Lanzarote

26.09.2016 – 30.09.2016

OPIS PODRÓŻY

26.09.2016 r.

Nie spieszyliśmy się na lotnisko na El Hierro, gdyż po pierwsze było dość blisko, a po drugie terminal jest tak niewielki i odprawia zaledwie kilka małych samolotów dziennie, że nie widzieliśmy sensu, żeby zrywać się tak wcześnie rano. Wylot mieliśmy o 8:55 oczywiście liniami Binter Canarias (lot NT 656) z przesiadką na Tenerife Norte i stąd o 10:00 wylot na Lanzarote (lot NT 468). Mimo, że na lotnisku byliśmy o 7:30 i tak mieliśmy bardzo dużo czasu. Wypożyczalnia była zamknięta, więc kluczyki wsunęliśmy tylko przez szparę w okienku i poszliśmy na odprawę.

W drodze do Salinas de Janubio na Lanzarote, w tle "nasza" Alfa Romeo Giulietta
W drodze do Salinas de Janubio na Lanzarote, w tle “nasza” Alfa Romeo Giulietta

Gdy przylecieliśmy na Teneryfę 0 9:35 i nim autobus dowiózł nas do terminala, trwał już boarding (wpuszczano pasażerów do autobusu, który miał dowieźć do kolejnego samolotu). Mieliśmy kilka minut, więc uznaliśmy, że zdążymy skorzystać z toalety (w damskiej jak zwykle kolejka…). Gdy wyszliśmy, wszyscy pasażerowie byli już w autobusie i czekano tylko na nas… :-)

Na miejsce dolecieliśmy bez problemów o 10:50. Tradycyjnie udaliśmy się do wypożyczalni CICAR, choć tutaj trochę się zdziwiliśmy, bo pod tym samym logo, na Lanazarote kryją się dwie wypożyczalnie (druga to Cabrera Medina). Dostaliśmy kluczki do kolejnego samochodu, tym razem zamiast Opla Corsa była sportowa Alfa Romeo Giulietta.

Droga z Punta Mujeres do Jameos del Agua na Lanzarote
Droga z Punta Mujeres do Jameos del Agua na Lanzarote

Punta Mujeres – Skorzystaliśmy z jedynej autostrady na Lanzarote, aby naszym bolidem dojechać do pierwszej atrakcji, czyli Punta Mujeres. Przeszliśmy przez miasteczko z białymi domami z błękitnymi okiennicami i poszukaliśmy ścieżki prowadzącej wzdłuż oceanu do Jameos del Agua. Sama ścieżka to przyjemny około dwukilometrowy spacer po piasku, a czasami po lawie (nam zajął 30 minut), podczas którego podziwiać można zarówno pięknie wyglądające Punta Mujeres, skaliste wybrzeże z rozbijającymi się o nie falami, wulkany dookoła oraz endemiczną roślinność, w tym krzewy tabaiba, czyli występujący tylko na tej wyspie gatunek wilczomlecza z mocno powykręcanymi gałązkami i niewielkimi listkami na ich koniuszkach.

Jameos del Agua na Lanzarote
Jameos del Agua na Lanzarote

Jameos del Agua – Dotarliśmy do słynnej atrakcji turystycznej zaprojektowanej przez Césara Manrique, czyli architekta i artystę, który przekształcił wiele miejsc na Lanzarote w dzieła sztuki i nadał całej wyspie obecny, specyficzny charakter. Jameos del Agua to zapadnięta jaskinia powulkaniczna utworzona przez strumienie płynnej lawy, w której znajduje się niezwykła kawiarnia z miejscem do tańca, słone jeziorko z małymi, białymi krabami, błękitne oczko wodne z palmami przywodzącymi na myśl Karaiby, sala koncertowa i Muzeum Wulkanologii. Miejsce jest niezwykle klimatyczne, choć z drugiej strony bardzo komercyjne. Bilety do atrakcji mogą być kupione w wielu konfiguracjach (jest to dość skomplikowane, a wykaz opcji jest wywieszony przed każdą kasą): tylko do Jameos (bilet normalny 9€), na trzy, cztery lub sześć atrakcji na wyspie. My wybraliśmy bilet łączony za 20€, ważny 7 dni, który uprawniał do wejścia oprócz Jameos del Agua, także do pobliskiej Cueva de los Verdes i punktu widokowego Mirador del Rio.

Wróciliśmy tą samą drogą, a dotarłszy do Punta Mujeres rozglądaliśmy się za obiadem. W końcu znaleźliśmy Restaurante El Palenke, w której zjedliśmy Paella Mixta z rybą, kurczakiem, wieprzowiną i krewetkami tygrysimi w całości (duża podwójna porcja za 24,50 € + 7% Vat). Danie naprawdę przednie :-)

Cueva de los Verdes na Lanzarote
Cueva de los Verdes na Lanzarote

Cueva de los Verdes – Cueva de los Verdes to bodaj jedyna atrakcja na Lanzarote, która nas zawiodła. Widzieliśmy już w życiu wiele jaskiń, a ta nie dość, że oprowadzana w zbyt dużej grupie, przez mało zaangażowanego przewodnika, to do tego nie jest zbyt ciekawa. Uważamy, że nie wykorzystano wszystkich walorów tego miejsca. Przykładowo jest tam sala koncertowa, a mimo to nie daje się choć próbki brzmienia dźwięku (np. z płyty). Generalnie ścieżka prowadzi przez utworzone przez lawę korytarze oświetlone kolorowym światłem i zajmuje to około 45 minut.

Arrieta – Po przyjeździe do Arriety bez trudu znaleźliśmy Apartamento Garita, czyli kolejne nasze lokum. Zadzwoniliśmy do właściciela, dowiedzieliśmy się, który dokładnie apartament jest nasz i gdzie znajdują się klucze. Mieszkanko składało się z dwóch sypialni, łazienki oraz pokoju dziennego z aneksem kuchennym. Generalnie z wyjątkiem niezbyt nowej pościeli, wszystko było w jak najlepszym porządku. Widok z okna może nie był aż tak spektakularny, ale niezły, wychodził na inne białe domy oraz palmy. Zrobiliśmy rekonesans po miejscowości, której jedynym w zasadzie atutem poza lokalizacją była ładna i co ważne, piaszczysta plaża.

27.09.2016 r.

Ruta de los Volcanes w Parku Narodowym Timanfaya na Lanzarote
Ruta de los Volcanes w Parku Narodowym Timanfaya na Lanzarote

Park Narodowy Timanfaya – Ruta de los Volcanes – Z rana wybraliśmy się do największej atrakcji na wyspie, czyli Parku Narodowego Timanfaya. Jechaliśmy od strony miejscowości Yaiza drogą LZ-67. Wiedzieliśmy, że dobrze jedziemy, bo przed nami ciągnął się sznur autokarów. Dotarliśmy do charakterystycznej samotnej kasy biletowej, w której kupiliśmy bilety (9€ od osoby) i mogliśmy dojechać na parking, z którego wyruszają wycieczki autokarowe po parku wliczone w cenę wjazdu (jest to praktycznie jedyna możliwość zwiedzania tego miejsca). Przejażdżka trwa około godziny i co ważne, w autobusie należny usiąść po prawej stronie, gdyż z tej strony można zobaczyć najwięcej. W trakcie wycieczki z głośników dobiega komentarz po hiszpańsku, angielsku i niemiecku, a kierowca zatrzymuje się na dłuższe chwile w kilku najciekawszych punktach widokowych (nie ma możliwości wysiadania). Sama trasa jest naprawdę ciekawa i robi duże wrażenie, gdyż prowadzi wśród pól lawy i wulkanów, dzięki czemu można wyobrazić sobie jazdę łazikiem po księżycu :-) Otoczenie jest głównie czarne, ale w wielu miejscach skały i żużel przybierają kolory od brązu, przez pomarańcze, aż po żółcienie. Efekt jest naprawdę warty zobaczenia i mimo formy wycieczki, nie można pominąć Parku Narodowego Timanfaya podczas pobytu na Lanzarote.

Pokaz samozapłonu chrustu w Parku Narodowym Timanfaya na Lanzarote
Pokaz samozapłonu chrustu w Parku Narodowym Timanfaya na Lanzarote

Po skończeniu wycieczki udaliśmy się do pawilonu obok parkingu, przed którym pracownicy parku demonstrują efekt gorąca bijącego z wnętrza Ziemi. Mogliśmy zobaczyć jak w głębokiej na jakiś metr dziurze, w ciągu kilkudziesięciu sekund następuje samozapłon chrustu, zaraz obok widzieliśmy jak po wlaniu wiadra wody do wąskiej, z wbitej na 10 m wgłąb gruntu metalowej rury, po dwóch sekundach wystrzeliwuje niczym prawdziwy gejzer, wysoki na kilka metrów pióropusz pary wodnej. Po wejściu do pawilonu, w którym działa restauracja oparta na cieple wulkanu, można zobaczyć naturalny grill, którego ruszt zawieszono nad sześciometrową studnią, w której zamiast wody znajduje się bardzo gorące powietrze.

Ruta de los Camellos w Parku Narodowym Timanfaya na Lanzarote
Ruta de los Camellos w Parku Narodowym Timanfaya na Lanzarote

Park Narodowy Timanfaya – Ruta de los Camellos – Ciekawym sposobem na zwiedzenie nieco innej części Parku Narodowego Timanfaya jest 15-minutowa przejażdżka na dwuosobowym wielbłądzie (6 € za osobę, 12 € za wielbłąda). Wycieczka ta daje możliwość przejechania się po terenie, który przypomina regularną piaszczystą pustynię, z tym że kolor piasku zamiast złocistego, ma tu barwę od szarej do brunatnej. Poza tym dzięki atrakcji, został odtworzony tradycyjny środek transportu ludzi i towarów na Lanzarote. Ponieważ wielbłąd zabiera dwie osoby, które jakże często są różnej wagi, przewodnik dociąża lżejszą osobę workami z piaskiem, które dowiązuje do siedziska. W naszym przypadku, jedna ze stron też musiała zostać obciążona takim workiem, a przewodnik śmiał się, że na Wyspach Kanaryjskich to z reguły mężczyźni są dociążani workami. No cóż zdążyliśmy zaobserwować to, że Kanaryjki są wyjątkowo “puszyste”  ;-)

El Golfo na zachodnim brzegu Lanzarote
El Golfo na zachodnim brzegu Lanzarote

El Golfo – Lago de los Clicos – Wyjechawszy z terenu Parku Narodowego, skierowaliśmy się na wybrzeże. Wjechaliśmy w drogę LZ-703 i nie zatrzymując się na rozlicznych punktach widokowych, pojechaliśmy prosto do El Golfo. Przed miejscowością natrafiliśmy na zamkniętą drogę prowadzącą wprost do Lago de los Clicos, pojechaliśmy więc aż do osady, w której na parkingu zostawiliśmy samochód i poszliśmy wytyczoną ścieżką do zielonego jeziorka.

Lago de los Clicos na Lanzarote
Lago de los Clicos na Lanzarote

Z góry mogliśmy oglądać piękne widoki, na białe domki El Golfo i śliczną zatoczkę z turkusową wodą, wokół której wznoszą się brązowo-pomarańczowe skały. Doszliśmy w końcu do niezwykłego Lago de los Clicos, powstałego przez odcięcie niewielkiej laguny od oceanu. Obecny kolor wodzie nadały występujące w jeziorku algi. Postanowiliśmy jeszcze wrócić do El Golfo, które słynie z licznych restauracji serwujących doskonałe ryby.

Los Hervideros na Lanzarote
Los Hervideros na Lanzarote

Los Hervideros – Musieliśmy cofnąć się jakieś 4,5 km, aby dotrzeć do następnej atrakcji, czyli Los Hervideros, w którym ogląda się wodę wystrzeliwującą z naturalnych tuneli. Samo miejsce jest niezwykle malownicze z pięknym kolorem wody, klifami, wulkanami w tle i atrakcyjnymi ścieżkami między skałami. Efekt przypominający gejzery jest widoczny najlepiej przy wietrznej pogodzie i związanymi z nią wysokimi falami. Woda oceaniczna z impetem wpada do grot, z których przez pionowe tunele wystrzeliwuje w górę.  Niestety podczas naszego pobytu fale nie były aż tak wysokie, aby zobaczyć pióropusze wody, ale i tak widok był niezły.

Salinas de Janubio na Lanzarote
Salinas de Janubio na Lanzarote

Salinas de Janubio – Jadąc dalej zatrzymaliśmy się w kolejnym punkcie widokowym, z którego oglądaliśmy fale rozbijające się o klify. Po kolejnych kilku kilometrach dotarliśmy w końcu do Salinas de Janubio, które obejrzeliśmy najpierw spod restauracji Mirador de las Salinas, a potem ze specjalnego punktu widokowego nieco powyżej. Saliny to tradycyjna wytwórnia soli morskiej, w której produkcja choć w mniejszym stopniu, to jednak trwa do dziś. Oglądaliśmy poletka zalane odparowującą wodą morską, po której pozostaje osad w postaci soli.

Cofnęliśmy się do El Golfo, żeby zjeść doskonały obiad w Restaurante – Bar La Lapa, na który składały się 4 rodzaje ryb z grilla (parrillada) i kanaryjskie ziemniaki (danie dla dwojga za 27 € + 7 % Vat).

Yaiza na Lanzarote
Yaiza na Lanzarote

Yaiza – W poszukiwaniu marketu zajechaliśmy do miejscowości Yaiza, która jest malownicza z dużą ilością kwitnących krzewów i drzew wśród których królują palmy. Obeszliśmy okoliczne uliczki, z których najładniejszy był niewielki placyk z kościołem – Plaza Nuestra Señora de los Remedios.

Po powrocie do Arriety poszliśmy na plażę, żeby zażyć zarówno kąpieli morskiej, jak i słonecznej. Wiał dość silny wiatr, więc fale były duże, a dodatkowo trudno było poleżeć na plaży, gdyż ciągle sypał się na nas piasek… Ale i tak było fajnie :-)

28.09.2016 r.

Koszenila żerująca na opuncji na plantacji w miejscowości Mala na Lanzarote
Koszenila żerująca na opuncji na plantacji w miejscowości Mala na Lanzarote

Mala – Do miejscowości Mala pojechaliśmy w zupełnie nietypowym celu, a mianowicie w poszukiwaniu koszenili, czyli niewielkiego pluskwiaka, z którego pozyskiwany jest czerwony barwnik – karmina, używany w przemyśle spożywczym i kosmetycznym (podstawowy składnik czerwonych szminek). W Mala przy drodze znajduje się mnóstwo plantacji opuncji, które nie są uprawiane dla owoców, lecz po to, aby koszenila miała gdzie żerować. Początkowo nie mogliśmy wypatrzyć tych robaczków, dopóki nie przyjrzeliśmy się z bliska białemu nalotowi na roślinach. Wcześniej myśleliśmy, że to jakaś pleśń lub coś podobnego, a to były kolonie koszenili… Po naciśnięciu takiego pluskwiaka, leciał z niego mocno czerwony sok. I pomyśleć, że później się to je… ;-)

Jardin de Cactus, czyli ogród kaktusów w Guatiza na Lanzarote
Jardin de Cactus, czyli ogród kaktusów w Guatiza na Lanzarote

Guatiza – Jardin de Cactus – Tuż za miejscowością Mala zauważyliśmy w oddali tradycyjny wiatrak, który okazał się elementem kolejnej super atrakcji, czyli ogrodu kaktusów zaprojektowanego oczywiście przez Césara Manrique. Jardin de Cactus (bilet normalny 5,50 €) znajduje się w dawnym kamieniołomie, a obecnie zagłębieniu w ziemi otoczonym tarasami, na których rośnie 10.000 kaktusów z 1.500 gatunków. Wiele z kaktusów jest niewyobrażalnie wielkich, aż trudno było nam uwierzyć, że można takie wyhodować.

Trony teściowej w Jardin de Cactus w Guatiza na Lanzarote
Trony teściowej w Jardin de Cactus w Guatiza na Lanzarote

Widzieliśmy wilczomlecze wielkie jak drzewa, kuliste kaktusy, tak zwane trony teściowej o średnicy niemal metra i inne z niezwykle pięknymi kwiatami. Pierwszy raz widzieliśmy takie nagromadzenie kaktusów i innych sukulentów w jednym miejscu i to bez szklarni… Chodziliśmy po ogrodzie zauroczeni, weszliśmy na niemal każdy taras oraz obejrzeliśmy każdy kaktus. Zwiedziliśmy także wiatrak, który stoi otwarty i można spokojnie do niego wejść i zobaczyć mechanizm. Niewątpliwie jest to miejsce, którego nie może zabraknąć podczas wizyty na Lanzarote.

Haria na Lanzarote
Haria na Lanzarote

Haria – Przyjechaliśmy do miasteczka Haria, gdyż uznawane jest za jedno z najładniejszych na całej wyspie. Podobnie jak w innych miejscowościach wszystkie budynki są pomalowane na biało i posiadają zielone okiennice. Dodatkowym atutem jest wyjątkowo duża ilość palm, a to za sprawą panującego tu zwyczaju, który polega na tym, że w przypadku narodzin córki sadzi się jedną palmę, a w przypadku syna aż dwie. Jak widać miejscowa ludność jest płodna :-) Dodatkowo Haria jest miejscem, w którym żył i tworzył César Manrique, a w jego domu utworzono muzeum. Do najciekawszych miejsc w mieście należy Plaza León y Castillo otoczony drzewami eukaliptusowymi oraz Plaza de la Constitución z ratuszem (ayuntamiento). Generalnie Haria jest wyjątkowo urokliwym miejscem.

Widok z Mirador de Haria na Lanzarote
Widok z Mirador de Haria na Lanzarote

Mirador de Haria – Aby zobaczyć miasteczko Haria w całej okazałości i to z góry, trzeba pojechać jakieś 5 kilometrów do Mirador de Haria drogą LZ-10 w kierunku Teguise. Mirador to prócz punktu widokowego, także restauracja oraz sklep z pamiątkami (tańszymi niż w innych miejscach), z którego prócz miasta Haria widać wybrzeże z Arrietą i Punta Mujeres oraz okoliczne kratery wulkanów. Po obejrzeniu widoków zjechaliśmy z powrotem do Haria i pojechaliśmy dalej na północ.

Zatrzymaliśmy się na obiad w Máguez w Bar Cafeteria Snack Casa Rayco, który znajdował się można powiedzieć na skrzyżowaniu dróg. Tym samym nasz stolik stał przy dwóch krzyżujących się drogach, ale na szczęście ruch był niewielki. No cóż, jedliśmy już w różnych oryginalnych miejscach ;-) Zamówiliśmy: Calamares a’la Romana, czyli panierowane krążki kalmarów (plato – danie za 9,50 €), Albóndigas en Salsa, czyli klopsiki w sosie pomidorowym (ración – porcja za 7,50 €), Papas Arrugadas, czyli ziemniaki smażone w tłuszczu, polane zielonym i czerwonym sosem (tapa – przekąska za 3,00 €) oraz oczywiście kanaryjskie piwo Dorada. Tradycyjnie dużo i super dobre!

Widok z Mirador del Rio na Lanzarote na wyspę Graciosę
Widok z Mirador del Rio na Lanzarote na wyspę Graciosę

Mirador del Rio – Mirador del Rio (5€) jest chyba najsłynniejszym punktem widokowym na całej Lanzarote. Został zaprojektowany jak łatwo się domyślić przez Césara Manrique w dawnym stanowisku artyleryjskim. Wewnątrz znajduje się restauracja, sklep z pamiątkami i oczywiście tarasy widokowe, z których rozciąga się widok na archipelag Chinijo z największą La Graciosą. Graciosa jest najmniejszą zamieszkaną wyspą kanaryjską i pływają na nią promy z niedalekiej miejscowości Orzola. Sam Mirador wbrew sławie nie jest aż tak efektowny, za to widok jest bardzo ładny i warto tu przyjechać.

Plaża niedaleko Orzola na Lanzarote
Plaża niedaleko Orzola na Lanzarote

Orzola – Z Mirador del Rio zjechaliśmy w dół do rybackiej osady z niewielkim portem promowym, z którego odpływają promy na Graciosę (rejs w dwie strony 20€ za osobę). Przeszliśmy pośród białych domów, obejrzeliśmy port i pojechaliśmy w poszukiwaniu plaż z białym piaskiem, które znaleźć można w pobliżu Orzola. Rzeczywiście znaleźliśmy plaże z nawianym z Sahary piaskiem i rozsianymi czarnymi wulkanicznymi kamieniami. Zatrzymaliśmy się przy pierwszej z nich, jednak zrezygnowaliśmy z kąpieli, gdyż było zbyt tłumnie. Podobnie było przy drugiej. W końcu zdecydowaliśmy się na trzecią, ale zamiast ładnego kąpieliska (skały nie pozwalały na wejście do wody), znaleźliśmy leciwych naturystów… :-) Sam piasek jest bardzo ciekawy, gdyż składa się z niemal białego drobnego żwiru z czarnymi drobinami lawy pomiędzy. Ostatecznie na plażę poszliśmy w Arrietcie.

29.09.2016 r.

Widok z wulkanu Montaña Blanca na Lanzarote
Widok z wulkanu Montaña Blanca na Lanzarote

Montaña Blanca i Caldereta – Dojechaliśmy do miejscowości Mancha Blanka i wjechaliśmy w szutrową drogę prowadzącą do niewielkiego parkingu, z którego zaczyna się szlak na Montaña Blanca, czyli na szczyt największego, bo posiadającego największą średnicę wulkanu na Lanzarote. Najpierw szlak prowadził wśród pól lawy ściśle wytyczoną ścieżką, od czasu do czasu pojawiały się tablice informacyjne, a w dali majaczyły dwa wulkany: mniejsza Caldereta i większa Montaña Blanca. Widoki były księżycowe, zwłaszcza, że spotkaliśmy zaledwie kilka rachitycznych roślin. W okolicach Calderety zaczęły pojawiać się dodatkowe ścieżki i trochę więcej roślinności, zajrzeliśmy do środka Calderety, w której w dawnych czasach znajdowała się niewielka wioska i jakieś uprawy. Szliśmy dalej w kierunku Montaña Blanca rozglądając się za szlakiem prowadzącym na szczyt. Nie wypatrzywszy żadnych oznaczeń szliśmy dalej aż minęliśmy wulkan. Zdaliśmy sobie sprawę, że doszliśmy za daleko i nieopodal samotnej willi zbudowanej z tufu wulkanicznego zawróciliśmy.

Na krawędzi wulkanu Montaña Blanca na Lanzarote
Na krawędzi wulkanu Montaña Blanca na Lanzarote

Doszliśmy do ścieżki, którą wcześniej pominęliśmy i zaczęliśmy wchodzić na wulkan. Szlak był miejscami niemal niewidoczny. W pewnym momencie skręciliśmy w lewo, aby wdrapać się na krawędź kaldery. Rzeczywiście znaleźliśmy się na samej górze i musieliśmy iść dalej krawędzią krateru, mając po obu stronach ostry spad w dół. Przez kilkaset metrów towarzyszył nam dreszczyk emocji, gdyż niewłaściwy krok mógł źle się dla nas skończyć. Na szczęście skały były szorstkie, więc buty doskonale “trzymały się” powierzchni. Widoki wokół rekompensowały trudy. Widzieliśmy rozległe, czarne pola lawy i wystające wśród nich stożki wulkaniczne. W dali zobaczyliśmy wycieczkę, która weszła na górę znacznie łatwiejszym szlakiem i szła wypłaszczoną częścią brzegu wulkanu. My również doszliśmy w to miejsce i podeszliśmy kawałek dalej by obejrzeć Park Narodowy Timanfaya z tej pozycji. Zeszliśmy łatwiejszym szlakiem i wróciliśmy na parking. Całość zajęła nam jakieś cztery i pół godziny.

Smażony bakłażan z miodem palmowym na Lanzarote
Smażony bakłażan z miodem palmowym na Lanzarote

Nadeszła pora obiadowa, a po takim trekingu byliśmy bardzo, bardzo głodni, więc zatrzymaliśmy się w pierwszej napotkanej restauracji – Asador Restaurante Tinguatón, gdzie zamówiliśmy na przystawkę smażonego w głębokim oleju (jak frytki) bakłażana polanego miodem palmowym (porcja – 5,50€), a na danie główne ogromny półmisek grillowanych mięs (2 x 14€). Bakłażan miał wyjątkowo delikatny smak i był po prostu rewelacyjny. Z kolei mięsa były tak różne i tak smacznie przyrządzone, że mimo ilości udało nam się je niemal w całości zjeść. Tu musimy dodać, że zostaliśmy trochę naciągnięci, bo zamówiliśmy pojedynczą porcję mięsa, a dostaliśmy podwójną…

Winnice w regionie La Geria na Lanzarote
Winnice w regionie La Geria na Lanzarote

La Geria – Musieliśmy zobaczyć najbardziej niezwykłe winnice, które spotkać można wyłącznie na Lanzarote. Z powodu braku wody i w celu ochrony przed słońcem wykopuje się otoczone murkiem dołki w żużlu wulkanicznym, który doskonale zatrzymuje wilgoć. W dołkach sadzi się krzewy winorośli, które płożą się po tej nietypowej glebie. Winnice ciągną się głównie wzdłuż drogi LZ-30 w regionie La Geria. Przy każdej znajduje się siedziba właściciela, a zarazem wytwórnia win, czyli bodega. Niezliczone ilości dołków z murkami i krzewami robią niezapomniane wrażenie.

Miasto Teguise na Lanzarote
Miasto Teguise na Lanzarote

Teguise – Zatrzymaliśmy się na ładnym Plaza General Franco tuż przed ratuszem (Ayuntamiento de Teguise), z którego poszliśmy na kolejny ładny plac San Francisco z kościołem pod tym samym wezwaniem. Dalej ruszyliśmy w wąskie uliczki właściwej starówki, czyli uliczką Calle la Sangre poszliśmy na duży plac targowy (Mercadillo de Teguise) i dalej na Plaza de la Constitución z okazałym Iglesia de Nuestra Señora de Guadalupe. Kościół  ten jest odmienny od kościołów na Wyspach Kanaryjskich, gdyż ma niemal zupełnie białe wnętrze. Akurat z kościoła wychodził kondukt żałobny, aczkolwiek żałobnicy zupełnie nie wyglądali na smutnych i byli kolorowo ubrani. No cóż, prawdziwie chrześcijańskie podejście do śmierci… Chwilę jeszcze pochodziliśmy uliczkami tego białego miasteczka z licznymi palmami, które uznaliśmy za ładniejsze od miasta Haria.

30.09.2016 r.

Pozostał nam powrót do domu. Samolot do Madrytu mieliśmy o 11:10 liniami Iberia Express (lot nr IB 3853), więc nie musieliśmy się spieszyć na lotnisko. Formalności przebiegły migiem i oczekiwaliśmy na start. W Madrycie byliśmy o 14:45, mieliśmy więc do następnego lotu 1 godzinę i 20 minut. Mogliśmy, więc spokojnie iść na szybki lunch – paella mixta (8,95 € za porcję). Po posiłku poszliśmy do gate-a, przy którym już była obsługa, więc za chwilę byliśmy na pokładzie linii Iberia Express (lot nr IB 3672 o 16:05). W Berlinie wylądowaliśmy nawet parę minut przed planowanym przylotem o 19:05. Niestety niemal godzinę czekaliśmy na bagaże… Trzeba przyznać, że lądując po raz drugi na lotnisku Tegel mieliśmy to samo wrażenie, że obsługa nie radzi sobie kompletnie z bagażami… Na szczęście bus z parkingu był szybko, więc po parunastu minutach siedzieliśmy w swoim samochodzie i wracaliśmy do domu.

Opis podróży na poprzednie wyspy  znajdziesz w poniższych linkach:

Teneryfa  – 10-15.09.2016 r.

Gomera  – 15-17.09.2016 r.

La Palma  – 18-21.09.2016 r.

El Hierro  – 22-25.09.2016 r.