej Kamienicy

Obecni opiekunowie odbudowali wieżę, odkryli spod ziemi most, odkopali piwnice, w których zgromadzono odnalezione detale architektoniczne, a przede wszystkim uporządkowali całe założenie, dzięki czemu można tu swobodnie chodzić i penetrować wszelkie zakamarki. Generalnie, warownia jest niezłą gratką dla miłośników zamków i wszelkich pamiątek średniowiecza.

Zamek w Starej Kamienicy

Lwówek Śląski – Do Lwówka Śląskiego wjechaliśmy od strony Jeleniej Góry (drogą nr 297) i tuż przed miasteczkiem, zatrzymaliśmy się przy grupie skał piaskowcowych zwanej Szwajcarią Lwówecką lub inaczej Lwóweckimi Skałami. Bardzo efektowna formacja skalna góruje nad drogą, a górą poprowadzono szlak turystyczny.

Szwajcaria Lwówecka

W Lwówku zatrzymaliśmy się na Rynku pod samym Ratuszem i poszliśmy do Informacji Turystycznej po plan miasta. Niesamowicie sympatyczny pracownik obdarował nas mnóstwem ulotek, pocztówkami oraz kamykami półszlachetnymi, a przy okazji zachęcił do odwiedzenia wnętrz Ratusza. Najpierw ruszyliśmy uliczkami miasta, które ma rzeczywiście przepiękny, XIII-wieczny Ratusz, ciekawe kamienice w części centralnej Rynku, bo niestety wokół są już tylko bloki z drugiej połowy XX w.

Ratusz w Lwówku Śląskim

Tu dodamy ciekawostkę, że zabudowa wokół Rynku nie została zniszczona podczas działań wojennych, lecz znacznie później jako efekt mody na nowoczesność i sposób na zatarcie śladów po wszystkim co niemieckie… Z ciekawszych budynków zachowały się Baszty Bramy Bolesławieckiej i Bramy Lubańskiej wraz ze sporymi fragmentami murów miejskich, niezwykle cenny kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, pierwotnie romański, a dziś gotycki, także gotycki kościół franciszkanów, kuźnia z 1755 r. będąca obecnie restauracją i neogotycka Czarna Wieża, pozostałość kościoła ewangelickiego. Naszym celem był też Browar Lwówek, ale nie jako wytwórnia piwa (doskonałego skądinąd), lecz jako miejsce, w którym stał niegdyś zamek z początku XIII w. związany z Piastami Śląskimi.

Lwówek Śląski

Wróciliśmy na Rynek, a konkretnie do Ratusza, bodajże najcenniejszego zabytku miasteczka. Najpierw zajrzeliśmy do Wielkiej Sieni, czyli gotyckiej sali z unikatowym sklepieniem żebrowym w układzie cyrklowym z centralną kolumną. Potem weszliśmy na pierwsze piętro, gdzie pierwszym elementem rzucającym się w oczy jest epitafium księcia Henryka wraz z żoną Agnieszką, których splecione dłonie tworzą kształt serca. To epitafium nie mogło znaleźć się w kościele, gdyż zgodnie z kanonem obowiązywał zakaz pokazywania uczuć. Dziś miejsce to jest obowiązkowym przystankiem na trasie świeżo poślubionych par, które idą tędy z Sali Ślubów. Aby miłość była dozgonna, pary muszą wspólnie położyć swe dłonie na dłoniach pary książęcej.

Epitafium księcia Henryka wraz z żoną Agnieszką w Ratuszu w Lwówku Śląskim

Nie jesteśmy przesądni, ale na wszelki wypadek, tak zrobiliśmy :-D. Sama Sala Ślubów jest uważana za najpiękniejszą w Polsce, gdyż przyozdobiona została wieloma detalami snycerskimi z wyobrażeniami bohaterów baśni oraz gobelinem przedstawiającym XVI-wieczny Lwówek. Dawniej pomieszczenie to było gabinetem burmistrza. W Ratuszu zwiedziliśmy jeszcze małą wystawę mieszczącą się w Sali Ławy Sądowej z malowidłami z XVI w. oraz niewielką Izbę Tortur z Lochem Głodowym poniżej. Generalnie warto tu zajrzeć na parę chwil (5 zł od osoby).

Sala Ślubów w Ratuszu w Lwówku Śląskim

Płakowice – W zasadzie Płakowice to część Lwówka Śląskiego, choć do niedawna oddzielna wieś. Główną atrakcją dzielnicy jest renesansowy zamek z XVI w. pełniący rolę rezydencji i mający niewielkie walory obronne. Budowla jest bardzo ładna, dość dobrze zachowana, choć wymaga jeszcze wielu prac konserwacyjnych. Z zewnątrz wyróżnia się bogato dekorowana, renesansowa brama oraz szczyty, a wewnątrz niewielkie krużganki. Na teren zamku można swobodnie wejść, gdyż obecnie jest siedzibą Chrześcijańskiego Ośrodka Elim Kościoła Baptystów. Miła, ciemnoskóra dziewczyna zaprosiła nas do środka, podarowała pocztówkę z wizerunkiem zamku i pozwoliła zwiedzić budowlę, jednakże bez możliwości zaglądania do wnętrz. Na koniec przeszliśmy po zadbanym terenie wokół zamku.

Zamek w Płakowicach

Ostrzyca Proboszczowicka – Wulkan Ostrzyca Proboszczowicka leży na terenie zwanym Krainą Wygasłych Wulkanów i liczy sobie 499 m n.p.m. Jest to samotny, bazaltowy komin wulkaniczny zwany fachowo nekiem, który dzięki kształtowi często zwany jest Śląską Fudżijamą. Na szczyt wiedzie szlak przez las, a potem po kamiennych stopniach, pośród najpiękniejszego w Sudetach gołoborza. Cały szlak liczy sobie około 1300 m długości i niemal 200 m do podejścia w górę. Warto zawędrować na sam szczyt, gdyż widok na płaszczyznę pól u podnóża oraz Góry Kaczawskie w tle urzeka, a wierzchołek jest skalisty i atrakcyjny sam w sobie.

Widok z wulkanu Ostrzyca Proboszczowicka

Wleń – Nie da się podjechać pod sam zamek Lenno we Wleniu, a zaparkowanie przy drodze stanowi spory problem, gdyż nie ma tam żadnego parkingu i pozostaje zaparkowanie na dość wąskim poboczu. Na górę wiedzie ścieżka aż pod furtę, za którą kryje się budka będąca kasą (bilet 7 zł od osoby). Zamek Wleń ma bardzo długą historię, gdyż jako warownia murowana został wzniesiony w połowie XII w. i z tego czasu pozostały ruiny tzw. domu romańskiego. W kolejnych stuleciach dodawano pozostałe zabudowania i przebudowywano istniejące.

Zamek Lenno we Wleniu

Kres świetności warowni to wojna trzydziestoletnia, po której pozostaje w ruinie do dziś. Ostało się dość dużo, w tym w szczególności cylindryczna wieża, na którą można wejść, aby podziwiać panoramę okolicy oraz ruiny z góry. Prócz tego, pozostały ruiny wieży sześciobocznej, ściany budynków pochodzących z różnych wieków oraz gotycka brama, a raczej niewielka furta. Aby można było sobie wyobrazić jak zamek wyglądał w poszczególnych fazach rozbudowy, na ścianach umieszczono ryciny wizualizujące zamek w różnych okresach. Jako, że trafiliśmy na wycieczkę emerytów, musieliśmy odczekać na zakup biletów, gdyż wszyscy emeryci musieli obowiązkowo kupić kawę :-)

Widok z wieży na zamku we Wleniu

Pilchowice – Zapora Pilchowice to najwyższa zapora kamienna w Polsce. Rzadko zdarza się, że zabytek hydrotechniki jest tak malowniczy, a budynek elektrowni poniżej tamy, tak pięknie się z nią komponuje. Zapora ma 62 m wysokości, grubość przy podstawie to 50 m, a w koronie 7 m. Moc elektrowni to obecnie 13 MW.

Zapora w Pilchowicach

Siedlęcin – Wieża Książęca w Siedlęcinie to niezwykły zabytek (bilet 9 zł od osoby). Zbudowana została w XIV w. w stylu gotyckim z kamienia i co najważniejsze charakteryzuje się czterema “NAJ”. Po pierwsze jest to największa średniowieczna wieża mieszkalna w Europie. Po drugie posiada jedyne zachowane na świecie malowidła o Sir Lancelocie – Rycerzu Okrągłego Stołu. Po trzecie ma najstarsze w Polsce malowidła o tematyce świeckiej z połowy XIV w. Po czwarte znajdują się tu najstarsze stropy drewniane w Polsce, datowane na początek XIV w. Już samo to predestynuje obiekt do obejrzenia przez każdego, kto choć odrobinę interesuje się historią i architekturą. Już samo założenie otoczone fosą wygląda intrygująco.

Zamek – średniowieczna wieża mieszkalna w Siędlecinie

Właściwy budynek książęcy poprzedza nieco późniejszy i dość często przebudowywany obiekt, za to sama wieża jest nieomal niezmieniona. Spędziliśmy tu sporo czasu podziwiając każdą kondygnację, od piwnic, przez wszystkie poziomy, aż po strych z interesującą i także bardzo, bardzo starą więźbą dachową. Malowidła okazały się ciekawe i bardzo czytelne, przede wszystkim widać tu skróconą historię angielskiego rycerza, który dostąpił członkostwa zacnego grona dzięki temu, że wybawił z opresji swego kuzyna, który we śnie został pojmany przez złoczyńców, poza tym mamy zmarłych ostrzegających śmiertelników przed bezecnymi czynami.

Malowidła o Sir Lancelocie – Rycerzu Okrągłego Stołu

Jelenia Góra – Dzień zakończyliśmy w doskonałej burgerowni, czyli American Burger Jelenia Góra, tuż obok naszego apartamentu. Był to świetny wybór, gdyż mieliśmy okazję zjeść wspaniałe burgery: Boston z wołowiną, serem cheddar, konfiturą z cebuli, roszponką, pomidorami, piklami i sosem barbecue oraz Boss z wołowiną, sałatą, serem cheddar, pomidorami, cebulą, bekonem, papryczkami jajapeño, jajkiem sadzonym, sosem amerykańskim i sosem Jack Daniel’s barbecue, do których zamówiliśmy frytki i krążki cebulowe oraz oczywiście piwa z Browaru Lwówek (cały obiad dla dwojga – 100 zł). Rewelacyjne jedzenie w bardzo sympatycznym lokalu.

American Burger w Jeleniej Górze

01.07.2021 r.

Płonina – Zamek w Płoninie jest w trakcie odbudowy, o czym świadczą tablice informacyjne oraz wszechobecne rusztowania. Brama była uchylona, ale właściciel doglądający remont, nie pozwolił nam wejść na teren. Szkoda, bo obiekt wygląda bardzo interesująco i być może za jakiś czas będzie to spora atrakcja. Warownia zwana Niesytno, zbudowana została na wzniesieniu o wysokości 550 m n.p.m. i ma bliżej nieokreślone pochodzenie, wiadomo jedynie, że istniała już przed 1432 rokiem. Do gotyckiego zamku w XVI w. dobudowano renesansową rezydencję. Budowla dotrwała do 1992 r., gdy spłonęła i niszczała, aż do momentu, gdy zakupił ją obecny właściciel.

Zamek Niesytno w Płoninie

Kolorowe Jeziorka – Drugą atrakcją dnia była ścieżka dydaktyczna “Kolorowe Jeziorka”, prowadząca w pobliżu czterech charakterystycznych stawów na szczyt Wielkiej Kopy w Rudawach Janowickich. To niezwykłe miejsce znajduje się tuż przy wsi Wieściszowice, gdzie można zostawić samochód na jednym z parkingów. My zostawiliśmy auto tuż obok bramy prowadzącej na szlak (10 zł za cały dzień) i ruszyliśmy do pierwszego jeziorka – Żółtego. Ze względu na pokłady siarki dawniej wydobywanej w tym miejscu, woda ma zabarwienie żółto-brunatne, a skały wokół są po prostu żółte. Nad sam staw prowadzi ścieżka przez jaskinię, a dookoła nadal unosi się lekki zapach siarki.

Rezerwat Kolorowe Jeziorka – Jezioro Purpurowe

Tuż obok znajduje się drugie jeziorko – Purpurowe o wyraźnym czerwono-brunatnym kolorze. Jest większe, ma bardzo nieregularny kształt i w połączeniu z otoczeniem wygląda niezwykle. Do kolejnego jeziorka trzeb przejść kilkaset metrów w górę, przez las. Po drodze mija się dawne sztolnie, do których można zajrzeć, jednakże nie ma możliwości wejścia. Zaraz za sztolniami zaczyna się największe jeziorko, czyli Niebieskie, zwane Szmaragdowym. Jest to chyba najpiękniejsze z Kolorowych Jeziorek, które urzeka swą barwą pochodzącą od związków miedzi.

Rezerwat Kolorowe Jeziorka – Jezioro Szmaragdowe

Wspinając się wyżej przez las, a potem idąc drogą, odnaleźliśmy czwarte, najbardziej schowane jeziorko – Zielone, zwane Czarnym. Potem pozostało nam już tylko wspięcie się na Wysoką Kopę (871 m n.p.m.), czwarty co do wysokości szczyt Rudaw Janowickich. Po drodze weszliśmy na punkt widokowy, który pozwalał na obserwację okolicy, gdyż z samego szczytu nie ma żadnych widoków. Cała wycieczka to łącznie około 8 km w obie strony i zajęła nam niecałe 3 godziny wspaniałych wrażeń. Co ciekawe turyści poszukują takich atrakcji poza Polską, a jednocześnie niewiele osób wie, że tak piękne miejsce jest na wyciagnięcie ręki :-)

Żaba wodna w Jeziorku Szmaragdowym

Western City – Ścięgny – Kolejnym godnym polecenia miejscem dla “dużych i małych” jest Western City w Ścięgnach. Na turystów czekają tu liczne atrakcje. W ramach biletu-karnetu do dyspozycji gości jest: jazda konna, przejazd mini kolejką, strzelnica indiańska z pistoletami na gaz, rzut podkową, rzut włócznią i wejście na “Pal Męczarni”.

Taniec indiański w Western City w Ścięgnach

Dodatkowo o określonych godzinach odbywają się pokazy. My mieliśmy okazję poobserwować, tańce indiańskie, pokaz rewolwerowca, strzelanie z bicza oraz napad na bank. Mieliśmy dużo zabawy korzystając z atrakcji, odwiedzając poszczególne zabudowania, czy też obserwując “mieszkańców” westernowego miasteczka. Nie omieszkaliśmy zjeść smażonej kiełbasy, czy też wypić szklanki piwa :-)

Napad na Bank w Western City w Ścięgnach

Mysłakowice – Pozostało nam odwiedzenie kilku zamków-pałaców. Pierwszym miejscem były Mysłakowice, w których pałac z XVIII w., dawna letnia rezydencja króla pruskiego, pełni dziś rolę szkoły podstawowej. Były wakacje, więc pozostało nam oglądanie zabytku wyłącznie zza szkolnego parkanu. Jest to ciekawa, neogotycka budowla, w pobliżu której mieści się park w stylu angielskim oraz domy tyrolskie. Co ciekawe Tyrolczycy osiedlili się tu uciekając przed religijnymi prześladowaniami, przynosząc ze sobą architekturę. W parku znaleźć można dwie kolejne ciekawostki: kościół protestancki z kolumnami przy wejściu, pochodzącymi wprost z Pompejów oraz nad jeziorem niezwykłą bramę ze szczęki wieloryba grenlandzkiego…

Pałac w Mysłakowicach

Wojanów – Zaparkowaliśmy pod pałacem w Łomnicy i pieszo przeszliśmy do pobliskiego, renesansowego pałacu w Wojanowie. Budowla z początku XVII w. jest stylizowana na zamek i obecnie mieści ekskluzywny hotel. Na szczęście turyści mogą swobodnie spacerować po rozległym terenie i podziwiać pięknie wyremontowany po pożarze w 2002 r. pałac oraz przynależne do niego budynki.

Pałac w Wojanowie

Łomnica – W Restauracji Stara Stajnia należącej do pałacu w Łomnicy zjedliśmy najpierw doskonały obiad, czyli medalion z kurczaka oraz sznycel z sosem pieczarkowym. Po posiłku ruszyliśmy obejrzeć z zewnątrz barokowy pałac z XVII w. wraz z tzw. Domem Wdowy, klasycystycznym z początku XIX w. Dziś całe założenie wraz z zadbanym parkiem jest w rękach niemieckiej właścicielki.

Pałac w Łomnicy

Bobrów – Ostatnim punktem dnia był zamek w Bobrowie, którego początki sięgają połowy XV w., a który został przebudowany na obecny pałac pod koniec XIX w. Co interesujące, przed II Wojną Światową była tu paramilitarna szkoła hitlerowskiego SA. Obecnie, po latach dewastacji przez PGR, pałac jest w rękach prywatnych i jest odbudowywany, niestety budowla jest kompletnie niedostępna.

Zamek w Bobrowie

02.07.2021 r.

Złotoryja – Kolejny dzień rozpoczęliśmy w Złotoryi, która jest sama w sobie atrakcyjnym miastem, a do tego posiada niezwykłą Kopalnię Złota “Aurelia”. Zaparkowaliśmy na Rynku, w pobliży Fontanny Delfina, której rzeźby nijak delfinów nie przypominają. Jak widać, na początku XVII w. delfiny kojarzyły się bardziej ze smokami, niż tymi wdzięcznymi ssakami morskimi :-) Obok stoi gmach Ratusza z połowy XIX w., w którym zamiast rajców miejskich, urzędują obecnie inspektorzy Urzędu Skarbowego…

Fontanna Delfina na Rynku w Złotoryi

Ruszyliśmy bardzo ładną ulicą Basztową, z licznymi, atrakcyjnymi kamienicami, po drodze mijając Kościół Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Świątynia swe początki ma w średniowieczu, gdyż w XIII w. zbudowano pierwszą jej część w stylu romańskim. Kościół do dzisiejszej bryły rozbudowali Joannici. Nieco dalej stoi Baszta Kowalska z XIV w. broniąca dawniej Bramy Górnej do miasta. Dziś jest to jedna z czterech krzywych wież w Polsce o wysokości 22,5 m, ale niezbyt wyraźnie widocznym odchyleniu.

Złotoryja

Na Rynek wróciliśmy ulicą Żeromskiego, a potem poszliśmy wprost do Kopalni Złota “Aurelia” (wstęp 10 zł od osoby). Przez przypadek mieliśmy zupełnie prywatną wycieczkę, gdyż na 10:00 nie było innych chętnych. Bardzo miły przewodnik oprowadzał nas po sztolni, której fragmenty pochodzą już z XIV w., o czym świadczy korytarz wykuty ręcznie, bez użycia materiałów wybuchowych. Ostatnie próby odnalezienia złota miały miejsce jeszcze w XX w., ale bez efektów. Generalnie, wycieczka była bardzo ciekawa, mimo, że do zwiedzania udostępniono niezbyt długi, bo 100-metrowy odcinek. Wróciliśmy na Rynek, gdzie w piekarni-cukierni wypiliśmy kawę i zjedliśmy babeczki z nadzieniem.

Kopalni Złota “Aurelia” w Złotoryi

Wilcza Góra – Podjechaliśmy na parking przy drodze wojewódzkiej 328, skąd prowadzi szlak przez Rezerwat Geologiczny Wilcza Góra, który chroni przekrój komina wulkanicznego wygasłego wulkanu oraz tzw. różę wulkaniczną. Chroni to zbyt duże słowo, gdyż na terenie Wilczej Góry, zwanej też Wilkołakiem, trwa wydobycie bazaltu, o czym informują tablice ostrzegające przed wybuchami w określonych godzinach. Szlak omija niestety najważniejszą atrakcję i tylko najbardziej zdeterminowani turyści mogą dotrzeć pod płot okalający właściwy wierzchołek. Ścieżka jest nieoznakowana i bardzo zarośnięta, a trafić można na nią wyłącznie idąc wzdłuż płotu kopalni…

Rezerwat Geologiczny Wilcza Góra

Drugą częścią rezerwatu są jaskinie krasowe Doliny Drążnicy, czyli Niedźwiedzia Jama, Wilcza Jama i Skalny Wodospad. Szlak jest bardzo słabo oznaczony, więc trudno odnaleźć wszystkie trzy obiekty. Nam udało się namierzyć schronisko Wilcza Jama i dosyć efektowny Skalny Wodospad, znajdujące się w mrocznym lesie.

Skalny Wodospad – Rezerwat Geologiczny Wilcza Góra

Leszczyna – Skansen Górniczo-Hutniczy w Leszczynie nas rozczarował. Najciekawszymi obiektami były dwa dużych rozmiarów piece hutnicze, tzw. wapienniki, na których szczycie znajduje się taras widokowy. Tuż obok w karczmie przy piecach trwała właśnie impreza, na którą nie byliśmy jednak zaproszeni i musieliśmy obejść się smakiem patrząc na apetyczne, grillowane mięsa… ;-) Zapuściliśmy się na pobliską ścieżkę dydaktyczną prowadzącą przez mało widoczne pozostałości XIX-wiecznej kopalni i huty miedzi “Ciche Szczęście” oraz znacznie starsze i jeszcze mniej widoczne pozostałości wydobycia i przeróbki miedzi począwszy od IX w. Mimo, że ścieżka była nieźle oznaczona, a poszczególne miejsca opatrzone tablicami, to jednak zabrakło nam wiedzy, a może też wyobraźni, żeby zwizualizować w terenie to co było ukazane na tablicach…

Piece hutnicze w Skansenie Górniczo-Hutniczym w Leszczynie

Jawor – Ostatnim celem tego dnia był Jawor, w którym zaparkowaliśmy tuż pod zamkiem. Początki jaworskiej warowni datowane są na XII w. Była to budowla w stylu romańskim i została zniszczona przez wojska Mongołów pod dowództwem syna słynnego Czyngis-chana, wracające spod Legnicy. Później była to siedziba księcia jaworskiego i kolejnych władz regionu, aż do XVIII w., gdy zamek przekształcono na szpital dla umysłowo chorych i więzienie. Co ciekawe, więzienie kobiece istniało tu do 1955 r., czego dowodem są cele, z których jedną, zlokalizowaną na parterze, można oglądać do dziś (bez opłat). Obecnie ta imponująca swą wielkością warownia jest mocno zaniedbana i wymaga pilnego remontu. Wejść można na dziedziniec oraz wieżę, aczkolwiek zależy to od obecności opiekuna na terenie (nam się  nie udało). Z ciekawszych walorów wspomnieć musimy neogotycką bramę wjazdową, wyjątkowo urozmaiconą bryłę oraz sporo detali architektonicznych. Aż żal patrzeć, że tak piękna budowla nie posiada obecnie właściciela, który potrafiłby przywrócić jej blask.

Zamek w Jaworze

Z zamku ruszyliśmy do najsłynniejszego jaworskiego zabytku, czyli Kościoła Pokoju. Jest to jedna z zaledwie trzech, w tym dwóch istniejących do dziś świątyń, zbudowanych przez kościół ewangelicki na mocy pokoju westfalskiego, kończącego wojnę trzydziestoletnią. Jest to niezwykły kościół. Ma konstrukcję ryglową (drewniany szkielet wypełniony słomą i gliną), a wewnątrz cztery piętra drewnianych, niezwykle zdobnych empor, czyli galerii wspartych na słupach. Na frontach empor znajduje się niezliczona ilość obrazów o tematyce religijnej, ale także świeckiej. Do tego dochodzi niezwykły chór z prospektem organowym, malowany, drewniany strop oraz wspaniała ambona. Katolików może dziwić nietypowe ustawienie ławek, charakterystyczne dla kościołów protestanckich.

Kościół Pokoju w Jaworze

Potem poszliśmy na Rynek w Jaworze, na którym zdecydowanie wyróżniał się Ratusz. Jako, że zgłodnieliśmy, nie omieszkaliśmy skorzystać z Restauracji Ratuszowej, w której uraczono nas doskonałym gulaszem z jelenia z kluskami śląskimi, ogórkami małosolnymi oraz rukolą z odrobiną śmietany. Do tego wypiliśmy doskonałe, lokalne, białe wino ze Wzgórz Trzebnickich. Ot wykwintny obiadek :-)

Niesamowite empory w Kościele Pokoju w Jaworze

Rynek w Jaworze wyróżnia się spośród rynków okolicznych miast tym, że zachował się w większości w oryginale, a część zabudowana nowymi budynkami nie razi PRL-owskim designem. Bloki zbudowane w latach 60-tych XX wieku mają podcienia, łuki i spadziste dachy, co jest ewenementem. Z innych zabytków, zobaczyliśmy jeszcze Wieżę Strzegomską, element XIII-wiecznych fortyfikacji miejskich, dawny Teatr Miejski, gotycki kościół bernardynów oraz liczne uliczki z ładną, choć nie zawsze zadbaną zabudową.

Rynek w Jaworze

03.07.2021 r.

Świecie – Ruiny zamku w Świeciu  doskonałym przykładem, gdy pasjonaci kupują nikłe ruiny warowni i dzięki determinacji, starają się doprowadzić je do jak najlepszego stanu, a przy okazji udostępniają całość zwiedzającym za symboliczną opłatę 5 zł od osoby. Przemiła właścicielka opowiedziała nam z grubsza historię zamku oraz zrelacjonowała losy warowni po zakupie. Pokazała dokąd sięgał gruz i inne śmieci, co odkopano, co odnowiono i odbudowano oraz jakie są plany właścicieli na przyszłość.

Ruiny zamku w Świeciu

Zamek od początku XIV w. zabezpieczał szlak handlowy ze Śląska do Łużyc, a później został przebudowany w stylu renesansowym. W XIX w. służył jako zajazd i gospoda. Po II Wojnie Światowej znajdowały się tu mieszkania dla przesiedleńców z Kresów, co dopełniło skali zniszczenia. Obecni właściciele odsłonili znaczną część założenia, odrestaurowali kaplicę, która służy dziś jako miejsce chrztów i ślubów oraz są w trakcie odbudowy gospody. Co ciekawe planują urządzenie siermiężnych pokoików bez wygód dla turystów pragnących poczuć klimat średniowiecznego zamku. Wszystkie prace prowadzone są z zachowaniem oryginalnych detali oraz materiałów pozyskanych z innych historycznych budynków. Życzymy powodzenia!!!

Ruiny zamku w Świeciu

Trzciniec – Do zamku w Trzcińcu, najdalej wysuniętych na południowy zachód Polski ruin warowni, pojechaliśmy przez Czechy. Była to najkrótsza droga, a jednocześnie mogliśmy zakupić zapas czeskiego piwa i oczywiście Becherovkę na długie jesienne wieczory :-) Pozostałości zamku znajdują się na zapleczu Elektrowni Turów, której wielkie kominy górują nad okolicą. Same ruiny są pozostałością zamku, którego początki sięgają przełomu XIII i XIV w. Trudno się dziwić, że stan zachowania warowni jest tak kiepski, gdyż praktycznie od końca XIV w. jest zrujnowana i tylko cudem można oglądać resztki ścian oraz piwnicę, której my nie namierzyliśmy.

Nikłe resztki zamku w Trzcińcu

Leśna – Zapora na Kwisie w miejscowości Leśna (parking 10 zł bez względu na czas parkowania) to pierwsza, prawdziwa elektrownia wodna Polski. Ma już 120 lat i powstała w celu ochrony okolicy przed powodziami. Konstrukcja zapory jest kamienno-betonowa i jak widać oparła się przez ponad wiek wszelkim żywiołom… Zapora ma 45 m wysokości i 130 m długości w koronie, a zatem nie jest zbyt duża, czego dowodem jest wydajność elektrowni sięgająca tylko 2,61 MW. Z drugiej strony trudno się dziwić, zważywszy na to, że urządzenia elektrowni pochodzą z 1907 r… Z Korony rozciąga się bardzo ładny widok na zalew, czyli Jezioro Leśniańskie i dolinę Kwisy.

Zapora na Kwisie w miejscowości Leśna

Zamek Czocha – Największym wyzwaniem pod Zamkiem Czocha było parkowanie. Oficjalny parking był pełny po same brzegi i pozostało poszukiwanie najlepszej lokalizacji wzdłuż drogi. Wszystkie sensowne miejsca były już oczywiście zajęte. Pozostały tyko takie, na których można zaparkować “z duszą na ramieniu”. Wybraliśmy skarpę i mieliśmy nadzieję, że nasz samochód nie przewróci się… Zamek posiada bramę zewnętrzną, która zachęcająco wita gości. Po jej przejściu zaskoczyła nas aż tak duża komercjalizacja zamku, a przede wszystkim liczne stragany (wstęp 25 zł od osoby). Nieco dalej otworzył nam się widok na wspaniałą warownię, której początki sięgają prawdopodobnie XIII w. Mimo renesansowej, barokowej i neogotyckiej przebudowy, zamek nie utracił charakteru militarnego i nadal sprawia wrażenie silnej budowli obronnej. Dziś od końca II Wojny Światowej zamkiem zarządza Wojsko Polskie.

Zamek Czocha

Nieco gorzej prezentuje się zwiedzanie budowli, gdyż przede wszystkim znaczna część to obiekt hotelowy, a pozostałą zwiedza się z przewodnikiem w mało komfortowych warunkach. Nie dość, że grupy są bardzo liczne (niemal 50 osób), to przewodnik oprowadza po zaledwie kilku pomieszczeniach okraszając wycieczkę ciekawą, choć zdecydowanie zbyt szczegółową opowieścią. Same wnętrza prezentują się interesująco, zwłaszcza, że zamek posiada wiele tajemnych przejść oraz wystawę dotyczącą jego losów powojennych. Teren wokół zamku jest także ciekawy, gdyż turyści mogą przejść hurdycjami (gankami wzdłuż murów), obejrzeć zamkowe ogrody z rzeźbami oraz zajrzeć do części hotelowej.

Pustułki na Zamku Czocha

Rząsiny – Zamek Podgrodzie w Rząsinach to niewielka ruina na szczycie niewysokiej skały. Zamek był prawdopodobnie małą, graniczną budowlą z przełomu XIV i XV w., strzegącą szlaku handlowego. Nie było tu nic do zwiedzania, jedynie trudno dostępny fragment murów…

Pozostałości Zamku Podskale w Rząsinach

Proszówka – Zamek Gryf w Proszówce to z kolei okazała ruina, która bywa dostępna dla zwiedzających w określone dni, o określonych godzinach. My jednak nie trafiliśmy na właściwą porę i pozostało nam obejrzeć warownię spoza murów. Początki murowanej budowli obronnej sięgają XIII w. a jej użytkowanie kończy się w wieku XVIII, gdy właściciele porzucili zamek na rzecz nowoczesnej rezydencji. Przez większość czasu warownia była w rękach jednego rodu, który początkowo trudnił się rozbójnictwem, a później wydobyciem różnych kopalin. Trudno powiedzieć w czyich rękach jest obecnie zamek, bo ze strony na Facebooku nie sposób się czegokolwiek dowiedzieć.

Ruiny Zamku Gryf w Proszówce

Lubomierz – Do Lubomierza należy przyjechać z dwóch powodów. Po pierwsze jest tu fascynujące Muzeum Kargula i Pawlaka upamiętniające filmową trylogię najsłynniejszych przesiedleńców “zza Buga”, po drugie sama miejscowość jest warta odwiedzenia. To właśnie Lubomierz zagrał miasteczko, w pobliżu którego osiedli bohaterowie “Samych swoich”, Nie ma mocnych” oraz “Kochaj albo rzuć”. Muzeum posiada w zbiorach mnóstwo rekwizytów z filmu, ale także wystawia różne sprzęty gospodarskie i pamiątki z dawnych lat. Fajnie jest zobaczyć fragment płotu dzielącego gospodarstwa, ostatni garnek Kargula, czy też walizki Johna.

Muzeum Kargula i Pawlaka w Lubomierzu

Sam Lubomierz to malutkie, bardzo stare, dwutysięczne miasteczko o podłużnym rynku, którego oficjalna nazwa to Plac Wolności. Rynek jest bardzo malowniczy, a właśnie w podcieniach tutejszych kamienic nagrywane były kultowe sceny “Samych swoich”. To tu Wicia zamienił rower na kota z miasta Łodzi, a nieopodal okiełznał rumaka z darów amerykańskiej Unry. Aż można się rozczulić… Prócz kamienic w jednej z pierzei stoi ładny Ratusz, którego początki sięgają XV w., a w dali widać okazały kościół i klasztor sióstr benedyktynek.

Plac Wolności w Lubomierzu

Do kompletu brakowało nam posmakowanie krużewnickich gołąbków w Pizzerii “Norra” w narożniku Placu Wolności. Dwa pokaźne gołąbki z kaszą gryczaną  polane pomidorowym sosem (porcja 24 zł) to lokalna specjalność, dawniej dostępna wyłącznie podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Filmów Komediowych, a obecnie przez cały rok.

Lubomierz

04.07.2021 r.

Zamek Grodziec – Przedostatnim zamkiem na naszej trasie był Zamek Grodziec, który obecnie pełni głównie rolę schroniska. Na szczęście warownię można zwiedzać, z czego skwapliwie skorzystaliśmy (wstęp 20 zł od osoby). Miejsce nie jest tak skomercjalizowane jak choćby Czocha, dzięki czemu w spokoju można zwiedzać sporo pomieszczeń oraz zaglądać w różne zakamarki. Dostępny jest częściowo zrujnowany donżon, sala tortur, kilka ciekawych pomieszczeń, w tym czarna wielka sala z wypalonymi cegłówkami na stropie, pokój książęcy, sala rycerska z wystawami, kaplica, a także krużganki.

Zamek Grodziec

Cała wycieczka powinna zainteresować nie tylko wytrawnych miłośników historii, ale także osoby, które lubią klimatyczne miejsca pełne zakamarków i niezwykłej przeszłości. Zamek bardzo nam się podobał, gdyż przeniósł nas w dawne czasy.

Wnętrze Zamku Grodziec

Legnica – Ostatnim miejscem na naszym szlaku było miasto Legnica. Zaparkowaliśmy nieopodal Zamku Piastowskiego i Bramy Głogowskiej w postaci okazałej wieży. Najpierw poszliśmy na teren zamku, który co dla nas najważniejsze, był ostatnim zamkiem w Polsce, z listy 490 zamków, które zamierzaliśmy zobaczyć. Na dziedzińcu warowni o romańskich korzeniach znajdują się relikty kaplicy z XIII (wstęp darmowy), a pozostałości palatium oraz dwie romańskie wieże z tego samego czasu stanowią elementy obecnego założenia. Wprawne oko może wypatrzyć romańskie detale w jednej ze ścian, jak też ślady kolejnych przebudów w stylu gotyckim, renesansowym oraz późniejsze. Cieszy, że budowla choć niedostępna dla zwiedzających, to jednak jest utrzymana w doskonałym stanie.

Zamek w Legnicy

Mimo wielu zniszczeń po II Wojnie Światowej w mieście zachowało się wiele historycznych budowli, dla których warto pospacerować po centrum. Wprost spod zamku poszliśmy do niezwykle okazałego kościoła ewangelickiego p.w. Najświętszej Marii Panny, którego początki sięgają już XII w. oraz pobliskiego, dawnego, barokowego kościoła Św. Maurycego, dziś pełniącego rolę sali gimnastycznej i auli I Liceum Ogólnokształcącego…

Katedra katolicka w Legnicy

Bardzo blisko kościoła NMP stoi niezwykle ozdobna Kamienica Scultetusa, pokryta sgraffito, które przedstawia personifikacje Sztuk wyzwolonych oraz twórcę dzieła i jego pomocnika. Nieco dalej zjedliśmy niezwykłe pączki, a raczej pączburgery w Pączkarni Manufaktura z mnóstwem kremu i owocami :-) Tylko kawałek dalej stoi olbrzymia katedra katolicka pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła. Pierwotny, romański kościół stał tu już w XIII w., obecny jest efektem niezliczonych rozbudów i przebudów. Tuż obok stoi Stary Ratusz z XVIII w. w kształcie barokowego pałacu, a przy nim kamienice zwane “śledziówkami”. Kramy śledziowe to zespół XVI-wiecznych kamienic podcieniowych, zbudowanych na miejscu, gdzie w średniowieczu handlowano śledziami.  Naprzeciwko można zobaczyć Teatr im. Heleny Modrzejewskiej zbudowany w XIX w. na wzór florenckiego Pałacu Strozzich.

Kamienica Scultetusa w Legnicy

Niezwykła XIV-wieczna Kamieniczka pod Przepiórczym Koszem stoi zaledwie parę kroków dalej. Jej nazwa pochodzi od cylindrycznego wykusza na rogu, ozdobionego scenami mitologicznymi oraz bajkowymi. W narożniku Rynku stoi okazała cesarska Akademia Rycerska, a dziś Muzeum miedzi. Nieco dalej zobaczyć można XV-wieczną wieżę Bramy Chojnowskiej. Do niezwykłego Mauzoleum Piastów Śląskich jest tylko kilkaset metrów. Barokowa kaplica grobowa jest częścią kościoła p.w. Św. Jana Chrzciciela, który z kolei stanowi element kolegium jezuickiego. Wspaniałe, niezwykle zdobne wnętrze Mauzoleum kryje sarkofagi Piastów legnicko-brzeskich. Pozostał nam tylko spacer do zamku i tym samym zakończenie tego wyjazdu, a przede wszystkim zakończenie zwiedzania Polski.

Mauzoleum Piastów Śląskich w Legnicy