1-3.05.2008 r.
1.05.2008 r.
Przezmark – Gdy dojechaliśmy na miejsce do naszej pierwszej atrakcji myśleliśmy, że nie uda nam się nic zobaczyć z wyjątkiem wieży zamkowej. Przywitała nas zamknięta brama i napis „własność prywatna”. Nie poddaliśmy się jednak i postanowiliśmy obejść zamek dookoła. Dostaliśmy się do fosy oddzielającej przedzamcze, które jest częściowo odbudowane i zamieszkane, od zamku głównego. Wspięliśmy się na zamek główny, który w przeciwieństwie do przedzamcza nie był ogrodzony, dzięki czemu możliwe było swobodne penetrowanie. Szczególnie spodobały nam się kamienne kolumny w pozostałościach piwnic. Cały ich rząd pośród zarośniętych ścian wygląda bardzo intrygująco. Dość długo obchodziliśmy pozostałości zamku zaglądając w każde miejsce.
Z zamku głównego było dobrze widać przedzamcze, które obecni właściciele odbudowali łącząc gotyk z pruskim murem. Wygląda to całkiem nieźle, choć trudno oceniać czy tak budowla mogła wyglądać w przeszłości. Najbardziej okazale prezentuje się czworoboczna wieża, do której nie ma dostępu. Mimo to zamek nam się bardzo podobał.
Morąg – Pierwszą z atrakcji czyli Pałac Dohnów znaleźliśmy bez problemów. Jest to okazały pałac, zbudowany na bazie murów miejskich i otacza go ładny park. Pałac z przodu wygląda jak rezydencja, zaś z tyłu dzięki wykorzystaniu murów miejskich bardziej przypomina zamek.
Stojąc za pałacem zobaczyliśmy zabudowania prawdziwego zamku w Morągu. Nie prezentuje się on zbyt okazale, gdyż jest to szary budynek, mało przypominający zamki krzyżackie. Wrażenie było całkiem słuszne, gdyż to co pozostało to w dużej mierze późniejsza nadbudowa. Podeszliśmy do bramy, gdzie powitała nas właścicielka, na którą musieliśmy chwilę poczekać, gdyż chodziła o kulach. Z chęcią oprowadziła nas po zamku. Okazało się, że zamek wzniesiono na palach, gdyż zbudowany został na cyplu otoczonym z trzech stron wodami jeziora.
Dobrze zachowała się fosa. Natomiast z pierwotnego zamku widoczna jest brama gotycka, fundamenty wież (częściowo zrekonstruowanych) oraz piwnice budynków. Weszliśmy również do środka czyli budynku składającego się z części gotyckiej, renesansowej i XIX – wiecznej. Miejsce okazało się bardzo klimatyczne, czy to za sprawą przewodniczki, czy też wyposażenia, a może jednego i drugiego. Weszliśmy do długiego korytarza, w którym znajdowały się stare meble i rozmaite bibeloty oraz piec, którym ogrzewany jest zamek.
Następnie weszliśmy na górę do dużej sali, która kiedyś pełniła funkcję kina. W pomieszczeniu unosił się dym z piecyka, którego delikatne smugi wywoływały atmosferę tajemniczości. Najcenniejszym elementem sali był sufit cały pokryty freskami. Następnie obejrzeliśmy jeszcze trzy pomieszczenia stylowo umeblowane, które udostępniane są dla gości mających chęć pozostać w zamku na noc. Szczególną atrakcję stanowi komnata z duchami. Jest to ładnie umeblowana sypialnia, w której podobno straszy i niejeden nie dotrwał w niej do rana. Ogólnie miejsce godne polecenia.
Miłakowo – Dzięki przewodniczce z Morąga byliśmy w stanie namierzyć ostatnie kilka kamieni z zamku krzyżackiego w Miłakowie. Trzeba przyznać, że jest to wyłącznie dla wybitnych koneserów. Za to dużo ciekawszy jest rynek w Miłakowie, którego różnorodne kamieniczki sprawiają bardzo przytulne wrażenie.
Dobre Miasto – Wizytę w Dobrym Mieście rozpoczęliśmy od wyszukania naszego noclegu czyli Pensjonatu „Ranczo w Dolinie”. Pokój znajdował się nad stajnią, ale na całe szczęście pachniał lepiej. Był dość ładny i zadbany. Po rozpakowaniu poszliśmy na zwiedzanie.
Zaczęliśmy od bazyliki czyli gotyckiej kolegiaty wraz z zabudowaniami. Następnym obiektem była efektowna Baszta Bociania, na której szczycie znajduje się gniazdo bocianów. Kawałek dalej obejrzeliśmy jeszcze kościół ewangelicki oraz kaplicę obrządku ukraińsko – bizantyjskiego. Uporczywie szukając czegoś do zjedzenia, natknęliśmy się na tabliczkę kierująca w stronę basenu. Zawróciliśmy jednak z powrotem do miasta, gdyż nie mogliśmy jakiegokolwiek baru. W końcu znaleźliśmy też rozsądną pizzerię. Najedliśmy się naprawdę do syta.
2.05.2008 r.
Orneta – Poranek przywitał nas mżawką, ale nie bacząc na nic, ku zdziwieniu obsługi, już o siódmej byliśmy na śniadaniu. Gdy wyjeżdżaliśmy deszcz był już silniejszy, a gdy dojechaliśmy do Ornety – lało. Na szczęście do zwiedzania nie było zbyt wiele, gdyż w obecnym budynku szkoły zachowały się ledwo widoczne relikty zamku. Najbardziej widoczne było usytuowanie zamku na skarpie nad rzeką. Wracając do samochodu obejrzeliśmy jeszcze interesujący gotycki kościół, który podobał nam się znacznie bardziej niż zamek.
Pieniężno – Gdy dojechaliśmy do Pieniężna zaskoczył nas całkowicie zrujnowany ratusz znajdujący się na rynku. Zamek był tuż obok i prezentował się znacznie bardziej okazale niż w Ornecie. Przede wszystkim pozostały z niego dwa budynki, jeden w całości, a drugi w ruinie oraz resztki murów. Zamek jest własnością prywatną i do jedynego ocalałego budynku nie można się dostać. Obeszliśmy go dookoła jak to tylko było możliwe i po stromej skarpie zeszliśmy nad rzekę Wałszę.
Wąwóz Wałszy – Początkowo nie wiedzieliśmy w którą stronę iść do wąwozu. Dopiero za trzecim razem trafiliśmy na właściwą ścieżkę. Zieleń w wąwozie była niezwykle soczysta, co nadawało mu specyficzny charakter. Szliśmy wzdłuż meandrującej rzeki. Bardzo wysokie brzegi dochodzące do czterdziestu metrów, porośnięte tajemniczym lasem, dodawały uroku temu miejscu. Wrażenia trochę psuł deszcz, ale nie przejmowaliśmy się tym zbytnio.
Lidzbark Warmiński – Zamek w Lidzbarku Warmińskim nas absolutnie nie zawiódł. To jeden z najpiękniejszym zamków w Polsce. Otoczony z wszystkich stron fosą, zachowany w całości jest jak żywcem wyjęty z czasów średniowiecznych. Obeszliśmy go najpierw dookoła, po czym poprzez mało atrakcyjne przedzamcze weszliśmy mostem drewnianym do warowni. Krużganki są przepiękne. Z przewodnikiem weszliśmy na pierwsze piętro, gdzie podziwialiśmy kilka komnat, w tym szczególnie piękny refektarz z freskami oraz śliczną kaplicą.
Mogliśmy również zajrzeć do lochów i studni. Oglądaliśmy także różne wnętrza, które zostały urządzone nie koniecznie tak jak można sobie wymarzyć. Najgorzej prezentowało się drugie piętro zupełnie nie przypominające pomieszczeń zamkowych, a do tego będące galerią mało atrakcyjnej sztuki współczesnej. Mimo to warto zwiedzić pomieszczenia powyżej dziedzińca. Z dziedzińca można było wejść jeszcze do kolejnych lochów oraz pomieszczeń z wystawą czasową bliżej nieokreślonych grafik. Ogólnie zamek jest przepiękną warownią, choć sposób prezentacji odbiega od ideału. Warto byłoby jeszcze zagospodarować przedzamcze, które w porównaniu do zamku właściwego straszy.
Następnie udaliśmy się do miasta w poszukiwaniu obiadu. Ostatecznie wylądowaliśmy w tawernie wzorowanej na wnętrzu statku, w której serwowano ryby. Po zjedzeniu obiadu podziwialiśmy przepiękną, okazałą bramę miejską.
Bisztynek – Nie mieliśmy problemu z namierzeniem wielkiego głazu, gdyż jest on dobrze widoczny z uliczki tuż przy blokach. Kamień ma rzeczywiście imponującą wielkość.
Smolajny – Pałac biskupa Krasickiego to ładna budowla pełniąca obecnie funkcję Zespołu Szkół Rolniczych. Jak przystało na rezydencję, znajduje się w ładnym parku z wieloma ciekawymi roślinami. Dodatkowo intersująco prezentowała się wieża bramna stojąca tuż obok.
Głotowo – Ostatnim punktem programu, nareszcie absolutnie bez deszczu, była kalwaria w Głotowie. Składa się ona z czternastu kaplic drogi krzyżowej i położona jest w wąwozie rzeki Kwilei.
Na początku schodzi się na samo dno wąwozu do pierwszej stacji drogi krzyżowej. Wrażenie jest niecodzienne, gdyż samo położenie sprawia, że człowiek czuje podniosłość tego miejsca. Efekt potęguje wyposażenie poszczególnych kaplic w dość realistyczne rzeźby, obrazujące Mękę Pańską. Stopniowo idąc od stacji do stacji wchodzi się coraz wyżej, a wieńczy wszystko kaplica – Golgota oraz kaplica – Grób Pański. Ciekawie pokazany został grób, gdyż jego ściana to praktycznie witraż, który daje ciekawy efekt.
Na koniec pojechaliśmy jeszcze sprawdzić godziny otwarcia basenu, gdyż postanowiliśmy następnego dnia z niego skorzystać.
3.05.2008 r.
Dobre Miasto – Ponownie o siódmej byliśmy na śniadanku i zaraz po nim ruszyliśmy na basen. Oczywiście byliśmy pierwsi i musieliśmy nawet poczekać, ale dzięki temu mieliśmy cały basen dla siebie. Był to cały kompleks składający się z: dużego basenu, jacuzzi, rury – zjeżdżalni i małego basenu z biczami wodnymi. W ciągu godziny skorzystaliśmy ze wszystkich atrakcji. Po pierwsze sporo sobie popływaliśmy, potem pomoczyliśmy się w jacuzzi – świetne i odprężające wrażenie. Kolejną zabawą było zjeżdżanie rurą. W międzyczasie skorzystaliśmy również z biczy wodnych.
Jeziorany – Z zamku w Jezioranach pozostało jedno całkowicie przebudowane skrzydło, w którym znajduje się obecnie Urząd Miejski. Trudno rozpoznać pierwotne przeznaczenie budynku, dlatego też nie wzbudził szczególnych wrażeń.
Barczewo – Podobno elementy zamku mieszczą się w pewnym niepozornym budynku, obecnie zajmowanym przez firmę. Budynek znaleźliśmy, ale do środka się nie dostaliśmy, żeby stwierdzić czy to prawda. Bardziej efektownie prezentował się park – jezioro, przy którym się zatrzymaliśmy.
Wrzesina – Pozostałości po zamku we Wrzesinie mimo szczerych chęci nie znaleźliśmy.
Karnity – Zamek w Karnitach to neogotycka budowla i zarazem sympatyczne miejsce. Obecnie mieści się w nim hotel. Położony jest nad jeziorem i stanowi teren rekreacyjny. Znajduje się tutaj mini zoo i stajania dla koni. Zameczek bardzo ładny.
Iława – Do Iławy zajechaliśmy bez wcześniejszego planowania. Postanowiliśmy pospacerować nad Jeziorakiem.
Jezioro znajduje się w samym centrum miasteczka i otoczone jest w dużej mierze deptakiem. Zaliczyliśmy bardzo przyjemny spacer.
PODSUMOWANIE
Wyjazd dość krótki, bo tylko trzydniowy, a jednak bardzo dużo zobaczyliśmy, odpoczęliśmy i mieliśmy dużo wrażeń.