Holandia

13.06.2009 – 27.06.2009

OPIS PODRÓŻY

HOLANDIA

13.06.2009 r.

Pierwszy dzień wyjazdu do Holandii, Belgii i Luxemburgu spędziliśmy w podróży, gdyż mieliśmy do pokonania z Torunia ponad 900 km do miejscowości Emmen, w której zaplanowaliśmy nocleg na Campingu Emmen. Podróż dzięki autostradom przebiegła całkiem sprawnie.

14.06.2009 r.

Skansen Veenpark w Holandii
Skansen Veenpark w Holandii

Veenpark – Pierwszy dzień zwiedzania zaczęliśmy w Veenpark, czyli wielkim skansenie, po którym poruszaliśmy się specjalną kolejką wąskotorową opalaną torfem. W muzeum zaprezentowano życie na obszarach związanych z wydobyciem torfu, czyli zarówno ubogie domostwa ludzi zajmujących się kopaniem torfu na bagnach, jak i miasteczko ze sklepami, kościołem, tartakiem i barami. Wzdłuż budynków miasteczka ciągnął się kanał, po którym można było popłynąć specjalnym stateczkiem. Od razu rzuciła nam się w oczy zupełnie odmienna zabudowa od polskiej oraz wyposażenie sprzed około 100 lat. Charakterystyczne były łóżka w szafach, które można zamknąć w dowolnym momencie oraz wszechobecne drewniane chodaki.

Skansen Veenpark w Holandii
Skansen Veenpark w Holandii

Dodatkowo ściany wszystkich pomieszczeń pokrywały kolorowe, wzorzyste tapety, a część domów stanowiły warsztaty (malarski, kowalski, ślusarski, stolarski). Wszystko wyglądało, jakby właściciele tylko na chwilę wyszli z domu i mieli zaraz do niego wrócić. Potem przeszliśmy do sektora, gdzie mieszkali i pracowali ludzie zajmujący się kopaniem torfu. Tuż przy miejscach wydobycia stały lepianki o niewielkich rozmiarach, niezwykle ubogie, zbudowane z torfu i kryte torfem. Przy okazji można było wczuć się w rolę kopacza torfu i zobaczyć ile waży jego pełna taczka. Nieco dalej znajdowała się cała wioska zbudowana głównie z torfu, w której zamieszkiwali wraz z rodzinami. Wśród znacznie lichszych domostw niż w miasteczku znajdowała się bar, dom piekarza z piecami chlebowymi, drewniany, niewielki kościółek i szkoła.

Skansen Veenpark w Holandii
Skansen Veenpark w Holandii

Stąd przeszliśmy przez zwodzony mostek do żółtego domku w kształcie chodaka z wyposażeniem dla dzieci. Nie mogło zabraknąć także warsztatu i sklepiku z chodakami wszelkich rozmiarów i kolorów. Po powrocie do miasteczka szliśmy kolejną uliczką ze sklepikami i znacznie większym kościołem, okazałą szkołą i wiatrakiem. W pobliskiej piekarni kupiliśmy bardzo smaczne ciastka, które smakowały jak domowe, a potem przeszliśmy do domu rzeźnika obok którego minęła nas druga kolejka, tym razem z odkrytymi wagonikami. Przeszliśmy też do kwartału kolonialnego z fabryką, a na koniec pojechaliśmy dookoła całego skansenu małą wąskotorówką podziwiając jeszcze raz miejsca, w których wcześniej byliśmy.

Klasztor Ter Apel w Holandii
Klasztor Ter Apel w Holandii

Ter Apel – Tego samego dnia postanowiliśmy zwiedzić XV-wieczny klasztor zakonu Świętego Krzyża, który dzięki korzystnym kolejom losu zachował się w nienaruszonym stanie od średniowiecza. Zwiedzanie zaczęliśmy od krużganków, w których przywitał nas jeden z mnichów, a raczej jego figura woskowa, a dalej przeszliśmy do kapitularza z projekcją filmu o życiu zakonnym. Kolejnym celem była zakrystia oraz kościół o surowym wnętrzu i dwóch kondygnacjach. Na piętrze ponad prezbiterium, znajduje się niejako drugi kościół z własnym ołtarzem, Czwarte skrzydło było dobudowane współcześnie i mieściło galerię sztuki, z której eksponaty były na sprzedaż.

Wirydarz klasztoru Ter Apel w Holandii
Wirydarz klasztoru Ter Apel w Holandii

Wróciliśmy na krużganki skąd wchodziliśmy do pomieszczeń o różnym przeznaczeniu, jak choćby pokój przeora z dość dziwnymi jak dla nas wystawami. W refektarzu mieści się współczesna restauracja o całkowicie nowoczesnym wystroju. Wyszliśmy na wirydarz, czyli wewnętrzny ogród otoczony z czterech stron krużgankami, gdzie w otoczeniu żywopłotów uprawiane są zioła. Mogliśmy także przejść ponad krużgankami i zobaczyć odtworzone cele mnichów. Na koniec obeszliśmy klasztor dookoła przyglądając się jego architekturze i połączeniu nowej części ze starą.

15.06.2009 r.

Pawiany w Dierenpark w Emmen w Holandii
Pawiany w Dierenpark w Emmen w Holandii

Dierenpark – Emmen – Drugi dzień rozpoczęliśmy od zwiedzenia wyjątkowo atrakcyjnego zoo, czyli Dierenpark w Emmen. Najpierw weszliśmy do pomieszczeń, w których znajdowały się interaktywne wystawy, gabloty, prehistoryczne szkielety, a dalej były różnorodne akwaria z egzotycznymi rybami, terraria ze współczesnymi gadami i dioramy z wymarłymi gadami. Jednym z ciekawszych akcentów Dierenparku jest pawilon motyli, w którym tysiące owadów swobodnie lata przysiadając w różnych miejscach, nie stroniąc od turystów. Mieliśmy nawet jednego motyla na głowie :-)

Sawanna w Dierenpark w Emmen w Holandii
Sawanna w Dierenpark w Emmen w Holandii

Przeszliśmy do pawilonu ssaków, aby obejrzeć szkielety ssaków kopalnych oraz dioramy o życiu ludzi pierwotnych. W końcu dotarliśmy do prawdziwego zoo, gdzie przywitały nas na dużym i naturalnym wybiegu, wesołe małpy. Tuż obok był piękny i duży wybieg dla słoni oraz ostoja flamingów. Od razu musimy dodać, że wybiegi były tak przygotowane, aby turyści jak najmniej mogli zakłócać spokój zwierząt. Dostępne były tylko niewielkie miejsca, z których widać było zwierzęta. Na kolejnym wybiegu kłębiły się zabawne wydry, a dalej wielkie jaszczury. Wielkie wrażenie wywarł na nas ogromy wybieg z dziesiątkami pawianów, które nerwowo szczekały na turystów.

Pawilon motyli w Dierenpark w Emmen w Holandii
Pawilon motyli w Dierenpark w Emmen w Holandii

Stąd przeszliśmy na wystawę poświęconą słoniom i dalej do herpetarium z różnymi gatunkami węży. Kolejnym świetnym miejscem w Dierenpark jest afrykańska sawanna z typowymi dla niej nosorożcami, zebrami, antylopami i żyrafami. Dalej w zoo mieszkają kangury, strusie, pelikany, które liczyły, że wyżebrzą od nas coś do jedzenia. Tuż obok był kolejny gatunek małp, marabuty, przepiękne pantery, niedźwiedź, hipopotamy i mnóstwo innych zwierząt. Pewien gatunek niewielkich małpek był tak oswojony, że jedna z nich dała się nawet pogłaskać :-) W zoo znajdował się również pawilon ze zwierzętami aktywnymi nocą, w którym panowała niemal zupełna ciemność oraz wybiegi dla krokodyli. Generalnie Dierenpark to naprawdę fajna i duża atrakcja, znajdująca się na rozległym terenie.

Giethoorn w Holandii
Giethoorn w Holandii

Giethoorn – Giethoorn to miejscowość, do której można dojechać samochodem,  ale dalej trzeba poruszać się pieszo, rowerem lub łodzią. Wioska liczy zaledwie nieco ponad dwa i pół tysiąca mieszkańców żyjących w ceglanych domach, krytych strzechą, posiadających okiennice. Całość poprzecinana jest licznymi kanałami dzielącymi miejscowość na wysepki połączone wieloma garbatymi mostkami. Właściciele każdego domu mają do dyspozycji także łódź, którą przemieszczają się  do sąsiadów,  sklepów, czy też kościoła, który posiada nawet specjalną przystań.

Giethoorn w Holandii
Giethoorn w Holandii

Mało to, wodą transportowane jest niemal wszystko, jak choćby materiały budowlane, czy też maszyny. Wokół domów są pięknie zagospodarowane ogródki z krzewami, drzewami oraz kwitnącymi roślinami co dopełnia uroku Giethoorn. Normalnie chciałoby się tu zamieszkać z dala od gwaru ulicy i w tak pięknym otoczeniu. Niestety utrzymanie domów nie jest zbyt tanie, gdyż dach z trzciny jest w dzisiejszych czasach luksusem. Nocleg zaplanowaliśmy na Campingu de Parelhoeve tuż pod Apeldoorn, gdzie spędziliśmy jedną noc.

16.06.2009 r.

Pałac królewski w Apeldoorn w Holandii
Pałac królewski w Apeldoorn w Holandii

Apeldoorn – Do Apeldoorn przyjechaliśmy, aby zobaczyć wspaniały pałac królewski Paleis Het Loo zwany Wersalem północy, którego ponoć pozazdrościł Holendrom sam Napoleon, który zapragnął przenieść go do Francji, ale ku uciesze mieszkańców nie zdążył :-) Barokowy pałac został zbudowany dla rodziny królewskiej pod koniec XVII w. i do 1975 r. był przez nią używany jako letnia rezydencja, a dziś mieści się tu muzeum domu królewskiego. Po zakupie biletów przy pałacowych stajniach, długą aleją szliśmy do właściwego pałacu, aby obejrzeć bogato zdobione wnętrza z pięknymi meblami. Niestety w środku nie można filmować i robić zdjęć.

Pałac królewski Het Loo w Apeldoorn w Holandii
Pałac królewski Het Loo w Apeldoorn w Holandii

Prócz mebli w apartamentach pełno było pamiątek rodzinnych i zdjęć dynastii Oranje-Nassau. Naszym zdaniem, mimo opinii, wnętrzom pałacu Het Loo daleko jest jednak do Wersalu… Za to ogrody są niezwykłe, weszliśmy do tzw. niższych ogrodów z przepięknymi rzeźbami, wieloma fontannami: kaskadowymi po bokach, w kształcie kuli ziemskiej, czy też w stylu antycznym i wspaniale przyciętymi żywopłotami tworzącymi wzorzyste dywany. Prócz tego obejrzeliśmy ogrody króla, ogrody wyższe z okazałą fontanną i kolumnadą oraz ogrody królowej z drzewami cytrusowymi i pergolą całą obrośniętą żywopłotem.

Openlucht Museum w Arnhem w Holandii
Openlucht Museum w Arnhem w Holandii

Arnhem – W Arnhem znajduje się największy skansen w Holandii, czyli Openlucht Museum z ponad setką obiektów, po którego terenie poruszać się można zabytkowym tramwajem elektrycznym. Przywitały nas kolorowe chałupy kryte strzechą  oraz olejarnia, w której mechanizm poruszany był przez wirtualnego konia w kieracie. W wielu budynkach znajdowali się przewodnicy w epokowych strojach, którzy opowiadali o przeznaczeniu i historii budynków, szkoda jednak, że wyłącznie po holendersku… W niektórych obiektach były też figury woskowe, którym towarzyszyło odtwarzane nagranie.

Skansen w Arnhem w Holandii
Skansen w Arnhem w Holandii

Skansen obejmuje cały przekrój wsi holenderskiej ze wszystkich regionów kraju. Zarówno architektura, jak i wyposażenie było dla nas kompletnie odmienne od tego co znamy z polskich skansenów, już samo to wystarczy, aby tu przyjechać. Różnica polega przede wszystkim na znacznie większej zamożności holenderskiego społeczeństwa, które stać było na znacznie lepsze sprzęty, czy też ozdoby. Nietypowy był także wiejski dom ze współczesnym wyposażeniem, który wyglądał na gotowy do zamieszkania. W skansenie nie zabrakło również zwierząt gospodarskich, takich jak owce i świnie, czy też oczywiście różnych wiatraków i kanałów.

Tramwaj w skansenie w Arnhem w Holandii
Tramwaj w skansenie w Arnhem w Holandii

W jednym z sektorów, do którego prowadził zabytkowy, zwodzony most, stały zielone, drewniane domy zamożnych kupców i domy rybackie. Ciekawymi obiektami w muzeum, była wielka, czynna mechaniczna pralnia, w której w najlepsze trwało pranie oraz przędzalnia, w której na tradycyjnych krosnach produkowano tkaniny. W kuźni prawdziwy kowal, wykuwał przedmioty ze stali, a my wsiedliśmy do symulatora jazdy dyliżansem pocztowym, aby przenieść się w dawne czasy i przeżyć podróż tym wehikułem. Poszliśmy także na prawdziwy dworzec kolejowy z całym wyposażeniem oraz do mleczarni z działającą maszyną parową, gdzie można było nabyć tradycyjnie wyrabiane sery i masło. Interesująca była także imitacja wiejskiego kina w stodole, w której za siedzenia służyły bele sprasowanej słomy. Kolejnymi atrakcjami był ogród ziołowy, kaplica protestancka, warsztat stolarski, nowoczesny minibrowar, a obok niego dawny browar i szpital prowadzony przez zakonnice. W szpitalu nie mogło zabraknąć lekarza, pielęgniarki i pacjentów, a jednego przyłapaliśmy nawet na kąpieli w wannie. Była to jednak figura woskowa, więc nic sobie nie robił z naszej obecności ;-) Po obejrzeniu ogromnego wiatraka, pojechaliśmy tramwajem wokół skansenu, aby jeszcze raz nacieszyć oczy.

Potem przyszedł czas na odnalezienie Campingu Zeebrug pod Amsterdamem, na którym spędziliśmy kolejne pięć nocy.

17.06.2009 r.

Edam w Holandii
Edam w Holandii

Edam – Po zaparkowaniu nieopodal mostu Baanbrug, po raz pierwszy spotkaliśmy się z koniecznością ustawiania „zegarka” określającego godzinę przyjazdu. Napotkana mieszkanka Edamu poinformowała nas, gdzie go można kupić, a dodatkowo podsunęła sztuczkę, którą robią miejscowi, którzy przestawiają godzinę przyjazdu, aby parkować dłużej niż jest to dozwolone. No cóż, nie tylko Polacy są kreatywni ;-) Ruszyliśmy na zwiedzanie tego malowniczego miasteczka słynącego już od czasów średniowiecza z produkcji sera. Z mostu podziwialiśmy kamienice oraz kanał wzdłuż którego cumowały łodzie. Doszliśmy na niewielki plac Damplein, przy którym stoi bardzo ładny XVIII-wieczny Ratusz (Stadhuis), a po przeciwnej stronie znajduje się najstarszy ceglany budynek miasta z około 1530 r., w którym mieści się Muzeum Edamu.

Edam w Holandii
Edam w Holandii

Co ciekawe, plac przedzielony jest wybrzuszeniem, pod którym znajduje się kanał. Ponieważ muzeum było jeszcze zamknięte, ulicą Voorhaven ruszyliśmy oglądać zabudowę miasta. Mogliśmy przy okazji przekonać się dzięki czemu kamienice w Holandii są takie czyste. Otóż myje się je wodą pod ciśnieniem i dlatego zawsze wyglądają świeżo. Idąc dalej minęliśmy St. Nicolaaskerk (kościół Św. Mikołaja). Ulica była niezwykle urocza z niskimi ceglanymi kamieniczkami o różnorodnych i efektownych szczytach. Doszliśmy do miejsca, w którym zacumowane były jachty oraz barki mieszkalne.

Muzeum Edamu w Holandii
Muzeum Edamu w Holandii

Krążąc uliczkami miasta wśród zadbanych domów, minęliśmy Speeltoren, czyli dzwonnicę po dawnym XV-wiecznym kościele, aż doszliśmy do Kaasmarkt, czyli placu, na którym odbywają się targi serowe. Jednakże nie dane było nam obejrzeć jak handluje się serem, gdyż targi odbywają się wyłącznie w lipcu. Najważniejszym budynkiem na Kaasmarkt jest Kaaswag, czyli waga serowa ze wspaniale zdobioną fasadą. Po wysłuchaniu melodii granej przez karylion na dzwonnicy, przyszedł czas, aby zwiedzić Muzeum Edamu, w którego pierwszej części zaprezentowano wyposażenie domu z XVI i XVII w. z ciekawą kuchnią i jeszcze ciekawszą, pływającą piwnicą. W dawnych czasach właścicielem kamienicy był emerytowany kapitan, który w piwnicy urządził sobie sypialnię, która falowała podczas snu, dając mu poczucie przebywania na statku… Na kolejnych kondygnacjach znajdowały się gabinet i sypialnia oraz wystawy. Druga część muzeum poświęcona była historii Edamu.

Skansen w Enkhuizen w Holandii
Skansen w Enkhuizen w Holandii

Enkhuisen – Drugim celem tego dnia było Zuiderzee Museum w Enkuizen. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od portu i budynków związanych z przetwórstwem ryb, począwszy od wędzarni, w której można było kupić świeżo wędzoną tam rybę. Zwiedzaliśmy też domy, które posiadają wyjątkowo kolorowe i przytulne pomieszczenia, malutki sklepik ze słodyczami i kawą. Przy porcie wisiały rozwieszone sieci, a obok w warsztacie pracownik demonstrował sposób ich wykonywania. Idąc przez wioskę rybacką, przenieśliśmy się w czasie do baśniowego świata małych, cukierkowych domków. Przez most weszliśmy w głąb osady, gdzie oglądaliśmy wnętrze domu sprzed 100 lat, sklepik, warsztat plecionkarza i kościół stojący na okrągłym placu.

Skansen w Enkhuisen w Holandii
Skansen w Enkhuisen w Holandii

Wróciliśmy nad kanał, gdzie znaleźliśmy się w staroświeckim zakładzie fryzjerskim i warsztacie bednarza. Potem wstąpiliśmy na pocztę oraz do szkoły, w której przed klasą stały rzędy chodaków tutejszych uczniów :-) Czego jeszcze w skansenie nie było: piekarnia z pachnącym pieczywem, apteka, warsztat malarza, czy też szkutniczy. Postanowiliśmy także popłynąć w krótki rejs kanałami po skansenie, aby poczuć się jak prawdziwi ówcześni mieszkańcy. Idąc w kierunku wiatraka minęliśmy domki rybackie, przy których suszyły się na sznurkach flądry. Weszliśmy też do banku, publicznej pralni i magazynu ze sprzętem żeglarskim, czyli żaglami i linami. Największy z domów z najbogatszym wyposażeniem należał do nieszczęśliwie zakochanego, bardzo zamożnego człowieka. Tuż obok znajdował się sklep rzeźnika, serowarnia, w której można dostać oczopląsu od ilości serów ułożonych rzędami na regałach, atelier fotografa i pracownia rzemieślnika przygotowującego maski karnawałowe. Drugą, mniejszą część skansenu stanowiła wioska rybacka z warsztatem praczki, kolejnym tkaczem sieci i cegielnią.

Marken w Holandii
Marken w Holandii

Marken – Po zwiedzeniu skansenu pojechaliśmy obejrzeć autentyczną wioskę rybacką Marken, z drewnianymi, czarnymi i zielonymi domami. Idąc między malowniczymi budynkami, doszliśmy do portu, który obecnie jest raczej portem jachtowym niż rybackim. Przy nabrzeżu znajdują się małe sklepiki oraz knajpki. Cała zabudowa jest jednolita i nawet nowe domy zbudowane są dokładnie tak samo jak stare, dzięki czemu urok miejscowości jest cały czas zachowany.

18.06.2009 r.

Beginaż w Amsterdamie w Holandii
Beginaż w Amsterdamie w Holandii

Amsterdam – Tramwajem, którego przystanek znajduje się paręset metrów od campingu, dojechaliśmy wprost do centrum Amsterdamu nad kanał Singel. Wzdłuż kanału doszliśmy do placu Muntplein z Munttoren, czyli wieżą dawnej mennicy. Na kanale Singel odbywają się targi kwiatowe na barkach przycumowanych wzdłuż jego brzegu. Prócz kwiatów, kupić tu można nasiona, cebulki, czy też rośliny doniczkowe. Potem poszliśmy na Kalverstraat, która jest jedną z najstarszych ulic miasta, z zabytkową zabudową. Charakterystyczną cechą budynków na tej ulicy są nowoczesne sklepy i warsztaty na parterze i zabytkowa część powyżej, co nie zawsze ładnie się komponuje.

Plac Dam w Amsterdamie w Holandii
Plac Dam w Amsterdamie w Holandii

Przeszliśmy na ulicę Spui, gdzie znajduje się beginaż (Begijnhof), czyli XV-wieczne zabudowania, w których zamieszkiwały beginki, czyli niezamężne kobiety świadczące prace dobroczynne na rzecz chorych i ubogich. Zamknięty kompleks domów z zielonym placem i kościołem pośrodku jest obecnie pięknym zakątkiem. Charakterystyczną cechą znacznej części domów w Amsterdamie, są zachowane żurawie wystające z ich dachów. W końcu doszliśmy do najważniejszego miejsca w mieście, czyli Placu Dam z okazałym klasycystycznym Pałacem Królewskim (Koninklijk Paleis) i tzw. Nowym Kościołem (De Nieuwe Kerk). Niestety plac nie zrobił na nas aż tak dużego wrażenia jak inne uliczki w mieście. Poszliśmy w kierunku słynnej dzielnicy czerwonych latarni, w której widzieliśmy niezliczoną ilość domów „ozdobionych” czerwonymi lampkami i witrynami, w których rezydowały roznegliżowane kobiety o dowolnym kolorze skóry, wieku i wadze… W dzielnicy było także mnóstwo sexshopów, peepshowów i innych lokali o podobnym przeznaczeniu.

Amsterdam w Holandii
Amsterdam w Holandii

Do tego w powietrzu unosił się zapach wszechobecnej marihuany, którą legalnie można wypalić w wielu coffeshopach. A do tego przechadzające się pary homoseksualne dopełniały obrazu Amsterdamu. Przy okazji zahaczyliśmy o chińską dzielnicę, w której wszystkie szyldy opisane były „krzaczkami”, a głównym budynkiem była świątynia. Dalej doszliśmy na Nieuwmarkt z budynkiem XV-wiecznej Wagi Miejskiej. Waga jest bardzo efektowna, gdyż posiada liczne wieżyczki ze szpiczastymi hełmami. Od placu poszliśmy Kloveniersburgwal, czyli ulicą, na której znajdują się bardzo efektowne kamienice. Krążyliśmy dalej uliczkami, podziwiając naprawdę piękną architekturę miasta o wyjątkowo jednolitej zabudowie z mnóstwem kanałów oraz mostkami, przy których stała niezliczona ilość rowerów.

Rejs kanałami Amsterdamu w Holandii
Rejs kanałami Amsterdamu w Holandii

W drugiej części dnia postanowiliśmy wybrać się w rejs kanałami Amsterdamu. Jest to chyba najpopularniejszy sposób zwiedzania stolicy Holandii, nie mogliśmy więc i my zrezygnować z tej atrakcji. Miasto z tej pozycji wygląda nieco inaczej, gdyż nie widać prawie ruchu ulicznego, a za to podziwiać można inne statki, barki mieszkalne i zabudowę wznoszącą się powyżej. Najpierw popłynęliśmy przez współczesny port i do nowszej części Amsterdamu, minęliśmy replikę średniowiecznego żaglowca i ogromny wycieczkowiec, a potem wpłynęliśmy w kanały starej części miasta. Po bardzo przyjemnym rejsie po niemal całej starówce poszliśmy dalej zwiedzać, bez konkretnego celu chodząc uliczkami, podziwiając coraz to inne domy, barki mieszkalne i same kanały z niezliczoną ilością mostków.

19.06.2009 r.

Amsterdam – Drugi dzień w Amsterdamie był jak dla nas spędzony nietypowo. Zaczęliśmy szokująco, bo we Vrolik Museum, czyli muzeum osobliwości znajdującym się na Wydziale Medycyny Akademickiego Centrum Medycznego w Amsterdamie, do którego dostaliśmy się tramwajem i metrem. W Muzeum zgromadzono niezwykłą kolekcję uszkodzonych genetycznie płodów, prezentującą najróżniejsze deformacje. Naprawdę straszne wrażenie. Prócz tego zaprezentowano czaszki i szkielety neandertalczyków oraz innych przodków homo sapiens, a także czaszki małp człekokształtnych.

The Amsterdam Dungeon w Holandii
The Amsterdam Dungeon w Holandii

Drugim miejscem i to zdecydowanie bardziej rozrywkowym, choć budzącym dreszczyk emocji, był The Amsterdam Dungeon. Po wejściu do środka zostaliśmy poinformowani, że nie mamy niczego dotykać, ani sami otwierać drzwi. Wsadzono nas do windy i zjechaliśmy na poziom -4, gdzie w nikłym świetle słyszeliśmy jęki, krzyki i widzieliśmy powieszonego człowieka, który jeszcze ruszał się i krzyczał, a inny był właśnie torturowany. Drzwi otworzyły się i wyszedł ku nam zakapturzony człowiek, który zaprowadził nas do sali tortur. Tu posadził jedno z nas na krześle, zakuł w kajdany i opowiadał o tym jakie tortury zamierza zadać. Następnie usiedliśmy na jakichś ławkach i nastała ciemność. Słyszeliśmy jedynie straszny głos, który nas otaczał i czuliśmy zimny oddech na karku. Wówczas zakapturzony wskazał nam kolejne pomieszczenie, czyli tawernę, w której zakrwawiony karczmarz w marynarskim stroju wymusił zaciągnięcie na statek oraz pracę w burdelu. Ceną za wykupienie od obu nieszczęść było wypicie kubka wody z jego śliną… Nie zgodziliśmy się, więc wysłał nas na statek. Znaleźliśmy się pod pokładem wśród armat, gdzie holograficzny kapitan zmusił nas do walki z hiszpańska flotą.

The Amsterdam Dungeon w Holandii
The Amsterdam Dungeon w Holandii

Armaty wystrzeliły, a do pomieszczenia wpadła kobieta, która zabrała nas do okrętowego lazaretu. Na stole leżał człowiek z wnętrznościami na wierzchu. Nagle znaleźliśmy się w pracowni Rembrandta, w której mistrz przemawiający do nas z obrazu, opowiedział o tym jak więził przez dwadzieścia lat swoją drugą żonę. Przeszliśmy do pomieszczenia, w którym spotkaliśmy jego żonę i słychać było odgłos pracujących kołowrotów. Wszystko zaczęło się ruszać i hałasować, a nagle weszliśmy na średniowieczną salę sądową. Sędzia oskarżył o taniec nago na Placu Dam wokół ogniska, za co skazał na tortury i nazwał czarownicą. Dalej oskarżał, ale tym razem o niegodny ubiór, w końcu nas rozdzielił, ale tylko na chwilę. Potem znaleźliśmy się razem w pomieszczeniu, gdzie kobieta opowiadała o nieszczęśliwym życiu i nawiedzonym domu. Zgasło światło, kobieta oddaliła się, a dom ożył. Ławka, na której siedzieliśmy przesunęła się, sprzęty na stole poruszały się, drzwi zamykały i otwierały się, a światło zapalało i gasło, do tego słychać było przerażające hałasy. W końcu wróciła i zaprowadziła do sali luster, którą mieliśmy dojść do ulic Amsterdamu. Sala luster była labiryntem, w którym z trudem znaleźliśmy wyjście na ulicę miasta ogarniętego dżumą. Słuchaliśmy o okropnościach tej choroby i oglądaliśmy jej ofiary. Następnie widzieliśmy ludzi wynoszących zwłoki, a ktoś przeprowadził nas przez kościół obok modlących się zakonnic i kazał wsiąść do pojazdu będącego rodzajem roller-coastera. Przejażdżka wewnątrz kościoła była krótka, ale emocjonująca. Kolejka była ostatnim elementem podróży po lochach Amsterdamu…

Tropenmuseum w Amsterdamie w Holandii
Tropenmuseum w Amsterdamie w Holandii

Trzecim celem dnia było niesamowite muzeum etnograficzne, czyli Tropenmuseum. Pierwszym działem był człowiek i przyroda, o życiu na naszej planecie. Dalej był dział etnograficzny, w którym zobrazowano życie różnych kultur i społeczności. Wszędzie było mnóstwo rozmaitych multimediów, które w niezwykle ciekawy sposób zapoznawały nas z prezentowaną tematyką. Przechodziliśmy przez różne strefy klimatyczne, sawannę, las deszczowy, wyspę tropikalną, czy też Półwysep Indyjski. Wystawy poświęcone były również dawnym holenderskim koloniom, rodzimym odkrywcom i podróżnikom. Przeszliśmy do działu poświęconego Południowej Ameryce i Karaibom, gdzie wystawa dotyczyła m.in. niewolnictwa. Dalej był dział o krajach arabskich. W zwiedzaniu towarzyszyły nam dźwięki, zapachy, obrazy, światło. Ekspozycja była tak skonstruowana, żeby pobudzić niemal wszystkie zmysły. Muzeum jest olbrzymie, niesamowite i zapoznaje z wieloma kulturami w niezwykle ciekawy sposób. Naprawdę warto zobaczyć każde z trzech miejsc, w których byliśmy tego dnia.

20.06.2009 r.

Skansen Zaanse Schans
Skansen Zaanse Schans

Zaanse Schans – Aby dostać się do skansenu Zaanse Schans musieliśmy przepłynąć promem rzecznym, zostawiwszy wcześniej samochód na parkingu. Na miejscu przywitały nas piękne ceglane domki z zielonymi szczytami. Zdziwiliśmy się, że jest to skansen, do którego nikt nie pobiera opłaty za wstęp. Być może jest tak dlatego, że wszystkie domy pełnią rolę sklepików, warsztatów i manufaktur, które mają coś do zaoferowania turystom.

Skansen Zaanse Schans w Holandii
Skansen Zaanse Schans w Holandii

Poszczególne kramy w zabytkowych domach, czasem połączone z mini muzeami, oferowały wszystko co kojarzy się z Holandią. W manufakturze chodaków mogliśmy obejrzeć całą gamę najróżniejszych butów z drewna oraz kupić pamiątki z drewna, np. drewniane kwiaty, jak choćby tulipany. W serowarni mogliśmy przyjrzeć się procesowi produkcji serów oraz kupić najróżniejsze ich rodzaje, o różnych smakach i dodatkach. Dalej był warsztat produkcji musztardy z całym potrzebnym sprzętem i gotowymi wyrobami na sprzedaż. Idąc oglądaliśmy liczne wiatraki, z których jeden był uruchomiony i udostępniony do zwiedzania. W skansenie spotkaliśmy Holenderkę, a może raczej Polkę, której rodzicami byli Polacy. Języka polskiego nauczyła się tylko dzięki temu, że rodzice, nie chcieli, aby dzieci rozumiały co mówią do siebie i rozmawiali ze sobą po polsku… Idąc dalej zwiedziliśmy muzeum piekarnictwa, muzeum starych kostiumów oraz sklepik spożywczy. Domy położone były wśród ładnej zieleni i miały bardzo zadbane ogródki.

Haarlem w Holandii
Haarlem w Holandii

Haarlem – Zaparkowaliśmy nieopodal wiernej repliki zabytkowego wiatraka Molen De Adriaan z XVIII w. i ruszyliśmy na zwiedzanie Haarlemu. Przez most na rzece Spaarne przeszliśmy na starówkę, gdzie chłonęliśmy klimat kolejnego holenderskiego, zabytkowego miasta z kamieniczkami, kanałami i zwodzonymi mostkami. Dotarliśmy do najstarszego muzeum w Holandii, czyli Teylers Museum, o ciekawej fasadzie, działającego od 1778 r. Tuż obok, na rogu ulicy, stoi XVI -wieczna Waga Miejska (De Waag), spod której widać już było Wielki Kościół Św. Bawona (Grote Sint Bavokerk), do którego skręciliśmy. Kościół był budowany niemal 200 lat od XIV do XVI w. i dziś jest piękną świątynią o skomplikowanej architekturze z wyjątkowo ozdobną wieżą, choć nowszą, gdyż pierwotna groziła zawaleniem i została rozebrana.

Ratusz (Stadhuis) w Haarlemie w Holandii
Ratusz (Stadhuis) w Haarlemie w Holandii

W kościele akurat odbywał się koncert jakiegoś chóru. Wnętrze jak to w kościele protestanckim było surowe, ale uwagę przykuły bardzo interesujące, drewniane, gwiaździste sklepienia oraz okazałe organy. W kaplicy gildii piwowarów znajduje się odmierzony wzrost najwyższego człowieka mieszkającego w Haarlemie, wynoszący 2 m 64 cm oraz najniższego, wynoszący 85 cm. Byliśmy zaskoczeni, że w kościele jest mały bar, w którym można napić się kawy za jakieś symboliczne grosze. Gdy popijaliśmy kawę przy stoliku, podeszła do nas para Holendrów, którzy z zainteresowaniem wypytywali nas o naszą podróż. Co ciekawe, w Haarlemie jest jeszcze znacznie mniejszy katolicki kościół pod tym samym wezwaniem, co czasem powoduje pomyłki. Poszliśmy jeszcze ładnymi uliczkami w kierunku Grote Markt, czyli Głównego Rynku, na którym trwał jarmark, a my kupiliśmy sobie małe panierowane kawałki  ryby z sosem czosnkowym. Pyszna przekąska. Przy okazji obejrzeliśmy na Rynku efektowny ratusz, czyli Stadhuis o początkach w XIII w. Potem pospacerowaliśmy jeszcze pięknymi uliczkami, przy okazji znów trafiliśmy na czerwone latarnie i niespiesznie oglądaliśmy miasto.

21.06.2009 r.

Park miniatur Madurodam w Holandii
Park miniatur Madurodam w Holandii

Madurodam – Madurodam to niezwykły park miniatur budowli w skali 1:25 z całej Holandii. Najpierw można było poczuć się jak liliput przymierzając wielkie chodaki, a potem już przez cały czas jak Guliwer w krainie liliputów, chodząc pomiędzy miniaturowymi obiektami. Ledwo weszliśmy, a na małym statku stojącym w porcie wybuchł pożar, który na szczęście szybko został ugaszony przez jeszcze mniejszy model statku strażackiego. Idąc alejkami oglądaliśmy niezwykle precyzyjnie odtworzone obiekty wraz z ludźmi oraz miniaturową roślinnością. Dookoła była pełna infrastruktura, drogi, linie kolejowe i kanały.

Park miniatur Madurodam w Holandii
Park miniatur Madurodam w Holandii

Niektóre obiekty posiadały ruchome elementy uruchamiane monetą wrzuconą do automatu. Przykładowo za 10 ¢ z katedry Św. Jana wyszła procesja oraz zagrał karylion. Po kanałach płynęły stateczki, po torach jechały pociągi, a po autostradach samochody. Odtworzono wręcz całe fragmenty miast holenderskich (np. Utrechtu, Goudy, Hagi, Amsterdamu, Leidy), czy też choćby targ serowy w Alkmaar Po miasteczkach jeździły autobusy i tramwaje wraz z pasażerami, widać było sklepy, markety, ludzi siedzących w restauracjach. Niesamowicie wyglądał parlament z orszakiem królewskim na wewnętrznym placu.

Park miniatur Madurodam w Holandii
Park miniatur Madurodam w Holandii

Nie zabrakło też wesołego miasteczka, które ożyło po wrzuceniu monety. Cieszyliśmy się jak małe dzieci oglądając ten niesamowity spektakl. Ciekawe wrażenie sprawiały ptaki, które siadały na dachach makiet wyglądając jak olbrzymie pterodaktyle lub inne gigantyczne potwory :-) Nie zabrakło pół uprawnych, lasów, fabryk, wiatraków odwadniających poldery, czy wykopalisk archeologicznych. Ciekawie wyglądało podniesienie mostu zwodzonego, aby mógł przepłynąć statek i zamknięcie zapory przeciwpowodziowej, chroniącej port w Rotterdamie. Po wielkim moście w Rotterdamie mogliśmy nawet przejść, a po płycie lotniska kołowały samoloty KLM. Madurodam to niesamowite miejsce, o którym można by jeszcze długo pisać, ale najlepiej samemu je zobaczyć!

Kinderdijk w Holandii
Kinderdijk w Holandii

Kinderdijk – Do niewielkiego miasteczka Kinderdijk słynącego z 19 wiatraków wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO przyjechaliśmy na spacer wzdłuż kanałów. Wielkie wiatraki służą jako pompy odwadniające teren w celu zapobieżenia przed powodzią, a dodatkowo dziś są domami mieszkalnymi. Rzędy wiatraków ustawionych wzdłuż kanałów sprawiają bardzo interesujące wrażenie i malowniczo wpisują się w płaski, niemal pozbawiony innych elementów krajobraz.

Zamek w Haarzuilens w Holandii
Zamek w Haarzuilens w Holandii

Haarzuilens – Odbudowany XIV-wieczny Kasteel de Haar na wodzie w Haarzuilens jest największą warownią w Holandii. Zamek łączy wiele stylów architektonicznych, jego wyposażenie pochodzi z XVII do XIX w. i jest niezwykle malowniczy. Trafiliśmy akurat na letni festiwal, więc na terenie bajkowej warowni były niezliczone tłumy i jeden wielki piknik. Dookoła zamku rozciągają się wspaniałe ogrody z wieloma krzewami różanymi. Musieliśmy odczekać w bardzo długiej kolejce na wejście do środka, w którym udostępniono zaledwie cztery pomieszczenia. Potem weszliśmy jeszcze do wolno stojącej kaplicy zamkowej. Na koniec zjedliśmy frikandele, czyli rodzaj smacznego, holenderskiego hot-doga z mięsem mielonym i sosem.

Dalszy ciąg opisu podróży znajdziesz w poniższym linku:

Belgia i Luksemburg – 22-27.06.2009