Szlakiem Orlich Gniazd – 2022

06.05.2022 – 11.05.2022 r.

06.05.2022 r.

Doszliśmy do momentu, w którym zwiedziliśmy wszystkie wyznaczone sobie obszary i miejsca w Polsce. Postanowiliśmy więc, że od tej pory będziemy wracać do miejsc, które najbardziej się nam podobały. Byliśmy bardzo ciekawi jak pozmieniały się poszczególne atrakcje oraz przy tej okazji chcieliśmy zobaczyć to, czego jeszcze nie widzieliśmy. Jako pierwszy kierunek wybraliśmy północną część Jury Krakowsko-Częstochowskiej, gdzie byliśmy w roku 2003. Ówczesna trasa była nieco inna, uznaliśmy jednak, że mimo to nasza wycieczka odbędzie się pod hasłem – Szlakiem Orlich Gniazd.  Przy tej okazji, dla zabawy odtwarzaliśmy  zrobione wówczas zdjęcia. 

Jaskinia w Zielonej Górze 2003
Jaskinia w Zielonej Górze 2022

Kotowice – Tę krótką podróż rozpoczęliśmy już w piątek po pracy. Jadąc na nocleg do Kotowic zatrzymaliśmy się w Restauracji Cicha Woda w miejscowości Mstów na pysznego, godnego polecenia pstrąga po mstowsku, czyli smażonego z tartymi jabłkami i czosnkiem (dwie ryby z frytkami, surówkami, jednym piwem i colą – 73,45 zł). Wieczorem zameldowaliśmy się w obiekcie Jurajska Stokrotka, w którym wynajęliśmy wiosenny apartament, a raczej pokój typu studio z aneksem kuchennym.

Zamek w Ogrodzieńcu 2022
Zamek w Ogrodzieńcu 2003
Zamek w Rabsztynie – 2003
Zamek w Rabsztynie – 2022

07.05.2022 r.

Chechło – W 2003 r. Pustynia Błędowska nie zrobiła na nas zbyt wielkiego wrażenia, bo była mocno zarośnięta i niewiele przypominała wielką piaskownicę, której się spodziewaliśmy. Obecnie po rewitalizacji w latach 2013-2014 ponownie zasługuje na swoją nazwę. 33 km² piasku porastają jedynie niewielkie kępki typowo pustynnych roślin oraz przecina rzeka Biała Przemsza. Całość jest świetnie widoczna z platformy widokowej w miejscowości Chechło, aczkolwiek nie ma żadnych przeszkód by zejść nieco niżej i poczuć klimat tego miejsca.

Pustynia Błędowska, widok z Chechła

Klucze – Przejechaliśmy na ulicę Sosnową w Kluczach, skąd zielonym szlakiem ruszyliśmy w kierunku Pustyni Błędowskiej. Po drodze mieliśmy zamiar zobaczyć dwa “kolorowe” stawy. Zboczyliśmy nieco z drogi i po chwili stanęliśmy nad Stawem Czerwonym. Niewielki zbiornik wodny, wbrew nazwie, wcale nie był czerwony, tylko zielony. Otoczony bujną roślinnością staw wypełnia zagłębienie, wokół którego biegnie ścieżka, którą dochodzi się do drugiego jeziorka – Zielonego Stawu. Jest on rzeczywiście zielony od odbijających się w nim drzew.

Zielony Staw w Kluczach

Już tylko paręset metrów dzieliło nas od brzegów Pustyni. Doszliśmy do brzegu Pustyni, gdzie trwały właśnie prace przy budowie ścieżki biegnącej skrajem lasu. Niełatwo było przejść przez rozkopany i rozjeżdżony piach, jednak postanowiliśmy zrobić spacer przez punkty widokowe w postaci podestów ustawionych wprost na Pustyni. Po dość długim spacerze po piasku, zdecydowaliśmy wrócić do lasu i pójść do charakterystycznych Skałek nad Stawami, poniżej których są wejścia do starych sztolni, a same skałki posiadają okno, czyli przejście na przestrzał.

Skałki nad Stawami w Kluczach

Zeszliśmy ze Skałek i chcieliśmy wrócić na parking, na którym pozostawiliśmy samochód. Nie znając lasu, skręciliśmy w niewłaściwą ścieżkę, którą doszliśmy do dużego punktu widokowego na górze Czubatka, skąd rozciąga się rozległy widok na obie części Pustyni Błędowskiej, zarówno tej dostępnej z Chechła, jak tej, do której można dojść z Kluczy. Na szczęście, mimo błędu, mieliśmy zaledwie 900 m do samochodu.

Widok na Pustynię Błędowska z Czubatki

Rabsztyn – Kolejnym miejscem, które odwiedziliśmy po latach, były ruiny zamku w Rabsztynie, zbudowanego na Kruczej Skale w czasach Kazimierza Wielkiego, czyli w XIV w. Zaszła tu duża zmiana, bo zamiast opuszczonych, zaniedbanych resztek zamku, zastaliśmy częściowo odkopaną, odbudowaną i zadbaną warownię. Kupiliśmy bilety wstępu (18 zł za osobę w weekend) i pierwsze co zrobiliśmy, to zamówiliśmy dwa ciastka w-zetki i dwie kawy cappuccino. Odpoczynek przy kawie, z widokiem na zamek to bardzo relaksujące doświadczenie :)

Zamek w Rabsztynie

Na zamku odbudowano bramę wjazdową, znaczną część zamku górnego, mury, a także zbudowano salę wystawową kryjącą podziemia. Jak się dowiedzieliśmy od pracownika przebranego w średniowieczny strój, prace nadal postępują i istnieją plany dalszej odbudowy warowni. Weszliśmy w każdy możliwy zakamarek, włącznie z okrągłą wieżą zamku górnego.

Zamek w Rabsztynie

Rezerwat Pazurek – Rezerwat leśny i przyrody nieożywionej “Pazurek” był nowym miejscem na naszym szlaku. Zaparkowaliśmy na oznaczonym, leśnym parkingu i ufając wydrukowanej z Internetu mapie wybraliśmy drogę, która według nas powinna zaprowadzić do skał. Szliśmy, szliśmy i już dawno powinniśmy natrafić na skały, ale głazów “ani widu, ani słychu…”. Słyszeliśmy innych turystów, którzy zapewne tak jak my, błąkali się po lesie. W końcu postanowiliśmy zawrócić na parking, gdzie znaleźliśmy dużą tablicę informacyjną. Okazało się, że rezerwat znajduje się po przeciwnej stronie szosy…

Rezerwat Pazurek

Faktycznie, trafiliśmy nawet na szlak, który jak po sznurku, zaprowadził nas do celu. Najpierw weszliśmy do góry, ale znacznie lepszy widok był z dołu. Zeszliśmy w mroczny wąwóz, po którego obu stronach sterczały wysokie skały, mogące przywodzić na myśl wystające z ziemi pazury. Nie wiemy, czy stąd pochodzi nazwa, ale takie mieliśmy skojarzenie :) Wąwóz kończył się efektowną, wąską bramą skalną, czyli przejściem między dwoma wysokimi głazami. Jako, że był początek maja, wokół kwitły fioletowe kwiaty kilku gatunków, dodając uroku temu miejscu. Ogólnie jest to bardzo ciekawa i warta odwiedzenia atrakcja, zwłaszcza, że niemal bezludna.

Rezerwat Pazurek

Bydlin – Ruiny zamku w Bydlinie znalazły się na naszym szlaku za sprawą błędu popełnionego podczas pierwszej wycieczki w te strony. Mieliśmy wówczas bardzo skąpe informacje, z których wynikało, że w czasach historycznych zamek został przekształcony w kościół. Ile znaczy siła sugestii. Dopatrzyliśmy się pozostałości zamku w bydlińskim kościele parafialnym, który z zamkiem nie ma nic wspólnego, gdyż ruiny warowni znajdują się nieco dalej, naprzeciwko cmentarza, u wylotu drogi ze wsi…

Ruiny zamku w Bydlinie

Pozostałości XIV-wiecznej strażnicy stoją na niewielkim wzniesieniu. Do dziś zachowały się dość wysokie ściany budynku mieszkalnego, który rzeczywiście swego czasu stał się kościołem. Zamek został opuszczony pod koniec XVII w. i od tego czasu popada w ruinę. Pod zamkiem znajduje się inne ciekawe miejsce, czyli pole bitwy pod Krzywopłotami z czasów I Wojny Światowej, z którego pozostały liczne i wyraźne okopy. Tablice pokazują miejsce, w którym stała ziemianka, a nieco dalej zrekonstruowano obudowę okopu.

Okopy będące pozostałościami bitwy pod Krzywopłotami

Rezerwat Smoleń (Zamek Pilcza) – Zamek Pilcza w Rezerwacie Smoleń to kolejne zaskoczenie. Dawniej były to słabo dostępne, bardzo zarośnięte ruiny w równie zarośniętym rezerwacie. Dziś wszystko zostało ładnie oczyszczone i prezentuje się jako malownicza, trwała, lekko podrasowana ruina. Po zakupie biletu na parkingu (12 zł od osoby, nie da się kupić biletu w zamku), ruszyliśmy szlakiem na górę, by po kilku minutach stanąć przed furtą na jednym z dwóch dziedzińców zamku dolnego.

Zamek Pilcza – dziedziniec renesansowego zamku dolnego

Historia Zamku Pilcza sięga XIII w. Zwiedzanie zaczęliśmy od renesansowego zamku dolnego, który jest najbardziej rozległy, a na jego terenie znajdują się pozostałości budynków mieszkalnych oraz studnia. Stąd też można wejść na zamek górny, a w szczególności na odnowioną wieżę. Aby przejść na drugi zamek dolny – gotycki, trzeba wyjść z zamku renesansowego i przez bramę wjazdową wejść na dziedziniec. Tu nie zachowało się zbyt wiele, za to można wejść na część murów. Należy dodać, że całe otoczenie zamku jest bardzo ładne i stanowi rezerwat przyrody.

08.05.2022 r.

Zamek Pilcza – zamek górny

Skały Rzędkowickie – Z naszego noclegu mieliśmy bardzo blisko do Skał Rzędkowickich, bo zaledwie 4,5 km. Po dojeździe, idąc od parkingu trafiliśmy do pierwszych skał. Myśleliśmy zupełnie błędnie, że jest to Okiennik Rzędkowicki, a była to Wysoka i Płetwa, przed którymi znajduje się ołtarz Matki Boskiej. Aby naprawić błąd, wystarczyło odwrócić mapę “do góry nogami” i nagle wszystko zaczęło pasować :-)

Skały Rzędkowickie

Wapienne Skały Rzędkowickie są bardzo malownicze i rozciągają się na długości około 1 km. Wzdłuż formacji wytyczono zielony szlak pieszy, ale znaleźć tam możne wiele innych, wydeptanych przez turystów ścieżek. Najciekawsze skały to trzy sąsiadujące ze sobą – Mała Grań, Baszta i Turnia Szafa, a nieco dalej, najokazalszy – Okiennik Rzędkowicki z charakterystyczną dziurą – oknem oraz schroniskiem, zwanym Garażem. Podczas naszej wizyty pogoda była doskonała, więc większość kamieni okupowana była przez wspinaczy.

Okiennik Rzędkowicki

Góra Zborów – Rezerwat Góra Zborów znajduje się bardzo blisko Skał Rzędkowickich, jednakże trwał właśnie remont wiaduktu kolejowego, co oznaczało, że zamiast 4 km, musieliśmy jechać ponad 12 km. Rezerwat, to tak naprawdę dwie atrakcje: efektowny szlak z formacjami skalnymi oraz Jaskinia Głęboka (wstęp do Rezerwatu – 2 zł, zwiedzanie Jaskini Głębokiej – 15 zł). Kupiliśmy bilety na zwiedzanie Jaskini o 13:00 i poszliśmy na okrężną ścieżkę przyrodniczą po najciekawszych zakątkach rezerwatu.

Rezerwat Góra Zborów

Mieliśmy 2,5 godziny czasu, więc nie musieliśmy się spieszyć i dzięki temu mogliśmy wejść w każdy zakamarek. Najpierw minęliśmy okazałą skałę, która kryje wejście do Jaskini Głębokiej. Potem szliśmy przez las, dwukrotnie schodząc z utartych szlaków, żeby obejrzeć głazy z innej perspektywy. Ciekawym miejscem była Kryształowa Dziura, czyli pozostałość po jaskini, w której zawalił się strop. Po dłuższym spacerze dotarliśmy do największego skupiska skał na wysokim wzniesieniu, górującym nad okolicą. Była to właściwa Góra Zborów, zwana także Górą Berkową o wysokości 467 m n.p.m. Formacje nie dość, że same w sobie są niezwykle urokliwe, to do tego ze wzniesienia roztacza się przepiękny widok. Skały mają rozmaite, fantazyjne nazwy i są rajem dla miłośników wspinaczki skałkowej. Podczas zejścia zobaczyliśmy jeszcze Schronisko Kazamar na zboczu Góry Zborów w skale Cyrk.

Rezerwat Góra Zborów

Jaskinia Głęboka – Wróciliśmy jakieś pół godziny przed czasem i po krótkim odpoczynku, ruszyliśmy z przewodnikiem do Jaskini Głębokiej. Co ciekawe, 19 lat temu, w 2003 roku, jaskinia nie była zabezpieczona i można ją było eksplorować samodzielnie, na własną rękę i odpowiedzialność. Przypomnieliśmy sobie, że wchodziliśmy z zupełnie innej strony, po zwalisku kamieni i było to dość emocjonujące doświadczenie. Dziś wejście to jest niedostępne, a turystom udostępniono wygodne schody :-) Jaskinia ma 190 m długości przy różnicy poziomów aż 22,4 m, co oznacza, że jest rzeczywiście głęboka i dość stroma. Znaleźć tu można wszelkie rodzaje nacieków, jednakże szata została dość mocno zniszczona, więc nie ma zbyt wiele form krasowych. Zwiedzanie samej groty trwa około pół godziny i obejmuje w zasadzie dwie komory. Opiekunowie Jaskini Głębokiej nie zwracają zbyt dużej uwagi na wielkość grupy, więc niestety przyszło nam zwiedzać grotę w mało komfortowych warunkach…

Jaskinia Głęboka w Rezerwacie Góra Zborów

Bobolice – Zamek w Bobolicach, to warownia odbudowana niemalże od zera. W 2003 roku trwały prace rekonstrukcyjne, stała świeżo odnowiona brama i odbudowane mury zewnętrzne. 19 lat temu zaparkowaliśmy niemalże pod ruinami pod Bramą Bobolicką, czyli charakterystyczną skałą z dwiema podporami, a teraz znaleźliśmy wielki oficjalny parking, z którego prowadziła ścieżka do zamku. Kupiliśmy bilet łączony, który pozwalał na wejście na Błonia pod Zamkiem Bobolice, na zwiedzanie Zamku oraz do przejścia Grzędą Mirowsko-Bobolicką i wejście na Błonia Zamku Mirów, w cenie był także parking (70 zł za dwie osoby).

Zamek Bobolice

Zwiedzanie zaczęliśmy od obiadu w zamkowej restauracji. Zamówiliśmy kaczkę boboliczkę z kartoszką, czyli ziemniakami z kaszą oraz buraczkami i sosem żurawinowym. Do tego piwo rzemieślnicze Jurajska Pomarańcza z Browaru na Jurze, czyli piwo pszeniczne, lekko słodkie z wyraźnym aromatem pomarańczy. Obiad rewelacyjny, a do tego z widokiem na wspaniały zamek (obiad dla dwojga z piwem – 136 zł).

Zamek Bobolice

Sam zamek to warownia zbudowana przez Kazimierza Wielkiego w XIV wieku jako typowe orle gniazdo. Nie uniknął przebudowy oraz całkowitej ruiny po II Wojnie Światowej. Uratowany przez prywatnych właścicieli, po 12 latach prac, odzyskał blask, w kształcie zbliżonym do z XVI-wiecznego. Dziś można zwiedzać część pomieszczeń wyposażonych w stylowe meble, bibeloty i zbroje rycerskie. Całość okraszona jest wyjątkowo ładnymi widokami na okolicę.

Wnętrza Zamku Bobolice

Grzęda Mirowsko-Bobolicka – Po obejrzeniu wnętrz ruszyliśmy niedawno otwartą ścieżką, zwaną Grzędą Mirowsko-Bobolicką do drugiego zamku będącego w tych samych rękach, czyli zamku Mirów. Trasa o długości około 1 km początkowo prowadzi wykarczowaną przez las ścieżką, a potem otwartym terenem wzdłuż różnych wapiennych, jurajskich skał. Główną atrakcją jest doskonały widok na odbudowywane obecnie, kolejne orle gniazdo.

Zamek Mirów widziany z Grzędy Mirowsko-Bobolickiej

Mirów – Zamek Mirów jeszcze nie tak dawno był tzw. trwałą ruiną, do której był nieograniczony dostęp. Dziś stopniowo staje się kompletną warownią, do której jednak nie ma dostępu. Pierwotnie, w XIV w. była to kamienna strażnica, stopniowo rozbudowywana. Zamek został zniszczony podczas potopu szwedzkiego i popadał w ruinę, z której podnoszą go obecni właściciele. Planowana jest jednak tylko częściowa rekonstrukcja tej malowniczej budowli. Czekał nas jeszcze powrót na parking, ale tym razem wybraliśmy spacer szosą.

Zamek Mirów

09.05.2022 r.

Okiennik Wielki – Następnego dnia rozpoczęliśmy od jednej z najbardziej charakterystycznych skał Jury Krakowsko-Częstochowskiej, czyli Okiennika Wielkiego niedaleko Zawiercia. Mieliśmy wątpliwości jak podjechać w pobliże atrakcji, gdyż wiodły do niej tylko ścieżki rowerowe. Ostatecznie zostawiliśmy samochód kilkaset metrów od Okiennika i pieszo podeszliśmy do skały. Po dziewiętnastu latach okolica była zdecydowanie bardziej zarośnięta, więc nie byliśmy do końca pewni jak dojść do najlepszego punktu widokowego. W końcu wybraliśmy właściwą ścieżkę i mogliśmy napawać się widokiem tej interesującej skały. Co ciekawe, można dojść do samego okna, jednakże wymaga to dobrych butów i odrobiny samozaparcia, gdyż ścieżka jest dość stroma.

Okiennik Wielki

Góra Birów – Nieodwiedzonym dotąd miejscem na naszym szlaku było grodzisko na Górze Birów. Wzgórze o wysokości 461 m n.p.m. było wielokrotnie zamieszkane w różnych okresach dziejów, począwszy od neolitu, a skończywszy na średniowieczu. W latach 2007-2008 na szczycie odtworzono osadę w kształcie z XIII w., którą można zwiedzać. Zatrzymaliśmy się na parkingu oddalonym niecały kilometr od grodziska i przez przyjemny las dotarliśmy do kasy i stromych, drewnianych schodów prowadzących do bramy i na majdan grodziska (bilet normalny, łączony z Zamkiem Ogrodzieniec – 27 zł).

Gród na Górze Birów

Musieliśmy chwilę zaczekać, bo byliśmy na miejscu przed czasem. Wejścia do grodziska chroni wał skrzyniowy, drewniano-ziemny z palisadą oraz wieżą obronną. Wewnątrz stoją w zasadzie trzy obiekty – dom mieszkalny z bardzo ładnym i ciekawym wyposażeniem, wieża strażnicza z wystawą archeologiczną oraz wieża obserwacyjna na skale. Wartością dodaną są piękne widoki. Szkoda tylko, że gród nie jest zbyt zadbany, a konstrukcje drewniane ulegają stopniowemu zniszczeniu, czego efektem jest brak możliwości wejścia na wał, który grozi zawaleniem… Mimo to, warto tu spędzić parę chwil, choć szczerze mówiąc, spodziewaliśmy się czegoś więcej…

Gród na Górze Birów

Ogrodzieniec – W pobliskim Ogrodzieńcu (z parkingu na parking przejechaliśmy zaledwie 800 m), znajduje się kilka atrakcji. Najważniejszą z nich jest oczywiście zamek, poza tym jest tu Park Ogrodzieniec, na który składa się Park Miniatur, Park Doświadczeń Fizycznych, Dom Strachów, Park Rozrywki oraz Tor Saneczkowy.

Skały otaczające zamek w Ogrodzieńcu

Zwiedzanie rozpoczęliśmy od… gofrów z bitą śmietaną i owocami oraz kawy (dwa gofry + dwie kawy – 48 zł), a wszystko to z widokiem na piękny zamek z XIV w. zbudowany przez Kazimierza Wielkiego. Posileni ruszyliśmy do warowni, która znajduje się w otoczeniu wapiennych skał. Dobrze wyznaczona trasa zwiedzania prowadzi przez wszystkie dostępne dla turystów miejsca. Jedynym problemem była konieczność “wstrzelenia się” w przerwę między wycieczkami, które jedna po drugiej utrudniały nam spokojne delektowanie zabytkiem. Weszliśmy przez basztę bramną na Dziedziniec Pański, na którym 19 lat temu były dekoracje do filmu Zemsta z 2002 r.

Zamek w Ogrodzieńcu

Dziś wszystko jest odsłonięte i bardziej widać, że znaczna część warowni jest w ruinie. Z dziedzińca poszliśmy do kuchni, a potem wyżej na zamek wysoki skąd ruszyliśmy do pomieszczeń mieszkalnych dawnych właścicieli zamku, a później do części rycerskiej i gospodarczej. Ruiny są surowe i nie ma w nich żadnego wyposażenia, ale za to jest wielkie pole dla wyobraźni. Po wyjściu z właściwego zamku, można obejrzeć jeszcze salę tortur ulokowaną w grocie, czyli tzw. męczarnię Warszyckiego, związaną z XVII-wiecznym właścicielem warowni, będącym strasznym okrutnikiem. Nie dość, że był bardzo srogi dla poddanych i karał batami za każde przewinienie, to wyjątkowo źle traktował swoje żony. Ponoć pierwszą z nich zamurował, drugą publicznie chłostał, a co ciekawe przy trzeciej stał się pantoflarzem… Do tego wszystkiego był bardzo chciwy, więc do dziś jako duch strzeże swoich skarbów.

Zamek w Ogrodzieńcu

Następnie udaliśmy się do Parku Doświadczeń Fizycznych (bilet łączony do wszystkich atrakcji Parku Ogrodzieniec, bez Toru Saneczkowego – 55 zł, oddzielnie każda atrakcja – 18 zł, przejazd torem-rynną – 8 zł), gdzie największe wrażenie zrobił na nas symulator dachowania samochodem oraz symulator lotu. Wrażenia z dachowania Smartem nie należą do zbyt przyjemnych, a maszyna pozwalająca na odczucie przeciążeń, którym są poddawani piloci, może przyprawić o mdłości… Mimo to, trzeba tego spróbować. Pozostałe maszyny oraz instalacje są może mniej spektakularne, ale również bardzo ciekawe. Mamy tu wiele doświadczeń wizualnych, dźwiękowych oraz złudzeń optycznych.

Symulacja dachowania smartem w Parku Doświadczeń Fizycznych w Ogrodzieńcu

Nie oparliśmy się zjazdowi Torem Saneczkowy, czyli metalową rynną, po której zjeżdża się niewielkim wózeczkiem z hamulcem, który pozwala na regulację prędkości, szczególnie na ostrych zakrętach, których nie brak na trasie. Przejazd jest całkiem emocjonujący…

Park Miniatur w Ogrodzieńcu

Stąd przeszliśmy na drugą stronę uliczki do Domu Strachów, w którym krążyliśmy po ciemnych korytarzach, słuchając mrożących krew w żyłach legend. Całość była okraszona efektami specjalnymi, które potęgowały wrażenie. Z gabinetem strachu sąsiaduje Park Miniatur, na który składają się zamki na Szlaku Orlich Gniazd w skali 1:25 wraz z ukształtowaniem terenu oraz średniowieczne machiny oblężnicze. Całość znajduje się na ładnym terenie z widokiem na Zamek Ogrodzieniec. Zarówno Dom Strachów, jak i Park Miniatur są warte odwiedzenia.

Park Miniatur w Ogrodzieńcu

Na koniec wizyty w Ogrodzieńcu weszliśmy do Karczmy Jurajskiej na obiad, na który wybraliśmy pierogi z kaczką polane sosem serowym oraz golonkę po zbójnicku pieczoną w warzywach z frytkami i tartym chrzanem. Do tego znowu wypiliśmy piwo z Browaru na Jurze – Dzika Wiśnia i Motocyklowe – bezalkoholowe (cały obiad dla dwóch osób – 130 zł).

Golonka po zbójnicku w Karczmie Jurajskiej w Ogrodzieńcu

10.05.2022 r.

Jaskinia w Zielonej Górze – Z samego rana pojechaliśmy do Rezerwatu przyrody Zielona Góra znajdującego się nieopodal wsi Kusięta, którego największą atrakcją jest jaskinia. Od drogi trzeba podejść ścieżką kilkaset metrów do niepozornego wejścia do groty, które ulokowane jest w lekkim zagłębieniu. Aby dostać się do środka, trzeba przejść fragment o wysokości nieco ponad 1 m, a potem jest już znacznie wyżej i można się spokojnie wyprostować.

Kolumny naciekowe w jaskini w Zielonej Górze

Cała grota ma 140 m, z czego przejść można kilkadziesiąt. W jaskini dostępne są w zasadzie dwie sale, pierwsza większa i druga mniejsza i niższa, do której trzeba się przecisnąć między kolumnami naciekowymi. To właśnie stalagnaty są największą atrakcją groty, gdyż nie ma na Jurze drugiej jaskini z taką ilością kolumn. Jaskinia nie jest trudna w eksploracji, wystarczy pokonać lęk przed ciemnością, zabrać dobre latarki, solidne buty i już można poczuć się jak grotołaz :-)

Kolumny naciekowe w jaskini w Zielonej Górze

Olsztyn – Do zamku w Olsztynie koło Częstochowy było bardzo blisko. Zaparkowaliśmy na dużym parkingu i poszliśmy zwiedzić malownicze, choć dość nikłe ruiny zamku, którego początki sięgają XIII w. (wstęp dla dorosłych – 10 zł). Obecnie trwają prace rekonstrukcyjne w najlepiej zachowanej części zamku, dlatego też jest ona w zasadzie niedostępna, choć większość turystów przechodzi przez zniszczony, prowizoryczny płot pod wysoką, cylindryczną wieżę. Dla zwiedzających otwarta jest za to niewielka kwadratowa wieża sołtysia (dodatkowy bilet – 4 zł), z której widać dokładnie całe założenie zamkowe, okoliczne wzgórza i miasto Olsztyn. Zwiedzanie Olsztyna zakończyliśmy kawą i ciastkiem w pobliskiej Cafe Consonni.

Ruiny zamku w Olsztynie

Góra Biakło – Charakterystyczny szczyt o w wysokości 340 m n.p.m., na którym znajduje się stalowy krzyż. Góra Biakło zwana jest Jurajskim Małym Giewontem i położona raptem 2 km od zamku w Olsztynie. Weszliśmy na tę skalistą, malowniczą górkę, z której rozciągają się piękne widoki, a w tym także na olsztyńską warownię. Nie mieliśmy tak dużo czasu na kontemplację krajobrazu, ponieważ za nami na Biakło weszła hałaśliwa wycieczka szkolna…

Góra Biakło

Sokole Góry – Z Góry Biakło zeszliśmy zielonym szlakiem w las do rezerwatu Sokole Góry. Tam panowała cisza i całkowity spokój :-) Niespiesznym krokiem szliśmy przez rezerwat, który chroni wapienne wzgórza całkowicie pokryte lasem mieszanym, w którym dominują buki. Dotarliśmy do skrzyżowania ze szlakiem czerwonym, wiodącym przez najwyższe wzgórza Sokolich Gór, czyli Pustelnicę (400 m n.p.m.) i Puchacza (402 m n.p.m.). Tak naprawdę, trzeba nieco zejść z czerwonego szlaku, żeby wejść na sam szczyt obu górek. Na skrzyżowaniu z żółtym, skręciliśmy w prawo i obeszliśmy dookoła niemalże cały rezerwat, aż doszliśmy do szosy w kierunku Olsztyna. Pozostał nam spacer do parkingu. Całość przez Górę Biakło to około 9 km miłego, aczkolwiek niezbyt spektakularnego spaceru.

Góra Biakło

Zupełnie niedaleko znajduje się Bar Leśny polecony nam na zamku w Olsztynie. Tu zamówiliśmy ogromne szaszłyki na frytkach z trzema surówkami, ketchupem i musztardą oraz piwem (obiad dla dwojga – 100 zł). Stosunkowo niedrogo, a bardzo smacznie.

Rezerwat Sokole Góry

Pustynia Siedlecka – Niewiele osób wie, że prócz Pustyni Błędowskiej na tym obszarze znajduje się druga pustynia – Siedlecka. Nieopodal miejscowości Siedlec znaleźć można obszar piasków lotnych o powierzchni 25 ha, czyli raptem ¼ km². Nie jest ona może aż tak spektakularna, a przede wszystkim odnieśliśmy wrażenie, że przez ostatnie 19 lat bardziej zarosła. Wejście na wysoką wydmę stanowi jednak niezłą gratkę i namiastkę wędrówki po prawdziwej pustyni, czego efektem są buty pełne piasku ;-) Po wejściu na górę żwiru, mieliśmy doskonały widok na całą Pustynię Siedlecką oraz okolicę.

Pustynia Siedlecka

Brama Twardowskiego – Dobre 3 km od Pustyni Siedleckiej znajduje się ciekawa formacja skalna, czyli Brama Twardowskiego. Wapienna skała tworzy malowniczy most skalny, z którym wiążą się ciekawe legendy. Pierwsza z nich mówi o imć Twardowskim, który startował z tego miejsca na Księżyc na diabelskim kogucie, a dowodem na to są ślady pazurów pozostawione na skale. Druga legenda powinna zainteresować panny, które chcą stać się w najbliższym czasie mężatkami, gdyż przejście przez Bramę Twardowskiego ponoć to gwarantuje.

Brama Twardowskiego

Diabelskie Mosty – Kilkaset metrów dalej, można obejrzeć kolejną ciekawą formację skalną, zwaną Diabelskimi Mostami. Nazwa ta pochodzi od mostków, które rozwieszone były dawniej pomiędzy trzema skałami o wysokości 15-18 m. Oczywiście miejsce to, jak wszelkie skałki na Jurze, jest miejscem uprawiania wspinaczki.

Diabelskie Mosty

11.05.2022 r.

Wyjazd był dość krótki, ale bardzo intensywny, obfitujący w ciekawe miejsca i wzbudzający bardzo miłe wspomnienia. Znajduje się tu tak dużo atrakcji, że każdy może znaleźć coś dla siebie z gwarancją, że nie będzie się nudził, a nam pozostał nam już tylko powrót do domu…