07-09.09.2006 r.
07.09.2006 r.
Leśno – Nie mieliśmy problemów ze znalezieniem Rezerwatu Archeologicznego w Leśnie. Rezerwat obejmuje cmentarzysko z grobami kurhanowymi oraz płaskimi. Groby te posiadają kręgi kamienne, kamienne skrzynie grobowe oraz stelle. Cmentarzysko położone jest w bardzo ładnym lesie. Pomiędzy grobami poprowadzona jest ścieżka, zamknięta w pętlę, dzięki czemu łatwo obejrzeć wszystkie interesujące obiekty. Dodatkowo ustawiono kilka tablic oraz wyeksponowano najważniejsze zabytki. Poza tym uroku miejscu dodawał kwitnący o tej porze roku wrzos. Miejsce bardzo urokliwe, które wywarło na nas duże wrażenie.
Bytów – Zamek w Bytowie to potężna krzyżacka warownia otoczona fosą, w której obecnie jest park. Do wejścia do zamku prowadzi aleja pomnikowych drzew, na końcu której widać imponujące mury zamku wraz z bramą. Po wejściu na dziedziniec widać, że zamek był przebudowany, ale nie psuje to jego charakteru. Wyróżnia się część średniowieczna po prawej stronie od wejścia oraz części późniejsze po lewej i za plecami. Na wprost widać było mur kurtynowy z blankami, po którym można chodzić. Weszliśmy do zamku. Zwiedzanie zaczęliśmy od wystawy etnograficznej znajdującej się w podziemiach. Następnie weszliśmy wyżej, gdzie podziwialiśmy pomieszczenia zawierające wystawę sakraliów oraz skromne elementy wyposażenia. Szczególnie podobały nam się ciekawe posadzki oraz wystawa trofeów myśliwskich – szczególnie mnóstwo poroży. Następnie przeszliśmy długą galerią do wieży, po drodze mijając krzyżacką latrynę.
Zachwyciły nas piękne gotyckie korytarze. Natomiast w wieży była wystawa uzbrojenia. Z wieży można było przejść na mur kurtynowy i podziwiać z góry dziedziniec oraz otoczenie zamku. Na koniec obeszliśmy zamek dookoła, który od tej strony wygląda jakby nigdy nie był przebudowywany, gdyż mury zewnętrzne i wieże są oryginalne średniowieczne. Jest to jeden z ładniejszych zamków, jakie widzieliśmy.
Lębork – Zwiedzanie Lęborka zaczęliśmy od głównej ulicy, gdzie znajdują się bardzo ładne kolorowe kamienice. Są one dość nowe, ale atrakcyjne. Idąc w kierunku zamku najpierw natrafiliśmy na dom młynarza, w którym obecnie znajduje się zbór zielonoświątkowy. Nieopodal znajduje się zamek krzyżacki, w którym obecnie mieści się Sąd Rejonowy. Budynek nie jest zbyt atrakcyjny, a najładniejszą jego częścią jest gotycki szczyt.
Do zamku przyklejony jest młyn zamkowy, który psuje jeszcze wrażenie, gdyż jest szary i obdrapany. Obeszliśmy zamek dookoła. Dodatkowo znaleźliśmy fragment murów zamkowych między dwoma blokami. Dziwnie to wyglądało.
Następnie udaliśmy się na zwiedzanie murów miejskich. Przechodząc obok katedry zajrzeliśmy do jej środka, gdzie najciekawszym elementem wyposażenia jest figurka Matki Boskiej z Dzieciątkiem wykonana z kości słoniowej. Dalej minęliśmy Bramę Bluszczową i poszliśmy w kierunku ratusza, który okazał się efektowną XIX – wieczną budowlą. Później wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do parku, w którym chcieliśmy zobaczyć krąg kamienny.
Okazało się, że jest to tylko imitacja, która rzekomo ma magiczną moc, w którą my jednak nie wierzymy. Najatrakcyjniejszy był sam park.
Łeba – Do Łeby prowadzi tylko jedna droga, która nie ma żadnych odgałęzień. Namierzyliśmy kwaterę, rozpakowaliśmy się i poszliśmy nad morze. Minęliśmy port, aż doszliśmy do plaży. Gdy dochodziliśmy do morza zaczął padać deszcz, zdecydowaliśmy więc, że zjemy coś w barze na plaży. Wybór padł na flądrę z frytkami, surówką i piwem. Usiedliśmy pod ogromnym namiotem obserwując burzę połączoną z ulewą i gradem. Cieszyliśmy się, że jesteśmy pod dachem, a do tego możemy zajadać się pyszną rybką. Po pewnym czasie deszcz przestał padać, a my mogliśmy wbrew pogodzie moczyć nogi w morzu. Mieliśmy krótkie spodenki i polary. Jak dzieci cieszyliśmy się z pluskania w morskiej wodzie wśród fal. Szliśmy kawałek brzegiem morza, aż do następnego wejścia na plażę. Niestety ponownie zaczęło padać, na szczęście nie tak mocno jak poprzednio. Wracaliśmy w strugach deszczu.
08.09.2006 r.
Słowiński Park Narodowy – Rąbka – Wcześnie rano, bo już koło siódmej, ruszyliśmy pieszo w kierunku słynnych ruchomych wydm. Nad Łebą zaczęły zbierać się czarne chmury, które nie wróżyły niczego dobrego. Zaczęło kropić, a następnie coraz silniej padać. Schowaliśmy się pod markizą i czekaliśmy, aż ulewa przejdzie. Burza była bardzo silna, lało okropnie, ale na horyzoncie widzieliśmy już jaśniejsze niebo. Po około godzinie przestało padać i mogliśmy spokojnie iść dalej. Doszliśmy do granic Parku Narodowego, a następnie szliśmy starym asfaltem pamiętającym jeszcze drugą wojnę światową, aż do wyrzutni rakiet V2. Okazało się, że jest jeszcze zamknięte, więc poszliśmy nad Jezioro Łebsko, które znajduje się po przeciwnej stronie. Weszliśmy na pomost i podziwialiśmy to piękne, wielkie jezioro. Potem mogliśmy już udać się na zwiedzanie wyrzutni.
Zaproponowano nam przewodnika, jednak woleliśmy pozwiedzać zamodzielnie. Najpierw weszliśmy na wieżę, z której widać było morze, wydmy i las. Następnie obeszliśmy skansen bojowy z rakietami i sprzętem wojskowym. Oprócz rakiet zainteresował nas okop z karabinem maszynowym, stary motor oraz bunkier dla jednej osoby. Wszystko było dobrze opisane, więc tak naprawdę dla ludzi niewtajemniczonych nie było problemu, żeby zorientować się o co chodzi. Na koniec weszliśmy jeszcze do małego muzeum, gdzie była pokazana m.in. wielkość różbych rakiet w porównaniu ze wzrostem człowieka.
Poszliśmy dalej w stronę wydm. Trzeba podkreślić, że cały szlak prowadzący do wydm miał 11 km w jedną stronę, więc można było się troszkę zmęczyć. Dotarliśmy na ruchome wydmy, które przywitały nas zasypanym lasem, a po wejściu na górę pięknym widokiem. Bezkresny piasek przywodzi na myśl pustynię. Gdyby nie to, że z jednej strony widać morze, a z drugiej jezioro, można by pomyśleć, że jest się rzeczywiście na pustyni. Wspięliśmy się na Górę Łącką, którą stanowi najwyższa wydma, i z której roztacza się jeszcze piękniejszy widok. Mimo, że wydma nie jest zbyt wysoka, wejście na nią nie jest aż tak proste, gdyż brnie się do góry w przesypującym się piasku. Przeszliśmy przez pas wydm w kierunku morza.
Do Łeby wracaliśmy plażą. Piękny spacer przy pięknej pogodzie. Mogliśmy obserwować liczne ptaki, słuchać szumu morza, które było bardziej wzburzone niż poprzedniego dnia, wdychać jod i rozkoszować się widokami. Przyjemny spacer, bez tłumów ludzi. Wróciliśmy na kwaterę po samochód i pojechaliśmy do Kluków.
Kluki – W Klukach zwiedzaliśmy Muzeum Wsi Słowińskiej. Skansen ten imituje prawdziwą wieś, gdyż znajduje się po obu stronach do dziś używanej drogi. Nie widać granic skansenu i przez to wydaje się, jakby chodziło się po wsi. Specyficzne dla skansenu jest to, że bywa nazywany Muzeum Domów w kratę. Nazwa pochodzi od szachulcowych domów, które budowane były przez ludność słowińską. Domy były długie, ubogo wyposażone, a część gospodarcza sąsiadowała z mieszkalną. W skansenie była chata rybaka oraz łódź. W części domów znajdowały się wystawy zawierające dużo zdjęć oraz starych dokumentów. Skansen ten nadal jest w budowie, a do wielu budynków nie można było wejść do środka. Ogólnie muzeum nie wywarło na nas takiego wrażenia jak wiele innych skansenów, które widzieliśmy, może wynika to stąd, że brak w nim szczególnie charakterystycznych obiektów.
Słowiński Park Narodowy – Czołpino – Nieopodal Kluków znajduje się drugie miejsce, w którym oglądać można ruchome wydmy oraz latarnię morską. Latarnia morska Czołpino znajduje się na porośniętej lasem wydmie. Wspięliśmy się na górę, a potem jeszcze na szczyt latarni. Przepiękny widok: las, morze i wydmy. Po zejściu na dół zobaczyliśmy na tablicy z mapą szlak wiodący od latarni przez brzeg morza do ruchomych wydm. Postanowiliśmy tam pójść. Najpierw jednak musieliśmy długo iść lasem nad brzeg morza. Potem szliśmy plażą. Okazało się, że nie jest to tak blisko jak nam się wydawało, gdy patrzyliśmy z latarni morskiej. Wydmy w Czołpinie są niemniej malownicze od tych w Rąbce. Są dużo większe i zajęło nam trochę czasu, żeby je przejść, ale było warto, wrażenie naprawdę wspaniałe.
Gdy wróciliśmy było już dosyć późno, a my byliśmy strasznie głodni. Nieopodal kwatery znaleźliśmy mały bar z doskonałym dużym dorszem. Do tego zamówiliśmy sobie frytki i zestaw surówek. Nie omieszkaliśmy także wypić piwo, co nam dobrze zrobiło na zakwasy, gdyż jak liczyliśmy tego dnia łącznie przeszliśmy około 30 km.
09.09.2006 r.
Słupsk – Zwiedzanie Słupska zaczęliśmy od zamku. Zatrzymaliśmy się nieopodal murów miejskich, przeszliśmy obok dużego kościoła, za którym był już zamek. Najpierw za zamek wzięliśmy młyn wodny, który stał blisko zamku. Jednakże zamkiem okazała się znacznie większa i brzydsza budowla. Przede wszystkim zamek był mocno przebudowany, do tego otynkowany i pomalowany może kiedyś na biało, a obecnie na szaro-buro. Niektóre elementy zamku były nawet interesujące, np. wykusze. Weszliśmy do środka, które okazało się równie mało ciekawe. Znacznie ciekawszy był młyn zamkowy, w którym znajdowała się wystawa etnograficzna. Tuż obok zamku stoi jeden z bardziej charakterystycznych zabytków Słupska, a mianowicie Spichlerz Richtera czyli duży szachulcowy budynek. Przy spichlerzu oglądać można Bramę Młyńską, również interesującą. Całość stanowi bardzo ładny zakątek. Dalej poszliśmy wzdłuż rzeki do Baszty Czarownic. Baszta wygląda oryginalnie, gdyż po pierwsze ma nietypowy ścięty kształt, a po drugie z jednej strony jest przeszklona, zaś na jej szczycie jest kurek w kształcie czarownicy.
Następnie udaliśmy się na rynek, który nas bardzo rozczarował, gdyż poza dwiema ładnymi kamienicami resztę stanowiły brzydkie bloki. Na domiar złego na środku zamiast ratusza stało szare kino. Poszliśmy więc w kierunku gotyckiej biblioteki, w której od razu rozpoznaliśmy dawny kościół. Następnie udaliśmy się w kierunku Nowej Bramy po drodze mijając kolejne atrakcyjne budynki, jak np. poczta, czy kolorowe kamieniczki. Zauważyliśmy również, że do nowych bloków dorabiane są szczyty imitujące znacznie starsze, dzięki czemu w przyszłości starówka słupska powinna wyglądać jeszcze ładniej. Ciekawostką jest dawny tramwaj, który wykorzystywany jest jako kawiarnia. Nowa Brama jest imponująca, a po jej przejściu można zobaczyć wielki gmach ratusza. Ogólnie rzecz biorąc Słupsk nas bardzo mile zaskoczył, gdyż nie spodziewaliśmy się tak ładnego miasta z dużą ilością ciekawych zabytków.
Krąg – Zamek w Kręgu nie przypomina w żaden sposób gotyckiej warowni, lecz renesansową rezydencję. Obecnie jest to pięknie wyremontowany hotel znajdujący się w ślicznym parku nad brzegiem jeziora. Jest to okazały budynek i do tego bardzo ładny, choć w wielu miejscach trudno dopatrzeć się elementów obronnych. Obeszliśmy zamek dookoła, gdyż na szczęście po terenie można było swobodnie chodzić. Przed zamkiem stoi oryginalna i nie przebudowana kaplica gotycka.
Biały Bór – W Białym Borze powinny być ruiny zamku. Niestety nawet w informacji turystycznej nikt nie był w stanie powiedzieć nam gdzie się znajdował. Z informacji uzyskanych z Internetu też niewiele wynikało, z wyjątkiem tego, że stał nad jeziorem. Problem jednak polegał na tym, że w tej miejscowości były dwa duże jeziora…
Szczecinek – Troszkę musieliśmy szukać zamku, gdyż był on bardzo niepozorny i nie przypominał wogóle zamku. Jest to szary bardzo zniszczony budynek z zabitymi oknami na terenie szkoły. Jedynie tablica na murze upewniła nas, że oglądamy właściwą budowlę.
Ciekawostką był fakt, że na dziedzińcu odbywała się próba tańca. Znacznie ciekawszy w Szczecinku był park znajdujący się w pobliżu zamku.
Czarne – W Czarnem znajdują się niepozorne ruiny zamku na terenie Domu Opieki Społecznej dla niepełnosprawnych umysłowo. W zasadzie z zamku pozostały jedynie fundamenty murów ciągnące się dookoła zbudowanego znacznie później pałacu. Sam pałac był właśnie w remoncie, a po terenie kręcili się pensjonariusze.
Gwieździn – Dotarliśmy do drewnianego kościoła w Gwieździnie, który wyróżniał się nietypowym, bo ośmiobocznym chełmem oraz dachem krytym dachówką. Cały kościół jest zbudowany z bardzo ciemnego, prawie czarnego drewna. Teren wokół kościoła jest bardzo zadbany.
Człuchów – Ostatnim celem naszej podróży był zamek w Człuchowie. Z zamku została właściwie tylko wieża i mur. Obok znajduje się kościół, który został dobudowany do wieży, by pełniła funkcję dzwonnicy. Weszliśmy na wieżę, która jest bardzo interesująca, gdyż jest bardzo szeroka i ma nietypowo rozwiązane schody biegnące dookoła ścian. Na szczycie wieży były dzwony.
Na koniec, gdy już zeszliśmy na dół, bileter zaproponował zejście po drabinie przez bardzo wąski otwór do podziemi. Z trudem można było przecisnąć się przez otwór, a jeszcze gorzej było z powrotem, gdyż żeby wyjść nalezało podciągnąć się na rękach, z uwagi na to, że nie można było zgiąć kolan. Nieprzyjemne uczucie połączone z dreszczykiem emocji. Po wyjściu z wieży przeszliśmy na dziedziniec zamkowy, a potem dalej do drugiej części zamku, z której pozostały jeszcze bardziej nikłe fragmenty murów zewnętrznych. Można jednak było się zorientować jak duża była to warownia.
PODSUMOWANIE
Wyjazd ten zaliczmy do bardzo udanych. Spędziliśmy wspaniałe chwile nad morzem. Zobaczyliśmy wiele pięknych miejsc, odpoczęliśmy oraz najedliśmy się ryb morskich.