Indie – informacje praktyczne

Wróć do: Indie

Czas: w Indiach czas +4 i pół godziny (np. jak w Polsce jest 12:00 to w Indiach 16:30).

Napiwki (tyle dawaliśmy i praktycznie za każdym razem wywoływaliśmy radość na twarzach):

  • Standard 10-20 rupii, czyli 0,65 – 1,30 zł
  • Duży napiwek za cały dzień pracy kierowcy 50 rupii – 3,25 zł
  • Oczywiście były odstępstwa od tego i zdarzyło się nawet za dwa dni 200 rupii – 13 zł

Generalnie dla nas kwoty małe, a dla miejscowych jak widać duże

Transport:

Pociągi

W Indiach jest wiele klas wagonów. Trudno wręcz rozeznać się, które wagony są lepsze, a które gorsze. Główne różnice to klimatyzacja, pościel oraz miejsca rezerwowane. Pociągi w Indiach są bardzo zatłoczone, więc lepiej zarezerwować bilety dużo wcześniej z Polski. Po pierwsze należy znaleźć właściwy pociąg. Najlepiej poprzez oficjalną stronę INDIAN RAILWAYS, przy odrobinie samozaparcia da się przeszukiwać tę stronę. Znalezienie pociągu między dużymi stacjami to nie problem, gorzej jeśli szukamy małych stacji, wtedy polecamy stronę http://indiarailinfo.com/ , trudniejsza w w obsłudze, ale daje większe możliwości.

Dużo większym problemem jest sam proces rezerwacji, który jest oficjalnie niedostępny dla osób, które nie posiadają telefonu komórkowego z indyjskim numerem kierunkowym. Dokładny opis jak można obejść ten problem, został zaprezentowany na blogu Tanie Zwiedzanie . Skorzystaliśmy i zadziałało bez pudła. Ważne, żeby potraktować informacje jak przepis na ciasto i bardzo dokładnie, krok po kroku wykonać. Zarezerwowaliśmy w ten sposób osiem pociągów i wszędzie nasze miejscówki czekały na nas :-)

Z ważnych rzeczy:

  • AC oznacza klimatyzację
  • 3 Tier / 2 Tier oznacza ilość łóżek jedno nad drugim (3 lub 2)
  • typy pociągów: Fast / Super Fast / Super Fast Express nie oznacza wcale, że jeden jest szybszy od drugiego, choć rzeczywiście różnią się ilością stacji, na których się zatrzymują
  • różnice klas: z obserwacji pierwsza klasa (1A) od drugiej (2A) niczym się nie różnią, trzecia klasa (3A) nie ma kotar zasłaniających łóżko i nikt nie chodzi z odświeżaczem powietrza (ceną za odświeżacz jest konieczność wypełnienia kilometrowej ankiety jakości), aczkolwiek wszystkie mają pościel i klimatyzację, Sleeper (SL) to kuszetka bez pościeli i bez klimatyzacji, AC Chair Car (CC) istotnie różni się od Second Sitting (2S), ten pierwszy to wagon klimatyzowany z fotelami lotniczymi (nie mieliśmy przyjemności nim jechać), a ten drugi  to mało wygodne ławy i zakratowane okienka)
  • wygląd pociągów: lepiej wewnątrz niż zewnątrz, wagony bez klimatyzacji mają wiecznie otwarte, malutkie i zakratowane okna, generalnie w miarę czysto, choć po wielu godzinach toalety nie wyglądają najlepiej… standard przypomina polskie pociągi w latach 80-tych, 90-tych…
  • bilety rozchodzą się jak ciepłe bułki i nawet miesiąc naprzód może nie być już biletów na upatrzony pociąg!
  • zawsze pozostaje zakup biletów do wagonów bez rezerwacji, aczkolwiek należy przygotować się na walkę o wejście do takiego wagonu…
  • przed pierwszą podróżą należy zaopatrzyć się w łańcuch i kłódkę, którymi należy przytroczyć bagaż (bez względu na klasę), wybór sprzętu bardzo duży i dostępny na dworcach lub przed nimi
  • konduktor zawsze sprawdza bilet oraz paszport!
  • na długich trasach zamówić można katering do pociągu (całkiem jadalny), a także ciągle po pociągu chodzą handlarze piciem i jedzeniem, do tego na każdej stacji są stoiska z jedzeniem oraz obnośni handlarze, uwaga: po wyjściu z pociągu należy uważać, czy pociąg nie rusza, gdyż robi to wolno, ale bez jakichkolwiek oznak…
  • niemal wszystkie pociągi są spóźnione, a do tego spóźnienia sięgają kilku godzin (nasz rekord – 3 h)

Samoloty:

W Indiach dostępne jest 6 różnych linii. Osobiście skorzystaliśmy z dwóch największych przewoźników: Air India i Jet Airways. Bardzo porządne i punktualne samoloty (inne linie nie mają tak dobrych opinii), zawsze dostaje się posiłek (naprawdę konkretny) i napoje. Do tego obie linie miały najniższe ceny, gdy rezerwowaliśmy około dwa miesiące przed czasem. Co ważne proces rezerwacji na stronach obu firm przebiegał bez problemów (zapłata kartą kredytową), w przciwieństwie do systemów rezerwacyjnych obejmujących wszystkie indyjskie linie.

Lotniska indyjskie są bardzo porządne, a w Mumbai (Bombaj) i Delhi są to ultra nowoczesne giganty. Do uciążliwości należy zaliczyć wielokrotne sprawdzanie biletów i dokumentów oraz skrupulatne przetrząsanie bagażu. Nigdy nie wiadomo co okaże się podejrzane kontrolerowi. Raz straciliśmy łańcuch do zabezpieczania bagażu w pociągu, a raz podejrzany okazał się kluczyk od naszego polskiego samochodu… Za to wolno wnosić do samolotu picie i jedzenie…

Samochody z kierowcą:

W Indiach nie można samodzielnie prowadzić samochodu. Wypożycza się samochód z kierowcą, co jest tanie i bardzo proste. Na każdym noclegu można to załatwić i to praktycznie na za kilka godzin. Standardem są samochody marki Tata (Indigo i Indica). Stan dróg mocno zróżnicowany od pięknych autostrad, po bardzo kiepskie, wąskie i zniszczone drogi. Nawet, gdyby samodzielne prowadzenie było możliwe, to i tak trudno je polecić. Styl jazdy tubylców mocno odbiega od europejskiego. Oczywiście są miejsca, w których dałoby się normalnie jechać, ale szczególnie w miastach byłaby to walka o przetrwanie :-) Dodatkową trudnością są drogowskazy, które bardzo rzadko są napisane alfabetem łacińskim.

Jedzenie:

Zaczniemy, że wszystko jest kwestią gustu i każdy z nas ma inny smak. Dotąd jednak w innych krajach praktycznie wszystko nam smakowało. W przypadku Indii było zupełnie inaczej. Indusi używają niewiarygodnie dużych ilości przypraw, do tego w kompletnie dziwacznych mieszankach. Czasem potrawy dało się zjeść, kilka było nawet dobrych, ale zdecydowana większośc ledwo przechodziła nam przez usta. Poza tym wszystkie potrawy to papki i wszelkiej maści breje. Wygląd nie zachęcał do jedzenia, a smak tym bardziej. Chlubne wyjątki to doskonała ryba nad brzegiem Oceanu i owoce morza w Mahabalipuram. Oczywiście były rożnice między regionami. Przykładowo w Pendżabie w potrawach nie spotkaliśmy kuminu rzymskiego, gdy tymczasem wszędzie indziej było go zdecydowanie w nadmiarze.

Lunch nieopodal Elory
Lunch nieopodal Elory

Należy uważać, gdzie się je. Staraliśmy się nie jadać na ulicach (nie zawsze się to udało). Restauracje w Indiach są dużo tańsze niż w Polsce, aczkolwiek jaka cena, taki standard. Mimo to mieliśmy raz problemy żołądkowo-jelitowe na co pomogła “apteka” (o tym niżej w sekcji zdrowie).

Noclegi:

Mieliśmy okazję nocować w szesnastu różnych obiektach. Ceny w zasadzie nie były wysokie, z wyjątkiem Ranakpuru, gdzie zanocowaliśmy w luksusowym resorcie, który i tak był tańszy niż w Europie (300 zł za pokój dwuosobowy w hotelu, za który płaci się 600-800 zł). Najfajniejszą opcją były guest house-y, które są tanie (40-60 zł za pokój dwuosobowy z łazienką i klimatyzacją). Miło, czysto i niebanalnie. Generalnie hotele nie są zbyt czyste, bywają w nich karaluchy (choć o dziwo trafiliśmy na nie tylko raz), pościel jest szara (raczej nie jest brudna, ale na czystą nie wygląda). Za to obsługa była zawsze miła i uczynna.

Ubranie: 

Jeśli ktoś nie chce zbytnio odbiegać od tłumu, to powinien zrezygnować z krótkich spodenek i spódniczek (szczególnie kobiety nie powinny odsłaniać nóg). Góra ubrania bez znaczenia, choć bluzki na ramiączkach to rzadkość u tubylców.

Zdrowie:

Szczepienia to duży temat. Staramy się mieć kompletne szczepienia, gdy jedziemy w kraje egzotyczne. Mamy więc komplet żółtaczki, dur brzuszny, polio, tężec, błonicę i krztusiec, dodatkowo zaszczepiliśmy się przeciko cholerze, która zabezpiecza także przed bakteriami coli. Wskazane byłoby szczepienie przeciwko wściekliźnie i japońskiemu zapaleniu mózgu, aczkolwiek nie mamy tych szczepień (nasz lekarz powiedział, że o ile nie będziemy na terenach wiejskich, to raczej nic nam nie grozi). Dodatkowo braliśmy lek antymalaryczny – Malarone (tańsza wersja to Doxycyklina, która jest silnym antybiotykiem, więc nie jest zbyt polecana ze względu na więcej skutków ubocznych).

Zdarzyło się nam korzystać z czegoś, co wprawdzie trudno nazwać apteką, ale otrzymaliśmy skuteczną i szybką pomoc. Nie wiemy, czy to standard, ale aptekarz biegle mówił po angielsku i na podstwie krótkiego wywiadu zaordynował całkiem skuteczne leki.

Ludzie:

To temat rzeka i do tego kontrowersyjny. Z jednej strony spotkaliśmy się ze wspaniałymi ludźmi, przemiłymi, chętnymi do bezinteresownej pomocy, a z drugiej strony otaczał nas tłum naciągaczy i oszustów. Były momenty, w których wątpiliśmy, czy możemy komukolwiek zaufać. To bardzo trudna sytuacja, gdy jest się obcym. Pozostaje zdać się na własne wyczucie i radzić sobie samemu. Trzeba ciągle być czujnym i asertywnym.

Jednocześnie nie zapomnimy tych, którzy długimi godzinami rozmawiali z nami w pociągu, czy też pomogli nam w różnych sytuacjach. Generalnie obsługa hoteli, wynajęci kierowcy wraz z samochodem i ludzie w pociągach byli uczciwi i pomocni. Gorzej było z kierowcami tuk-tuków, taksówkarzami, czy wszelkiej maści handlarzami, którzy czyhali tylko na to, aby z nas zedrzeć i na coś naciągnąć. Trudno generalizować, ale trzeba mieć oczy dookoła głowy, szczególnie w Delhi i Agrze, które być może ze względu na ilość turystów nie pozwalały nawet na chwilę spokoju. Prawdę mówiąc lepiej być już doświadczonym turystą niż nowicjuszem… Co do zasady Indie powinny być tanim krajem, jednakże przez sztuczne podbijanie cen nie są aż tak tanie.

Ciekawą cechą Indusów jest ich bezproblemowość. W Indiach można załatwić praktycznie wszystko, niemal od ręki i do tego o każdej porze dnia i nocy. Coś niewyobrażalnego dla Eurpejczyka…

Poza tym w Indiach trzeba umieć się targować :-)

Przyroda: 

Przyroda oczywiście piękna i egzotyczna. Ponoć w Indiach żyje dużo niebezpiecznych węży, ale ku naszej radości na żadnego nie trafiliśmy. Za to małpy są wszechobecne i mimo miłego wyglądu potrafią być niebezpieczne. Dowiedzieliśmy się, że nie można małpie patrzeć prosto w oczy, ponieważ wezwie pomoc i można zostać zaatakowanym przez całe stado, a wtedy nikt nam nie będzie w stanie pomóc. Poza tym małpy są złodziejkami i kradną ludziom jedzenie, jak zauważyliśmy uwielbiają chipsy :-)

Kolejne wszechobecne zwierzęta to krowy. Też trzeba na nie uważać, bo część okazuje się być bykami i to całkiem agresywnymi… Ślady po rogach przywiezione zostały do Polski ;-)

Reszta to już przyjemne oglądanie: ptaki, kwiaty, wiewiórki i inna menażeria.

Wiewiórka
Wiewiórka

Waluta:

Rupii nie można ani przywieźć, ani wywieźć z Indii. Pozostaje przyjazd z inną walutą. Wybraliśmy euro i był to dobry wybór, bo wymiana następowała po całkiem dobrym kursie. Miejsce wymiany to bank, kantor lub hotel. Sprawdziliśmy wszystkie możliwości. Dwie pierwsze to okrutna biurokracja, hotel to wygodny i nie gorszy sposób na wymianę. Teoretycznie w bankach i kantorach jest lepszy kurs, ale obowiązuje prowizja.

Korzystaliśmy też z bankomatów. Zero problemów. Prawdę mówiąc to się najbardziej opłacało… Bankomaty są niemal wszędzie i podstawowym językiem jest angielski.

Język:

Hmmm… Generalnie angielski jest w Indiach językiem urzędowym, ale znają go prawdę mówiąc słabo i w dodatku mają tak paskudny akcent, że mimo, że mówią do nas po angielsku, to wydaje się, że mówią w jakimś lokalnym dialekcie. Ci, którzy dobrze znają angielski, mówią bardzo szybko i do tego wtrącają lokalne słowa. Pozostali znają niewiele słów i choćby chcieli, to i tak nie sposób się dogadać. Ogólnie angielski, to jedyny język, którym można się  w Indiach porozumieć…

Wróć do: Indie