14-22.07.2012 r.
14.07.2012 r.
Strzelin – Wyjazd zaczęliśmy od największego kamieniołomu granitu w Europie, który użytkowany jest od XIX wieku do dziś. Ponieważ jest to czynna kopalnia musieliśmy od miejscowych dowiedzieć się jak go obejrzeć. Wdrapaliśmy się na górę od tyłu kamieniołomu i dzięki temu mogliśmy obejrzeć wyrobisko przypominające długi na 650 m i głęboki na 120 m kanion. Duże wrażenie zrobił na nas ogromny dźwig stojący na krawędzi “kanionu”, bezpośrednio pod który udało nam się podejść, rozglądając się za ochroną, która mogłaby nas przepędzić :-)
Po kamieniołomie pojechaliśmy jeszcze na Rynek w Strzelinie, który okazał się dużym placem z wieżą ratuszową na środku, otoczonym blokami z betonu. Jak widać miasto ucierpiało podczas II Wojny Światowej, zniszczone w 85% podczas ciężkich walk, w których użyto słynnych katiuszy. Przy okazji znaleźliśmy bardzo ciekawe słupki znajdujące się w narożnikach Rynku, w których umieszczono fotografie dawnego Strzelina, dzięki czemu można sobie wyobrazić to miasto. Warto jednym okiem zerkać na stare zdjęcie, a drugim na obecny stan. Pomysł bardzo nam się spodobał i nigdzie dotąd nie widzieliśmy czegoś podobnego. Tak naprawdę chcieliśmy obejrzeć romańską rotundę pod wezwaniem Św. Gotarda zbudowaną w XII lub XIII w. Początkowo stała tu samodzielna rotunda, do której dobudowano później gotycki kościół. Dodatkowo zainteresowało nas pięknie utrzymane otoczenie kościoła p.w. Podwyższenia Krzyża Świętego oraz renesansowy dwór książąt brzeskich, niestety choć naprawdę ładny to nie wykorzystywany i dość mocno zniszczony.
Gębczyce – W Gębczycach postanowiliśmy zobaczyć dwa zbiorniki wodne w wyrobisku kolejnego kamieniołomu granitu. Byliśmy bardzo zaskoczeni, że w kopalni wznowiono wydobycie i wstęp jest zabroniony. Dzięki uprzejmości pani mieszkającej na terenie kamieniołomu mogliśmy zerknąć na oba zbiorniki, które są bardzo efektowne z turkusową wodą, otoczone granitem o żółtawym zabarwieniu. Jeden zbiornik nie jest wykorzystywany, natomiast wokół drugiego trwa wydobycie, a to oznacza, że trwają tam prace strzałowe, cały teren jest naruszony i stoją ciężkie maszyny. My byliśmy w weekend, więc nikt nie pracował i mogliśmy w miarę bezpiecznie obejrzeć kopalnię.
Góra Gromnik – Krasiewice – Musieliśmy wdrapać się na Górę Gromnik (392 m n.p.m. – najwyższe wzniesienie Gór Strzelińskich), aby obejrzeć ruiny XIV-wiecznego zamku rycerskiego Gromnik w Krasiewicach. Obecnie z zamku zostało niewiele, gdyż już w XV w. został zniszczony, a to za sprawą rycerzy-rabusiów, którzy na nim rezydowali. Na terenie ruin znajduje się wieża widokowa, która podczas naszego pobytu była zamknięta, za to na terenie zamku trwały wykopaliska archeologiczne.
Siemisławice – W Siemisławicach znajduje się zamek gotycki z połowy XV w. zbudowany pierwotnie jako wieża mieszkalno–obronna, a później przebudowany na renesansową rezydencję księcia brzeskiego. Do niedawna na zamku mieściły się biura i mieszkania PGR-u. W czasie kiedy tam byliśmy zamek był w całości, ale stał opuszczony i niszczał robiąc nieciekawe wrażenie. Jedynymi przykuwającymi wzrok elementami na fasadzie były kartusze herbowe nad głównym wejściem i zegar słoneczny na wieży. Zerknęliśmy także przez okno do środka, który sprawiał podobne, przygnębiające wrażenie.
Przeworno – Bardzo blisko mieliśmy do kolejnego zamku pochodzącego z I połowy XVI w. zbudowanego przez ród Von Czirnów uznawanych za rycerzy-rabusiów. Później przebudowany został na obronną rezydencję renesansową. Dziś jest własnością prywatną, w której prowadzone są prace remontowe. Niestety zamek jest niedostępny i mogliśmy go oglądać tylko z daleka. Widać wykonany świeżo dach, udało nam się także zobaczyć dwie z trzech wież oraz ładny most nad fosą prowadzący do głównego wejścia.
Lipniki – Po zwiedzaniu pojechaliśmy na nocleg w Kawiarni i Pensjonacie “ELLA” w Lipnikach, który należy do rodziny naszej koleżanki z pracy. Do dyspozycji mieliśmy bardzo ładny pokój z łazienką, w obiekcie który dawniej był klasztorem, o czym świadczy figura Matki Boskiej na fasadzie.
15.07.2012 r.
Chałupki – W Chałupkach stał kiedyś zamek wzniesiony prawdopodobnie pod koniec XIII w. jako siedziba kasztelana. Później należał do rycerzy rozbójników. To co pozostało z zamku po różnych kolejach losu, zostało ostatecznie rozebrane w XIX w. Do dziś pozostała wyraźna fosa, wał ziemny i majdan. Miejsce to jest zdecydowanie dedykowane “zamkofilom”, czyli takim osobom jak my :-)
Paczków – Zaparkowaliśmy na Rynku, od którego zaczęliśmy zwiedzanie miasta. Znajdują się tu zabytkowe kamienice reprezentujące różne style architektoniczne od gotyku przez renesans i barok na klasycystycznych skończywszy.
Przeważają kamienice z XVII i XVIII w. Głównym elementem Rynku jest efektowny ratusz z renesansową wieżą, na której znajduje się taras widokowy. Z wieży rozciąga się piękny widok na miasto i okolicę. Można stąd dostrzec baszty i czatownie, wchodzące w skład pierścienia murów obronnych dawnego Paczkowa oraz okazały kościół p.w. Św. Jana Ewangelisty. Podziwialiśmy piękne kamieniczki wokół Rynku, choć niestety większość z nich wymaga remontu. Przeszliśmy ulicą Wojska Polskiego do Domu Kata, w którym w XVIII w. mieszkał najprawdziwszy paczkowski kat z rodziną, a w którym obecnie prócz Informacji Turystycznej mieści się niewielka wystawa.
Następnie ruszyliśmy wzdłuż murów obronnych i wałów o długości 1200 m i wysokości do 7 m, pochodzących z XIV w. W XVI w. dodano drugi pierścień murów, który jednak został rozebrany w XIX w. Do dziś zachowało się 19 z 24 wież. Zobaczyliśmy Bramę Nyską wraz z basztą, najwyższą wieżę, czyli Wieżę Bramy Wrocławskiej, potem Wieżę Bramy Kłodzkiej i Ząbkowickiej. Byliśmy mile zaskoczeni, że mury są w tak dobrym stanie, a baszty i wieże odrestaurowane. Poza tym przyjemnie szło się plantami w fosie pomiędzy dawnymi dwoma pierścieniami umocnień. Na koniec obejrzeliśmy warowny kościół parafialny z XIV w., nadbudowany renesansową attyką. Z ciekawostek dodamy, że w środku znajduje się studnia zwana tatarską, która służyła ludności chroniącej się w kościele podczas najazdów tatarskich.
Otmuchów – W Otmuchowie zwiedzanie zaczęliśmy od zamku biskupiego z końca XIII w. na wzniesieniu ponad miastem na lewym brzegu Nysy Kłodzkiej. Weszliśmy na dziedziniec zamku, w którym jest obecnie restauracja i hotel, a do zwiedzania udostępniono paradną klatkę schodową wraz z wieżą, w której znajdują się dwie cele. Zobaczyliśmy jedną z nich, czyli celę głodową, w której na ścianach znajdują się napisy wydrapane przez więźniów. Z wieży widać było Jezioro Otmuchowskie, na którym majaczyły liczne żaglówki. Poza tym widzieliśmy góry w tle, dziedziniec zamkowy, okazały kościół Św. Mikołaja oraz starówkę Otmuchowa. Z zamku zachowało się skrzydło północne i zachodnie, a w miejscu zniszczonego skrzydła południowego, znajduje się obecnie ładny ogród.
Schodząc z zamku minęliśmy ładny pałac barokowy z początku XVIII w. dziś będący siedzibą Urzędu Miasta i Gminy Otmuchów i wyszliśmy wprost na doskonale odrestaurowany renesansowy ratusz z XVI w. z pięknym sgraffito i zegarem słonecznym słynnego Paracelsusa (jedna z legend mówi, że medyk uratował miasto od zarazy). Obok niego stoją zabytkowe kamienice, a nieco dalej okazały barokowy kościół Św. Mikołaja. Sam kościół posiada bogate wnętrze z licznymi freskami. Widać, że miasto ucierpiało podczas II Wojny Światowej, gdyż tylko część budynków to zabytkowe kamieniczki, a pozostałe to betonowe bloki z czasów PRL. Na koniec obejrzeliśmy Bramę Nyską stanowiącą kiedyś więzienie, a zwieńczoną piękną renesansową attyką.
Biała Nyska – Z pierwotnego zamku zbudowanego w końcu XIII w. nic nie pozostało. Po kolejnych z XVI i XIX w. w zasadzie też nic, a jedynie z tego ostatniego, zburzonego w 1945 r. pozostawiono bramę wjazdową. Weszliśmy przez bramę i na próżno poszukiwaliśmy jakichkolwiek śladów po warowniach. W czasie spaceru spotkaliśmy takiego samego poszukiwacza zamków jak my, od którego dowiedzieliśmy się o krzyżu pokutnym umieszczonym na terenie pobliskiego kościoła. Nie było problemów, żeby odnaleźć ten niepozorny krzyż z XIV-XVI w. stawiany przez zabójcę w miejscu zbrodni…
Nysa – Dojechaliśmy do trzeciego miasta tego dnia, czyli Nysy, która od razu wydała nam się najbardziej zadbana i największa. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Rynku Solnego z okazałym kościołem Wniebowzięcia NMP oraz jeszcze efektowniejszym i większym kolegium Carolinum, które nadal jest szkołą. Przeszliśmy obok opuszczonego niestety zamku biskupiego z końca XIII w., którego obecna renesansowa bryła pochodzi z XVI w. Naprzeciwko stoi nowszy pałac biskupi z XVIII w., w którym jest muzeum. Obeszliśmy zamek dookoła jak to było możliwe zerkając przez płot na teren, szukając śladów dawnej świetności.
Przeszliśmy na ulicę Bracką, na której znajdują się efektowne i odnowione zabytkowe kamienice oraz fontanna Trytona wykuta w marmurze śląskim.
Z kolei na pobliskim Rynku stoi piękny renesansowy budynek wagi miejskiej z początku XVII w., mniej zadbane zabytkowe kamienice oraz współczesne bloki. Plac zamyka Bazylika Mniejsza pw. św. Jakuba i św. Agnieszki. z XIV w. oraz nigdy nie ukończona dzwonnica. Tuż obok znajduje się tzw. Piękna Studnia z marmuru, obudowana barokową kratą, używana przez mieszkańców Nysy, aż do wybudowania miejskich wodociągów w 1880 r. Na koniec doszliśmy do dwóch bram (Wrocławskiej i Ziębickiej) pozostałych z obwarowań miejskich, na które składały się dawniej cztery bramy i aż 28 baszt. Pod koniec zwiedzania zjedliśmy nie najwyższych lotów obiad w barze bistro.
Ścinawa Mała – W Ścinawie Małej znajduje się niezbyt efektowny kościół parafialny p.w. Nawiedzenia NMP z XIV lub XV w. Przyjechaliśmy tu w zasadzie, żeby zobaczyć kalwarię z XVIII w., ale podczas bezskutecznych poszukiwań dowiedzieliśmy się od mieszkańców, że znajduje się poza miejscowością i do tego jest w kompletnej ruinie… Do kościoła również nie udało nam się dostać. Po tylu ładnych miejscach tego dnia, nie było to dla nas zbyt wielką stratą :-)
16.07.2012 r.
Kamieniec Ząbkowicki – Z samego rana postanowiliśmy zobaczyć ogromny neogotycki zamek–pałac zbudowany dla księżnej Marianny Orańskiej i księcia Albrechta w XIX w. Podczas naszego pobytu zamek był opuszczony, a teren bardzo zaniedbany. Co ciekawe, zamek wzorowany był na budownictwie krzyżackim, w szczególności na zamku w Malborku i kosztował równowartość trzech ton złota. Obeszliśmy zamek dookoła podziwiając jego niezwykle ciekawą bryłę zwieńczoną krenelażem z efektownymi wieżami, bramami, oraz parkiem z tarasami. (Obecnie, czyli w 2016 r., zamek jest zagospodarowany i można go zwiedzać).
Złoty Stok – Zwiedzanie kopalni złota w Złotym Stoku rozpoczęliśmy od podziemnego spływu łodzią w dawnej sztolni Gertruda pochodzącej z XX w., którą transportowano urobek. Podczas rejsu okraszonego dużą ilością ciekawostek, dowiedzieliśmy się, że w kopalni prócz złota, wydobywano arszenik. Druga trasa, tym razem piesza odbyła się w towarzystwie kolejnego przewodnika, który w żartobliwy sposób opowiadał nam o pracy w kopalni. W trakcie wycieczki zaprowadził nas do pracowni alchemika, który opowiedział o wykorzystaniu arszeniku. Nieco dalej obejrzeliśmy magazyn złota, w którym piętrzyły się jego sztabki. Dalej oglądaliśmy miniaturę pieca do wytopu złota i mogliśmy zjechać rynną używaną dawniej przez górników. Wyszliśmy ze sztolni obok tablic ostrzegawczych z PRL-u, z których część brzmi dzisiaj niezwykle zabawnie i udaliśmy się do drugiej sztolni. Musieliśmy zejść 23 m w dół, aby zobaczyć podziemny wodospad. Potem idąc wzdłuż torów doszliśmy do pomarańczowej kolejki, którą wyjechaliśmy na zewnątrz, siedząc okrakiem jeden za drugim na wąskiej ławce.
Stoszowice – Dojechaliśmy do zamku w Stoszowicach, gdzie natknęliśmy się na zamknięta bramę i numer telefonu. Zadzwoniliśmy do właściciela, który pozwolił nam wejść na teren i obejrzeć całość z zewnątrz. Jest to zamek renesansowy z XVI w., mający być może korzenie średniowieczne. Co ciekawe nie wiadomo kto go tak naprawdę zbudował… Budowla jest efektowna i widać, że cały czas była i jest zamieszkana, dzięki czemu zachowała się w bardzo dobrym stanie, choć elewacja wymagałby remontu. Na uwagę zasługują trzy wieże ze strzelistymi hełmami oraz kartusze herbowe na fasadzie.
Owiesno – W Owieśnie znajdują się ciekawe ruiny zamku rycerskiego z XIV w. na terenie dawnej siedziby templariuszy. Ruiny są ogrodzone, częściowo oczyszczone, ale nie widać zbyt wielu efektów prac zabezpieczających, czy też rekonstrukcyjnych prowadzonych przez obecnego właściciela, czyli Fundację Zamek Chudów. Budowla jest bardzo oryginalna, bo została zbudowana na planie koła i posiadała jedną wieżę. Zamek podupadł po II Wojnie Światowej a wieża zawaliła się.
Ząbkowice Śląskie – Po zaparkowaniu samochodu nieopodal znacznie mniej słynnej, ale za to mocno odchylonej od pionu krzywej wieży w Ząbkowicach Śląskich rozpoczęliśmy zwiedzanie miast. Sama wieża, która posiada renesansową attykę jest odchylona aż o ponad 2 m od pionu. Widać, że budowniczowie próbowali wyprostować wieżę już podczas budowy, gdyż górna część stoi znacznie bardziej prosto. Przeszliśmy obok najstarszego budynku w mieście, czyli domu dr Frankensteina, w którym odtworzono jego pracownię. Dodać musimy, że niemiecka nazwa miasta to właśnie Frankenstein… Niestety trudno doszukiwać się rzeczywistego związku między słynną postacią i miastem o tej samej nazwie :-)
Głównym naszym celem w Ząbkowicach Śląskich były oczywiście ruiny zamku książęcego zbudowanego na początku XIV w. Zamek był w dużej mierze dostępny i stanowił teren spacerowy, a podczas naszego pobytu trwały prace zabezpieczające i rekonstrukcyjne. Wracając na starówkę minęliśmy gotycki kościół Św. Anny, który stoi obok krzywej wieży. Potem doszliśmy na Rynek, na którym znajduje się efektowny XIX-wieczny neogotycki ratusz, a dookoła z wyjątkiem jednej pierzei stoją ładne zabytkowe kamienice. Na koniec pobytu w Ząbkowicach Śląskich skorzystaliśmy z Restauracji Arkady na Rynku, gdzie zjedliśmy pyszną golonkę, na którą musieliśmy długo czekać, o czym nas ostrzeżono, ale było warto.
17.07.2012 r.
Muszkowicki Las Bukowy – Dzień zaczął się deszczowo, a my w planie mieliśmy spacer po rezerwacie przyrody Muszkowicki Las Bukowy zwanym Bugaj, który rozciąga się na wzgórzach niemczańsko-strzelińskich. Musieliśmy zapytać o właściwą drogę w Leśnictwie Muszkowice, gdyż nie mogliśmy namierzyć właściwego miejsca. Mili leśnicy objaśnili nam jak dojechać do rezerwatu, a przy okazji uświadomili nas, że nie mamy praktycznie szans odnaleźć cmentarzyska kurhanowego (29 kurhanów) z kultury łużyckiej, które znajduje się w pobliżu. Wędrówka po rezerwacie była bardzo przyjemna i nawet deszcz nie był w stanie nam zepsuć wrażenia. 70% drzew w tym lesie stanowią buki, więc roślinność jest bardzo monumentalna. Na terenie rezerwatu występują niezwykle licznie ślimaki bez muszli zewnętrznej i to w nietypowym, pomarańczowym kolorze oraz ślimaki ze skorupką, czyli ślimaki karpackie.
Henryków – Kolejnym naszym celem było słynne opactwo w Henrykowie, którego barokowy budynek wzniesiono na przełomie XVII i XVIII w. Z opactwem związana jest księga zwana henrykowską, w której prócz wielu nazw miejscowości i imion, zapisano pierwsze zdanie po polsku: “Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj”, co współcześnie oznacza: “Daj, niech ja pomielę na żarnach, a ty odpoczywaj”. Po przejściu przez Bramę Górną znaleźliśmy się przed kościołem parafialnym p.w. Wniebowzięcia NMP i Św. Jana Chrzciciela, którego fasada była pięknie wyremontowana, ale tylko od strony dziedzińca. Za to wnętrze kościoła zachwyciło nas pięknymi freskami oraz dużą ilością rzeźb. Aby obejrzeć sam klasztor, który odrestaurowano w całości, trzeba mieć szczęście, żeby któryś z pięciu kleryków był akurat wolny i mógł oprowadzić wewnątrz. Niestety my tego szczęścia nie dostąpiliśmy… :-(
Witostowice – Już myśleliśmy, że nie uda nam się dostać do zamku bastejowego w Witostowicach. Zaparkowaliśmy pod zamkniętą furtką i poszliśmy choć z zewnątrz, zza fosy obejrzeć całe założenie. Ku naszej radości na terenie zamku pojawił się uprzejmy pan koszący trawę, który pozwolił nam przejść się po całym terenie. Warownia została zbudowana najprawdopodobniej na początku XIV w. Po II Wojnie Światowej był tu PGR, który zdewastował obiekt. Obecnie zamek trafił w ręce prywatne. Jest to klasyczny zamek na wodzie, otoczony zewsząd fosą. Trójskrzydłowa budowla z wieżą mieszkalną, basztą i basteją jest dodatkowo otoczona wałem z ziemnymi bastejami. Z zewnątrz zamek wyglądał na dość mocno zniszczony, ale według słów pana, który nas wpuścił, wnętrze nie było w aż tak opłakanym stanie i zachowało się wiele oryginalnych stropów i sklepień. Zajrzeliśmy też do piwnic, które rzeczywiście zachowały oryginalne sklepienia kolebkowe. Na koniec obeszliśmy zamek dookoła idąc po wale. Zamek bardzo nam się podobał i gdybyśmy mieli dużo pieniędzy, to chętnie byśmy sobie taki sprawili :-)
Ciepłowody – Aby dostać się do ruin zamku rycerskiego z początku XIV w. w Ciepłowodach, musieliśmy zasięgnąć języka u miejscowych, którzy wskazali nam właściwą dziurę w płocie. Nie jest to oczywiste, bo teren jest podmokły i nie każde przejście prowadzi na zamek. Ostatecznie udało nam się podejść pod same ruiny, które mimo, że są obecnie własnością prywatną, wyglądają na kompletnie opuszczone. Dobrze zachowała się wieża mieszkalna i nieco gorzej półokrągły budynek. Uwagę naszą przykuły detale z czerwonego piaskowca: schody, portal oraz kolumienka.
Wojsławice – Na tym wyjeździe odwiedziliśmy również jedno z największych arboretum w Polsce, powstałe na terenie dawnego parku romantycznego w Wojsławicach. Na 62 hektarach rośnie 6.000 gatunków i odmian roślin, w tym 880 gatunków rododendronów, 2000 liliowców i liczne bukszpany. Trafiliśmy na okres kwitnienia liliowców, natomiast rododendrony już przekwitły. Ruszyliśmy przez park romantyczny, w którym znajduje się kilka stawów z liczną roślinnością wokół, podziwiając licznie kwitnące hortensje, kocimiętkę i wiele innych. Potem wyszliśmy na bardziej otwarty teren, gdzie zdecydowanie królowały wszelkiego rodzaju i kolorów lilie posadzone w długich rzędach na niedużym wzniesieniu.
Tuż obok rosły drzewa owocowe starych odmian, które zapewne najlepiej prezentują się wiosną, gdy kwitną oraz jesienią, gdy są obsypane owocami. Wróciwszy w dolną część, rozkoszowaliśmy się niezliczonymi gatunkami roślin kwitnących. Otaczały nas całe dywany kwiatów: róże, floksy, czosnek i mnóstwo innych, które nie sposób wymienić, różnej wielkości, kształtu i kolorów. Wróciliśmy do parku, w którym przeważały rododendrony oraz drzewa i krzewy iglaste. Na koniec przeszliśmy do jeszcze jednej części z roślinami kwitnącymi i dużym stawem. Jedno jest pewne, arboretum jest przepiękne, a takiej ilości roślin kwitnących nie widzieliśmy w żadnym arboretum.
Niemcza – Zaparkowaliśmy na Rynku w Niemczy, który jest bardzo wydłużony i rozpoczęliśmy od niego zwiedzanie miasteczka. Mimo, że wiele kamieniczek wymaga renowacji, miasteczko ma niepowtarzalny klimat i wiele uroku. Wiele budynków jest przepięknych i reprezentuje różne style architektoniczne, a nowe budynki są nieliczne. Ciekawy jest ratusz wbudowany między inne kamienice. Poszliśmy do zamku książęcego Bolka I z połowy XIII w., który jak inne warownie przechodził z rąk do rąk, aż w końcu po 1945 r. zaadaptowano go na zakłady odzieżowe. Obeszliśmy zamek jak się dało, dojrzeliśmy sgraffitowe ozdoby na fasadzie budynku i wróciliśmy obok Dolnej Bramy w kierunku Rynku. Na Rynku zjedliśmy pyszną tortillę.
Nieszkowice – Na zakończenie dnia pojechaliśmy do Nieszkowic, aby obejrzeć dość mocno już zrujnowany gotycki zamek rycerski na planie podkowy. Nie jest znana data jego budowy, ani fundator. W czasach PRL-u był własnością PGR-u, który jak widać, mocno go zdewastował. Musieliśmy przedrzeć się przez gęstwinę roślin, aby dostać się do wnętrza. Weszliśmy do środka, w którym zachowało się naprawdę wiele, zarówno piękne kolebkowe i krzyżowe sklepienia, jak i kominki, czy też piaskowcowe obramowania drzwi. Niestety drewniane stropy wyższych kondygnacji zaczynają się zawalać, a więźba dachowa, mocno już przegniła, do tego brak wielu dachówek. Przeszliśmy przez dwa dostępne skrzydła oraz piwnicami. Prócz tego zachowała się fosa i kamienny most.
18.07.2012 r.
Nowa Ruda – Kolejny dzień zaczęliśmy od zejścia pod ziemię do kopalni węgla kamiennego w Nowej Rudzie. Dostaliśmy kaski, a że nie było więcej chętnych, także prywatnego przewodnika, z którym weszliśmy do sztolni “Lech”. Kopalnia wygląda tak, jak w dniu, w którym zakończono wydobycie, wraz z maszynami i innymi urządzeniami. Wydaje się jakby górnicy w każdej chwili mieli wrócić do swojej pracy. Dzięki temu, że byliśmy sami, mogliśmy spróbować jak działają różne maszyny, przekonać się jak ciężko było posługiwać się świdrem, czy 30 kilowym młotem pneumatycznym. Dodatkowo widzieliśmy mnóstwo urządzeń służących do wydobycia, transportu węgla i osób (np. podziemny ambulans na szynach). Jak trudna była praca świadczy choćby to, że najniższy chodnik miał zaledwie 57 cm i wymagał od górnika pozycji leżącej. Byliśmy 45 m pod ziemią, a na koniec wsiedliśmy do pociągu.
Przejechaliśmy do centrum Nowej Rudy, aby poszukać dawnego zamku. Poszliśmy na Rynek, który jest bardzo zadbany i posiada ładny ratusz z XIX w. i kamienice wokół. W Urzędzie Miasta dowiedzieliśmy się, że budynek zwany Pałacem Stillfriedów jest dawnym zamkiem rycerskim pochodzącym z pierwszej połowy XIV w. Dziś po wielu przebudowach mieści się tu przychodnia, sklep, restauracja i inne małe firmy. Budynek absolutnie utracił wszelkie atrybuty zamku, jest obecnie mieszanką różnych stylów z XIX w.
Rybnica Leśna – Mieliśmy wiele szczęścia, ponieważ udało nam się zobaczyć wnętrza kościoła drewnianego p.w. Św. Jadwigi w Rybnicy Leśnej. Kościół zrębowy, kryty gontem jest bardzo stary, bo pochodzi prawdopodobnie z 1580 r., choć na jednym z dzwonów widać datę 1608 r. Do kościoła weszliśmy dzięki uprzejmości proboszcza parafii w Wałbrzychu, której filią jest kościół w Rybnicy Leśnej, a który przywiózł swoich kolegów, aby pokazać im ten przepiękny zabytek. Oglądaliśmy niezwykle ozdobne wnętrze pokryte licznymi tzw. maureskami, czyli malowidłami wykonanymi przy użyciu skórzanych szablonów na wzór mauretański oraz wspaniałą snycerkę i pokrytą polichromiami ambonę. Mogliśmy posłuchać także brzmienia organów, wypróbowywanych właśnie przez jednego z księży. Na zewnątrz przyjrzeliśmy się jeszcze bramie – dzwonnicy o konstrukcji szkieletowej. Zabytek z zewnątrz dość niepozorny, kryje naprawdę interesujące wnętrze.
Rogowiec – Zatrzymaliśmy się koło schroniska Andrzejówka w Górach Kamiennych, aby górskim szlakiem dojść do ruin zamku książęcego Rogowiec na górze o tej samej nazwie (1h i 15 m). Szlak nie był trudny, wiódł ziemną drogą przez ładny las aż do Skalnej Bramy, od której pozostało nam tylko dość strome podejście wąską ścieżką 40 m w górę (10 minut). Z zamku pochodzącego z XIII w. zwanego też Grzmiąca, zachowały się wyraźne pozostałości na skalistej górze 870 m n.p.m. Tym samym Rogowiec jest najwyżej położonym zamkiem w Polsce, a ze szczytu rozpościera się widok na Góry Suche i Góry Wałbrzyskie. Warto wdrapać się do ruin choćby właśnie po to, aby obejrzeć widoki.
Radosno – Po powrocie do Andrzejówki, poszliśmy na drugi szlak, tym razem do ruin zamku Radosno z końca XIII w. Mało wyraźna ścieżka (nie znakowana) nie była zbyt długa i szybko doszliśmy do ruin, wśród których wyróżnia się 12-metrowa wieża. Pozostałości budynków, a raczej zaledwie ich fundamenty, są mało czytelne. Co ciekawe, można wejść do wieży, gdyż z jednej strony jest mocno uszkodzona. Odchodząc już od zamku zauważyliśmy coś przypominającego zejście do podziemi lub raczej studnię.
Grzmiąca – Ten dzień zakończyliśmy na nowym noclegu, czyli w Gospodzie Sudeckiej w miejscowości Grzmiąca. Budynek Gospody pochodzi z 1713 r. i jest bardzo klimatyczny. Od początku zbudowany został jako gościniec, a obecnie mieszczą się tu bardzo ładne, stylowo urządzone pokoje. Nasz pokój był cały w drewnie, z drewnianymi, surowymi meblami i dużą, ładnie wyposażoną łazienką. Do tego naprzeciwko znajduje się smażalnia ryb, w której zjedliśmy tego dnia pyszny obiad.
19.07.2012 r.
Lubachów – Podjechaliśmy na koronę zapory kamiennej w Lubachowie, aby obejrzeć tamę wraz z powstałym zalewem o powierzchni zaledwie 51 ha. Nie jest to zbyt wielki obiekt, aczkolwiek, gdy podeszliśmy do niego dołem, wydał się znacznie bardziej okazały, gdyż ma 44 m wysokości. Tama wraz z elektrownią zostały zbudowane w 1917 r.
Zagórze Śląskie – Zatrzymaliśmy się na parkingu blisko tablicy informacyjnej i ruszyliśmy na około 15-minutowy szlak w górę do Zamku Grodno. Po dojściu do bramy, rzuciła nam się w oczy jej czerwona fasada z dwoma płaskorzeźbionymi lwami przytrzymującymi wrota. Zamek książęcy Grodno w Zagórzu Śląskim zbudowany w XIV w. nad rzeką Bystrzycą znajduje się częściowo w ruinie i obecnie jest pod opieką PTTK.
Pięknie zdobiony budynek bramny jest najładniejszym elementem zamku. Przez efektowny, XVI-wieczny, renesansowy portal weszliśmy do przedbramia prowadzącego do kolejnego pięknego portalu z rzeźbami. W budynku bramy głównej znajdują się wystawy: krzyży pokutnych, narzędzi tortur oraz ryciny przedstawiające wygląd zamku w różnych czasach. W jednej z piwnic umieszczono szkielet zamurowanej żywcem niewiernej żony rycerza rozbójnika z Homola – Małgorzaty, choć na samym zamku można przeczytać alternatywną wersję legendy o księżniczce Małgorzacie, którą ojciec zamurował, za to, że zabiła swojego przyszłego męża, gdyż kochała innego. Dalej zaczęliśmy zwiedzanie ładnie wyposażonych wnętrz, w których do każdego pomieszczenia prowadził piękny portal, a na ścianach wisiały trofea myśliwskie. Wejść można było także na wieżę, z której widać rzekę Bystrzycę, niewielką miejscowość Zagórze Śląskie, zrujnowaną część zamku oraz góry wokoło. Po zejściu na zamek dolny obejrzeliśmy jeszcze zrekonstruowane budynki i basteje oraz 500-letnią lipę sądowa, pod którą odbywały się dawniej sądy.
Walim – Rzeczka – Przejechaliśmy do Walimia, aby zwiedzić Kompleks Rzeczka, czyli sztolnie walimskie wybudowane w ramach projektu Riese w czasie II Wojny Światowej. Podziemia były wybudowane przez hitlerowską organizację TODT rękoma robotników przymusowych z 4 obozów pracy : Walim, Kolce, Głuszyca i Głuszyca Górna. Co ciekawe była to jedna z kwater głównych Hitlera, na którą wydano pięć razy więcej pieniędzy niż na słynny Wilczy Szaniec. Do dziś poznano jak się szacuje, tylko 45% podziemi i do dziś nie odkryto ich rzeczywistego przeznaczenia. W pierwszej ze zwiedzanych z przewodnikiem sztolni, mogliśmy zobaczyć różnego rodzaju sprzęty wojskowe, wartownię oraz mogliśmy przekonać się jak odczuwali nalot przebywający w schronie ludzie. Przed sztolniami do dziś zalegają skamieniałe worki cementu, którego nie zdążono użyć. W sztolni nr III zaimprowizowano pracę więźniów podczas budowy kompleksu, a przede wszystkim hałas i ciemność, która przy tym panowała.
Sierpnica – Osówka – Niedaleko Walimia w miejscowości Sierpnica znajduje się podziemne miasto Osówka, zbudowane również w ramach projektu Riese. Wybraliśmy tzw. ekstremalną trasę zwiedzania (1,5 h), na którą składała się część, podczas której oprowadzał nas przewodnik opowiadając historię kompleksu, drugiej, gdy po ciemku płynęliśmy łodzią desantową przez zalany korytarz. Przez kolejną część musieliśmy przejść po kładkach i wiszącym mostku przez zalaną sztolnię przy świetle niewielkiej latarki. Ostatni etap to ponownie spacer z przewodnikiem, który czekał na nas po przejściu kładek. Całość trasy wyniosła 2,3 km (w Rzeczce zaledwie 500 m). Wizyta w Osówce to naprawdę fajne przeżycie, choć nie aż tak znowu ekstremalne :-)
Jadąc do Wałbrzycha zjedliśmy obiad w Oberży PRL w Jedlinie Zdroju. Zamówiliśmy przepyszne polędwice wieprzowe “spod lady” w sosie pieprzowym. Polecamy ten lokal, gdyż ma swój klimat poprzedniej epoki, a do tego jedzenie jest wyśmienite.
Wałbrzych-Podgórze – Zamek Nowy Dwór – Pod wieczór dotarliśmy do dzielnicy Podgórze w Wałbrzychu. Żółtym szlakiem wspięliśmy się na górę zamkową (620 m n.p.m.), aby obejrzeć ruiny z XIV w. W przeciwieństwie do wielu zamków, ten został zniszczony nie podczas działań wojennych, lecz od pioruna. Zachowały się częściowo budynki, gotycka brama oraz 2/3 murów obwodowych. Dziś jest to malownicza ruina, zwłaszcza w ostatnich promieniach słońca.
20.07.2012 r.
Adršpach – Kolejny dzień rozpoczęliśmy od wizyty w Czechach, a konkretnie od słynnego Skalnego miasta – Adršpach. Po minięciu pierwszych wysokich głazów w pobliżu parkingu, doszliśmy nad turkusowe jeziorko otoczone skałami i lasem. Wytyczoną ścieżką ruszyliśmy zwiedzać to skamieniałe miasto, na którego ścianach XIX-wieczni turyści pozostawili wydrapane graffiti.
Większość miejsc posiada własne, czasem dość dziwne nazwy, takie jak dzban, fotel babci, głowa cukru, starosta i starościna, czy też kochankowie (nie sposób wszystkich wymienić). Doszliśmy do bramy gotyckiej wymurowanej w wąskim przejściu, która prowadziła przez skalny labirynt o wyjątkowo wysokich ścianach aż na słoniowy rynek i dalej też labiryntem po pomostach, gdyż dołem płynęła niewielka rzeczka Metuje. Po wyjściu z labiryntu skalnego weszliśmy w las, w którym znajdowały się kolejne formacje skalne. Doszliśmy do małego wodospadu wpadającego do jeziorka o wodzie zabarwionej na rudy kolor i dalej po schodach szliśmy w kierunku wielkiego wodospadu, który ukryty był w kolejnym labiryncie skalnym.
Dalej skierowaliśmy się do skalnego jeziorka, po którym popłynęliśmy w krótki rejs. Sympatyczny przewodnik w zabawny sposób po polsku i czesku opowiedział nam o jeziorku oraz rzucał dowcipami. Później szliśmy między kolejnymi skałami idąc raz w górę, a raz w dół, aż minęliśmy kapliczkę skalną. Wspięliśmy się stromym odcinkiem w górę do miejsca zwanego dużą panoramą, z którego rozciągał się piękny widok na skały przekraczające 100 m. Tylko w skalnym mieście można się wcisnąć w mysią dziurę, czyli przejście o szerokości 50 cm, aby potem lasem wrócić do dużego jeziora, mijając miejsce zwane Echo, w którym dobrze rozchodzi się głos (nie omieszkaliśmy wypróbować :-) ). Na koniec obeszliśmy dookoła szmaragdowej barwy jeziorko, po którym pływały łódki z turystami.
Chełmsko Śląskie – Wróciliśmy do Polski, gdzie rozpoczęliśmy od Chełmska Śląskiego i drewnianych domów tkaczy zwanych Dwunastoma Apostołami. Budynki zostały zbudowane w XVIII w. dla czeskich tkaczy, którzy produkowali tu wyroby z lnu. Do dziś zachowało się 11 połączonych ze sobą domów. Przeszliśmy na rynek, na którym stoją murowane domy z podcieniami tworząc z jednej pierzei swoiste arkady. Ogólnie wokół Rynku stoją bogate domy, które świadczą o dawnej świetności i zamożności miasta.
Lubawka – Do Lubawki przyjechaliśmy, aby obejrzeć zabytkowe kamieniczki wokół lubawskiego rynku. Kamienice w większości pochodzą z początku XVIII w., gdy miasto przeżywało boom gospodarczy związany z produkcją płótna przez miejscowych tkaczy. Dodać należy, że Lubawka słynęła z produkowanych w niej lnianych tkanin. Od tego czasu kamienice z podcieniami, w których handlowano płótnem, praktycznie nie uległy zmianom, jedynie niewielkim przeróbkom i dzięki temu Rynek jest tak interesujący. Dodatkowo na Rynku stoi ładny, klasycystyczny ratusz z XVIII w.
Kamienna Góra – Kamienna Góra to kolejne zabytkowe miasto, które rozkwitło dzięki produkcji i handlowi lnianymi tkaninami. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Rynku, wokół którego wznoszą się częściowo z podcieniami, barokowe kamienice z XVII i XVIII w. Co ciekawe ratusz Kamiennej Góry znajduje się nie przy Rynku, lecz kilka ulic dalej i jest ładną budowlą z początku XX w. Przeszliśmy ul. Karola Miarki z równie ładnymi budynkami, aż do jej końca, na którym w zielonej kamienicy z 1695 r., w Pizzerii zjedliśmy smaczne placki po węgiersku.
Przejechaliśmy na ulicę Zamkową w Kamiennej Górze, gdzie znajdują się ruiny renesansowego zamku z I połowy XVI w. nad rzeką Bóbr. Efektowna niegdyś rezydencja posiadała trzy skrzydła i wieżę. Po II Wojnie Światowej była użytkowana przez PGR do 1964 r., gdy niestety spłonęła. Z trudem w dzisiejszych pozostałościach, można dopatrywać się śladów dawnej świetności. Dostęp do ruin jest łatwy, więc swobodnie chodziliśmy wśród chaszczy w poszukiwaniu ozdób, przejść, piwnic, sklepień (kolebkowych i krzyżowych). Odkryliśmy, że zamek musiał być w większości pokryty okładzinami z piaskowca, niestety niewiele z tego się zachowało. W Kamiennej Górze był niegdyś zamek książęcy z II połowy XIII w. zwany Stróżą, oddalony o kilkaset metrów od renesansowego, ale z tego zamku nic nie pozostało, więc nie pokusiliśmy się o poszukiwania.
Krzeszów – W Krzeszowie znajduje się perła architektury barokowej w Polsce, czyli opactwo benedyktynów, później cystersów, a na końcu także benedyktynek, którego początki sięgają 1242 r. Na terenie opactwa można obejrzeć dwa kościoły, kaplicę Matki Boskiej oraz mauzoleum Piastów śląskich. Najpierw obejrzeliśmy bazylikę Wniebowzięcia NMP, która jest niezwykle ozdobna z niesamowitą ilością fresków i rzeźb. Co ciekawe w bazylice nie ma wcale linii prostych i ostrych kątów, a zamiast tego są wyłącznie linie faliste, miękkie i łagodne przejścia. Potem z przewodnikiem poszliśmy obejrzeć kościół Św. Józefa, którego wnętrze nie ustępuje urodą bazylice. W drodze do mauzoleum Piastów weszliśmy do niewielkiej kapliczki Matki Boskiej, a następnie do właściwego grobowca przylegającego do bazyliki. Choć trudno było nam w to uwierzyć, mauzoleum jest jeszcze bardziej ozdobne niż oba kościoły i przypomina raczej salę balową niż grobowiec.
21.07.2012 r.
Wielka Sowa – Zaparkowaliśmy w Sokolcu i czerwonym szlakiem ruszyliśmy na Wielką Sowę. Minęliśmy schronisko “Orzeł”, podziwialiśmy widoki na okoliczne wzgórza, aż weszliśmy w las, którym doszliśmy na sam szczyt (1015 m n.p.m.), który należy do tzw. Korony Gór Polski, co zajęło nam około godzinę. Aby obejrzeć okolicę weszliśmy na wieżę widokową o wysokości 25 m, zbudowaną ponad 100 lat temu. Widok jest bardzo ładny i dla niego warto wejść na Wielką Sowę. Dalej poszliśmy żółtym szlakiem na Małą Sowę (972 m n.p.m.) przez zniszczony las, dzięki czemu mieliśmy sporo widoków. Z Małej Sowy nieznakowaną drogą zeszliśmy do mocno zarośniętej Skały Gwarków i Drogi Gwarków. Z góry zeszliśmy czarnym szlakiem z powrotem do Sokolca.
Diabelska Maczuga – Gorzeszów – Diabelska maczuga stoi samotnie na łące przy drodze z Krzeszowa do Kochanowa, jest ogrodzona, ale swobodnie można do niej podejść. Jest to wyjątkowo malowniczy ostaniec o wysokości 8 m, zwany też Czarcią Maczugą. Jako ciekawostkę musimy podać, że tablica na skale upamiętnia setną rocznicę Bitwy Narodów pod Lipskiem, czyli największą porażkę Napoleona Bonaparte, a tym samym zwycięstwo koalicji antynapoleońskiej.
Głazy Krasnoludków – Głazy Krasnoludków inaczej Gorzeszowskie Skałki znajdują się około 2 km od Gorzeszowa. Dostęp do rezerwatu jest bardzo łatwy, ścieżka wiedzie przez las, w którym ponoć mieszkają krasnoludki :-) Bajkowe postaci mają ponoć dwie stopy wysokości, ogromne brody i stopy, a chodzą ubrane w płaszcze i kaptury. Niestety nie mieliśmy szczęścia i nie zobaczyliśmy ani jednego :-) Skały powstały 70 – 100 mln i są po prostu bryłami różowego piaskowca o różnym odcieniu, który uległ erozji. Niby zwykłe skały, ale jak malownicze! Mogliśmy rozwinąć wodze fantazji, starając się dopatrzeć w kamieniach o wysokości do 17 m różnych kształtów: zwierząt, grzybów, czy też przedmiotów codziennego użytku. Wśród skał rozsianych na długości 1,2 km wiedzie żółty szlak, który nie pozwala zgubić się w tym tajemniczym miejscu.
Kochanów – Do Kochanowa przyjechaliśmy, żeby zobaczyć unikatowy pomnik średniowiecznego prawa, czyli kamienny stół sędziowski wraz z siedzeniami, wykonane z piaskowca. Stół ma długość 2 m, 76 cm szerokości i 110 cm wysokości, a wokół niego stoi 8 kamiennych siedzisk, w tym dwa z oparciami. Co ważne w dawnych czasach rozstrzygały w tym miejscu spory i wydały wyroki, zarówno sądy wiejskie, jak i kościelne. Wiadomo, że wyroki były surowe i jak widać rozprawy odbywały się pod gołym niebem…
Różana – Czartowskie Skały – Na granicy wsi Różana i Łączna znajduje się ścieżka prowadząca do Czartowskich Skał, które przypominają raczej jeden monolit niż rozrzucone w lesie skały. Ciekawym elementem są skalne okna na szczycie, które uatrakcyjniają całość. Kolor piaskowca, z którego zbudowane są Czartowskie Skały to czerwony, od którego być może pochodzi nazwa, bo kojarzy się z ogniem piekielnym. Struktura piaskowca jest nietypowa, bo pasiasta, co daje wrażenie kamienia przesiąkniętego krwią…
Na koniec ponownie pojechaliśmy do Oberży PRL, ale tym razem na żeberka zgłodniałego Tankisty w sosie własnym z cebulką. Mniam, mniam :-)
22.07.2012 r.
Wojaczów – Zamek Konradów inaczej Grzędy – Z dużym poświęceniem, brnąc przez wysokie, kompletnie mokre trawy, przy temperaturze 9°C dotarliśmy do ruin zamku książęcego zwanego Grzędy lub Zamek Konradów, zbudowanego w XIV w. Do dziś zachował się jedynie porośnięty krzewami fragment wieży mieszkalnej. Ze szczytu pagórka rozciąga się za to całkiem ładny widok.
Czarny Bór – Ostatni cel naszej podróży to ruiny książęcego zamku w Czarnym Borze, zbudowanego w XIV w. Zatrzymaliśmy się na ulicy Zamkowej koło jednego z zabudowań i ruszyliśmy ścieżką przez mokradła, pośród których stoi samotna wieża z zamku. Myśleliśmy już, że nie dotrzemy do ruin, gdyż zapadaliśmy się w grząskim terenie i z trudem przedzieraliśmy się przez gęste krzewy. Doszliśmy praktycznie pod samą wieżę, od której oddzielała nas jedynie woda. No cóż “zdobywanie” zamków wymaga poświęceń.
Podsumowując wyjazd musimy dodać, że Dolny Śląsk i Góry Sowie pokazują jak piękna i różnorodna jest Polska, i że naprawdę warto ją zwiedzać!