12-15.08.2016 r.
12.08.2016 r.
Sobótka – Postanowiliśmy skorzystać z długiego weekendu bez konieczności brania urlopu z pracy. Zadanie ułatwił nam polepszający się z roku na rok stan dróg w Polsce, gdyż dzięki autostradzie i ekspresówce w 3 h i 45 minut dotarliśmy z Torunia do Sobótki :-) Gdy zbliżaliśmy się do celu naszej podróży, mogliśmy podziwiać wyróżniający się w krajobrazie efektowny Masyw Ślęży. Bez problemu namierzyliśmy Hotel Pod Jeleniem znajdujący się na Rynku tego sympatycznego miasta. Dodać musimy, że Hotel znajduje się w zabytkowej kamienicy, pokoje są ładnie wyposażone, obsługa bardzo miła, śniadania obfite i smaczne, a jedzenie w restauracji naprawdę godne polecenia. Wyszliśmy na mały rekonesans, aby ustalić, gdzie zaczyna się szlak na Ślężę i do pobliskiej pizzerii La Strada, w której zjedliśmy bardzo dobrą pizzę.
13.08.2016 r.
Ślęża – Po śniadaniu ruszyliśmy na szlak na Ślężę (czerwony, zaczynający się przy kościele Św. Anny). Początkowo szliśmy ulicą Św. Anny, aż do Hotelu Sobotel, obok którego skręciliśmy w ścieżkę prowadzącą na górę. Szlak wiódł przez gęsty las i był w miarę prosty. Nie był stromy, a jedyną trudność stanowiły drobne kamienie. Po drodze minęliśmy dwie pogańskie rzeźby kultowe: niedźwiedzia i pannę z rybą, znajdujące się w ochraniającej je klatce, aczkolwiek mocno zniszczonej. Rzeźby są związane z kultem solarnym, o czym świadczą wyryte znaki krzyża. Na szczycie Ślęży (718 m n.p.m), która należy do Korony Gór Polski, znajduje się kościół, schronisko i pozostałości zamku, a wejście na nią zajęło nam 1 h 45 minut.
Na górze zaczęliśmy od poszukiwania resztek XIV wiecznej warowni, które kryją się za kościołem oraz pod nim. Potem weszliśmy schodami do kościoła, u którego wejścia przywitał nas przemiły proboszcz pobliskiej parafii, który z poświęceniem podjął się ratowania kościoła (bilet wstępu, a raczej cegiełka na odbudowę – 5 zł). Dziś jest to pięknie wyremontowana świątynia, a jeszcze kilka lat temu przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. Zeszliśmy do podziemi, aby obejrzeć relikty zamku i kościoła romańskiego z XII wieku. Wnętrza kościoła są dostępne od piątku do niedzieli w godzinach: 11:00 – 17:00. Potem weszliśmy na dzwonnicę, która stanowi wieżę widokową dająca rozległy widok na okolicę.
Zejście ze szczytu kontynuowaliśmy czerwonym szlakiem, ale w przeciwną stronę. Zaskoczyło nas, że zejście było znacznie bardziej strome i wiodło często wąziutką ścieżką.
Będkowice – Po dojściu do szosy, czekał nas 2-kilometrowy marsz do dworu obronnego w Będkowicach, który pochodzi z XVI w., a obecnie jest własnością prywatną, do której dostępu broni płot. Teren wokół zamku jest zadbany, aczkolwiek sama budowla prócz tego, że jest w “jednym kawałku” oraz nowego dachu, wygląda na nieużytkowaną, a szkoda bo można byłoby ją ciekawie zagospodarować.
Od dworu poszliśmy dalej szosą (ponad 800 m) do Rezerwatu Archeologicznego chroniącego grodzisko Ślężan i cmentarzysko kurhanowe z VIII do XIII w. Zapowiadało się ciekawie, weszliśmy przez drewnianą bramę, za którą stała tablica informacyjna. Weszliśmy na grodzisko, na którym zrekonstruowano trzy chaty i studnię. Dwie z chat były otwarte i posiadały wyposażenie. Stąd poszliśmy w kierunku kolejnych obiektów, dotarliśmy do tablicy informującej o cmentarzysku kurhanowym.
Weszliśmy w leśną ścieżkę kierując się za znakami w kształcie figury prehistorycznego niedźwiedzia i z trudem zauważyliśmy dwa niewielkie kurhany. Przeszliśmy dookoła i wróciliśmy na główną ścieżkę przy której stały znacznie lepiej oznaczone kolejne trzy kurhany. Mimo szczerych chęci z kilkudziesięciu kurhanów namierzyliśmy zaledwie pięć, a innych obiektów, czyli kręgu kultowego oraz grobli ze średniowiecznym stawem nie byliśmy w stanie znaleźć. Generalnie miejsce powinno być ciekawe, ale brak pomysłu na zagospodarowanie rezerwatu… Pozostał nam powrót do Sobótki (3,2 km) szosą, a pod koniec chodnikiem.
Borzygniew – Potem wsiedliśmy do samochodu i podjechaliśmy do miejscowości Borzygniew, gdzie znajdują się okazałe ruiny renesansowego zamku z początku XVII w. Na fasadzie dostrzec można resztki detali architektonicznych, renesansowe szczyty i portal. Niestety wewnątrz niemal wszystko jest zawalone i całkowicie porośnięte roślinnością. Na tyle ile się dało weszliśmy do środka, aby obejrzeć resztki sklepień znajdujące się tuż po minięciu portalu oraz ściany wewnętrzne. Szkoda, że efektowny zabytek tak niszczeje… Nieopodal zamku rozciąga się widok na Jezioro Mietkowskie, mimo, że sztuczne, to i tak malownicze.
Domanice – Praktycznie po drugiej stronie jeziora, jadąc drogą wzdłuż tamy, dojeżdża się do wsi Domanice, w której znajduje się XIII – wieczny zamek rycerski, który po przebudowie w 1600 r. stracił walory obronne, a po kolejnych w XVIII i XIX w. przekształcony został w monumentalny pałac. Dziś zamek jest kompletnie niedostępny, ogrodzony płotem, obrośniętym bujną roślinnością i przez to trudno zobaczyć jak naprawdę wygląda. Przed mostem prowadzącym do zamku stoją zabudowania folwarczne z XIX w., które same w sobie są niezłą atrakcją i świadczą o świetności i bogactwie dawnych właścicieli. Przez otwarte drzwi widać było kolumny i sklepienia, a na jednym z budynków poniżej tympanonu interesującą płaskorzeźbę przedstawiającą starożytny rydwan. Dodać musimy, że wjazd do folwarku znajduje się przy wyjątkowo niebezpiecznym zakręcie, bo praktycznie nie widać kto nadjeżdża z przeciwka. Mimo, że nie jest to ruchliwa droga, o mały włos mielibyśmy stłuczkę…
Sobótka Górka – Na koniec dnia czekała nas wyjątkowa niespodzianka, bo pięknie zachowany i w dużej mierze odrestaurowany zamek, a raczej zespół pałacowo – klasztorny mający swe początki w XII w. Nie spodziewaliśmy się, że uda nam się obejrzeć zamek wewnątrz, jednakże bardzo przyjazna pracowniczka, pozwoliła nam zajrzeć do wszystkich dostępnych pomieszczeń. Obecnie znajduje się tu niewielki hotel (cztery pokoje) i restauracja. Obeszliśmy efektowną bibliotekę, jadalnię z wielkim kominkiem oraz salonik. Na koniec poszliśmy do wielkiej sali romańskiej urządzonej w dawnym kościele, zbudowanym na miejscu palatium, którego prezbiterium stanowiła romańska kaplica (palatium i kaplica z XII w.). Dziś jest to sala konferencyjna lub biesiadna, w zależności od potrzeb.
Sobótka – Mieliśmy jeszcze czas na późnopopołudniowy spacer po Sobótce. Miasteczko jest niewielkie, ale bardzo przyjemne. Na nieregularnym rynku stoją zadbane kamienice i ratusz oraz kościół p.w. Św. Jakuba, w którego fasadę wmurowano prehistoryczną rzeźbę. Jednym z ciekawszych budynków tuż za Rynkiem, jest Muzeum Ślężańskie. Potem poszliśmy w kierunku gotyckiego kościoła Św. Anny, który obejrzeliśmy przez kratę. Niestety musiał być bardzo zniszczony, gdyż niemal całe wyposażenie jest nowe. Ciekawostką są dwie rzeźby stojące obok kościoła: prehistoryczny grzyb, a raczej dolna część postaci ludzkiej i XII-wieczny lew.
Na koniec dnia zjedliśmy w naszym Hotelu polędwiczkę w sosie winno-grzybowym z podsmażanymi kopytkami i dwiema surówkami (30 zł za porcję), które zakropiliśmy lokalnym piwem Sobótka-Górka 12° (9 zł za butelkę 0,33l, miejscowa manufaktura piwna oferuje jeszcze wersję 16° za 10 zł). Jedno jest pewne zarówno obiad, jak i trunek, wyborne!
14.08.2016 r.
Panków – Z samego rana obejrzeliśmy ruiny XIV-wiecznego zamku przebudowanego w XVII w. na barokowy pałac. Jest to własność prywatna, ale udostępniona turystom jako trwała ruina. Do środka prowadzi most, a dookoła budowlę otacza fosa. Byliśmy zadowoleni, że udało nam się obejrzeć również piwnice, gdyż są rozległe i mają dobrze zachowane sklepienia. Pozostałości składają się z czworobocznej wieży bramnej, muru kurtynowego, ruin pałacu i mostu nad fosą.
Piotrkowice Świdnickie – Ten renesansowy zamek rycerski z II połowy XVI w., a raczej dwór obronny, można obejrzeć tylko z daleka, gdyż wszędzie powieszono tabliczki: własność prywatna – wstęp wzbroniony. Na szczęście ta okazała budowla jest dobrze widoczna z drogi. Widać, że obecny właściciel prowadzi w budowli prace remontowe, a przynajmniej wymienił już dach i okna. Oby tylko na tym nie poprzestał.
Jaworzyna Śląska – Zajechaliśmy do Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa w Jaworzynie Śląskiej, w którym dowiedzieliśmy się, że zabytkowy pociąg, na który zakupiliśmy wcześniej bilet przez Internet (bilet normalny na trasie Jaworzyna Śląska – Świdnica – 24 zł w dwie strony), odjeżdża z dworca znajdującego się kilkaset metrów od Muzeum. W tym samym czasie lokomotywa była przygotowywana do podróży, a raczej należy powiedzieć, że rozpalano ogień w jej kotle. Mając bilety mogliśmy od razu wsiąść do zabytkowego wagonu z 1929 r. Inni pasażerowie mogli zakupić bilet przed pociągiem od prawdziwego, współczesnego konduktora. Nie tak łatwo było otworzyć okno w wagonie, gdyż otwiera się je zupełnie inaczej niż dziś. Nie obyło się bez instruktażu przewodnika z Muzeum, który towarzyszył turystom podczas całej podróży, opowiadając trochę o historii, zabytkach i widokach za oknem. Przejażdżka do Świdnicy trwała 12 minut, ale była niezapomniana.
Świdnica – Wysiedliśmy na zabytkowym dworcu w Świdnicy, który jest pięknie odrestaurowany. Ruszyliśmy na pobliski Rynek, którego środek jest zabudowany Ratuszem i innymi budynkami. Kamienice są zadbane i reprezentują różne style architektoniczne od renesansu, aż po secesję. Na Rynku stoją również ozdobne fontanny i Kolumna Św. Trójcy. Przeszliśmy do pozostałości zamku książęcego z końca XIII w., z którego do dziś zachował się jedynie portal wbudowany w kościół, a obecnie Zbór Zielonoświątkowy oraz piwnice, których nam nie udało się zobaczyć.
Kolejnym ważnym zabytkiem, a może najważniejszym, był Kościół Pokoju z XVII w., czyli największa drewniana świątynia w Europie, zbudowana bez użycia gwoździ, a mieszcząca aż 7500 wiernych. Mieliśmy sporo szczęścia, bo trafiliśmy na końcówkę koncertu organowego, dzięki czemu mogliśmy usłyszeć piękne brzmienie organów oraz obejrzeć rozświetlone wnętrze kościoła. W barokowym wystroju na szczególną uwagę zasługują dwa zespoły organów, ołtarz główny, ambona oraz loże rodowe zasłużonych mieszczan i władców ziemi świdnickiej. Efekt wspaniały, naprawdę warto zobaczyć.
Wokół kościoła znajduje się cmentarz ewangelicki ze starymi nagrobkami. Kolejnym miejscem była Apteka Pod Bykami, której nazwa pochodzi od naturalnej wielkości byków, których łby z prawdziwymi rogami wystają z fasady oraz pobliska katedra. Przez Rynek wróciliśmy na dworzec, gdzie po chwili podjechał nasz zabytkowy pociąg, który w 11 minut dowiózł nas do Jaworzyny Śląskiej.
Jaworzyna Śląska – Z dworca wróciliśmy do Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa, w którym zgromadzono bardzo dużą ilość zabytkowych lokomotyw (40) i wagonów (ponad 50) oraz inne zabytki przemysłu (bilet normalny 17 zł, upust 10% dla posiadaczy biletu na zabytkowy pociąg). Zwiedzanie rozpoczęliśmy od parowozowni, przed którą stoją lokomotywy z różnych lat i różnych stron świata. Wewnątrz stoją kolejne eksponaty. Najfajniejsze jest to, że do sporej części lokomotyw i wagonów można wejść, czego nie omieszkaliśmy zrobić :-)
Za parowozownią znajdują się pomieszczenia, w których są różne wystawy, np. zabytkowych polskich motocykli, makiet obiektów przemysłowych, drukarnia, wystawa zabawek, zabytkowych radio i gramofonów i parę innych. Na zewnątrz stały na kilku torach całe składy wagonów oraz kolejne lokomotywy. Był też wagon WARS, w którym można było zjeść posiłek oraz wagony z wystawą dotyczącą repatriantów. Nie wszystkie eksponaty są w idealnym stanie, ale jak widać było, Muzeum stopniowo stara się je wyremontować. Na koniec trafiliśmy na małą wystawę zabytkowych komputerów, szczególnie różnych modeli Amigi.
Pastuchów – W Pastuchowie stoi zamek, a precyzyjnie mówiąc renesansowa wieża mieszkalna z II połowy XV w. lub początku XVI w., do której w późniejszych wiekach dobudowano dwór i zabudowania gospodarcze. Niestety wieża była niedostępna, przynajmniej w niedzielę, gdyż biura w dworze były zamknięte i nie było nikogo kto mógłby nam ją otworzyć. Sama budowla wygląda, że jest w niezłym stanie, a we dworze prócz biur są mieszkania prywatne.
Waligóra – Ostatnim celem dnia było wejście na najwyższy szczyt Gór Kamiennych, a dokładnie pasma Gór Suchych, czyli Waligórę (936 m n.p.m.) należącą do Korony Gór Polski. Pojechaliśmy do Andrzejówki i pod tamtejszym schroniskiem zostawiliśmy samochód. Stąd żółtym szlakiem ruszyliśmy w górę.
Znaki szlakowe pokazywały, że wejście zajmuje zaledwie 15 minut, a do podejścia było około 130 m przewyższenia. Rzeczywiście da się wejść na Waligórę w 15 minut, ale co to za 15 minut! Jakież było nasze zdziwienie, że po początkowym prostym odcinku zaczęła się bardzo stroma ścieżka po osypujących się drobnych kamieniach. Spoceni dotarliśmy na górę ze świadomością, że trzeba będzie zejść tą samą drogą… Ostrożne zejście zajmuje także około 15 minut.
Po powrocie do Sobótki postanowiliśmy zjeść jeszcze jeden obiad w naszym Hotelu. zdecydowaliśmy się na specjalność szefa kuchni czyli rumsztyk z dzika z sosem barbecue, pieczonymi ziemniakami i surówką (35 zł za osobę) oraz czerwone wytrawne wino z beczki (6 zł za 150 ml). Była to kolejna uczta dla podniebienia :-)
15.08.2016 r.
Gola Dzierżoniowska – Przed powrotem do domu chcieliśmy obejrzeć jeszcze zamek renesansowy z II połowy XVI w. Dzisiejsze Uroczysko Siedmiu Stawów zajmujące zamek i zabudowania gospodarcze to luksusowy hotel, a jeszcze w 2000 r. była to niemal kompletna ruina. Należy pogratulować właścicielowi, który doprowadził zamek do niemal oryginalnego wyglądu. Trudno ocenić w pełni wnętrza, ale restauracja na parterze i dziedziniec zachowały oryginalny charakter. Z kolei fasada posiada piękną kamieniarkę i portale, niestety sgraffito zachowało się w niewielkiej części.
Górka Sobocka – Ostatnim celem tego wyjazdu był kamieniołom granitu w Górce Sobockiej, którego początki sięgają I połowy XII w. Nie sposób dostać się na teren kamieniołomu przez bramę, gdyż jest to nadal czynna kopalnia. Musieliśmy znaleźć więc inną drogę, aby zobaczyć kamieniołom. Zatrzymaliśmy się kawałek za szkołą i wspięliśmy się na wysoki nasyp, z którego rozciągł się ciekawy widok na zalane wyrobisko. Oczywiście nie było tam żadnej ścieżki, więc nie obyło się bez zadrapań od malin i poparzeń od pokrzyw :-)
Z Górki Sobockiej wróciliśmy wprost do Torunia.