Islandia – informacje praktyczne

Wróć do: Islandia

Czas:

Po pierwsze na Islandii nie ma zmiany czasu na zimowy/letni, oznacza to, że cały rok obowiązuje tam czas GMT (UTC+0). W praktyce latem gdy w Polsce jest 12:00, to na Islandii dopiero 10:00, a zimą gdy w Polsce jest południe, to na Islandii 11:00. Ciekawostką wynikająca z lokalizacji wyspy tuż pod kołem podbiegunowym są białe noce. Oznacza to, że w już w maju nawet o pierwszej, drugiej w nocy nadal nie jest ciemno.

Transport:

Najlepszym środkiem transportu na Islandii jest własny, czy zdecydowanie częściej, wypożyczony samochód. Wprawdzie widzieliśmy dwa samochody na polskich tablicach i kilka na numerach innych krajów, to jednak najczęstszą opcją wybieraną przez turystów jest wynajem samochodu. Do wyboru mamy praktycznie wszystko, od malutkich aut miejskich, po duże, „rasowe” terenówki. My wybraliśmy opcję pośrednią, czyli niewielki samochód, ale z terenowym zawieszeniem i napędem na cztery koła. Wybór padł na Suzuki Jimny, gdyż nie planowaliśmy wjeżdżać w interior, ale wiedzieliśmy, że czeka nas wiele dróg szutrowych o nie zawsze dobrej nawierzchni. Z czystym sumieniem możemy polecić taki samochód, gdyż rzeczywiście nie potrzebowaliśmy, poza jednym razem, korzystać z napędu 4×4, ale za to Jimny świetnie sprawdził się na wielu dziurawych, ziemnych i kamienistych odcinkach. Koszt wypożyczenia w City Car Rental wyniósł 489 € na 9 dób z najpełniejszym możliwym ubezpieczeniem, które nie pokrywało jedynie uszkodzeń drzwi spowodowanych silnym wiatrem, który może je „przewrócić na drugą stronę”.

Trzeba jeszcze dodać parę słów o drogach na tej niesamowitej wyspie, które w znacznej części nie są pokryte asfaltem. Na Islandii nie ma żadnych autostrad, a wokół wyspy wiedzie droga nr 1, która mimo, że jest najważniejszą szosą w kraju, to i tak nie jest zbyt szeroka i ma szutrowe fragmenty. Drogi są wąskie i do tego wyniesione ponad teren, sprawiając wrażenie jazdy po nasypie, a do tego nawet w górach nie posiadają barierek oraz innych zabezpieczeń. Sprawia to czasami nieprzyjemne wrażenie, zwłaszcza podczas silnego wiatru, gdy każdy podmuch może strącić pojazd w dół. Byliśmy świadkami wypadku, w którym młoda Tajwanka wyleciała z drogi nie mogąc opanować samochodu przy silnym podmuchu. Nie powinno to jednak odstraszyć od podróżowania własnym autem, po prostu należy zachować dużą ostrożność, gdyż poza tym drogi są nieomal puste, a widoki niesamowite. Osobnym tematem są drogi szutrowe, niektóre bardzo dziurawe (szczególnie złe były na Fiordach Zachodnich), wąskie, kręte i niekiedy strome. Z ciekawostek należy dodać, że prawie wszystkie mostki, a jest ich niezliczona ilość, mieszczą tylko jeden samochód. Pierwszeństwo na moście ma ten, kto jest bliżej. Osobną kategorią szos są drogi przeznaczone wyłącznie dla samochodów z napędem na cztery kola, oznaczone literą F przed numerem, które są dostępne przez bardzo krótki okres czasu. Pod koniec maja niemal wszystkie były jeszcze zamknięte…

Z informacji praktycznych należy pamiętać, że stacje benzynowe są oddalone od siebie o wiele kilometrów. Oznacza to, że trzeba pilnować poziomu paliwa, gdyż niejednokrotnie do następnej stacji może być ponad 100 km! Stacje są w pełni zautomatyzowane, wybiera się kwotę, za którą chce się zatankować oraz płaci gotówką lub kartą i nie należy się dziwić, że na odludziu cała stacja składa się zaledwie z jednego dystrybutora pod chmurką przed małym sklepikiem lub barem. Cena paliwa to 225 ISK za litr, czyli prawie 8 zł… Przy wszystkich atrakcjach znajdują się parkingi, jednakże przy tych znaczniejszych trzeba liczyć się z opłatą (500-700 ISK, czyli 17-25 zł).

Krajobraz Islandii - W kraterze wulkanu Krafla
Krajobraz Islandii – W kraterze wulkanu Krafla

Jedzenie i zakupy:

Jedzenie na Islandii jest jak wszystko na tej wyspie bardzo drogie. Obiady jedliśmy głównie w barach przy stacjach benzynowych, gdzie za stosunkowo przyzwoitą jak na Islandię cenę, można zjeść hamburgera w bułce z frytkami i napojem (1500-2000 ISK, 50-70 zł), dużą dwuosobową pizzę (ponad 3500 ISK), czy też niezwykle popularną rybę z frytkami (2000-3000 ISK za porcję). Z ciekawszych dań zjedliśmy smaczny plokkfiskur, czyli gotowaną, rozdrobnioną rybę z ziemniakami, posypaną serem i zapieczoną (2.900 ISK za porcję, czyli ponad 100 zł). Osoby z grubszym portfelem mogą poszukać dań z jagnięciny oraz wołowiny, ale w tym przypadku ceny zaczynają się od 4000 ISK za osobę, czyli przekraczają 140 zł za jednoosobowy obiad…

Jeżeli chodzi o zakupy, to w tym przypadku jest nieco lepiej. Możemy polecić stosunkowo tanią sieć marketów Bonus (trochę jak nasza Biedronka, Netto, czy Lidl), gdzie zaopatrywaliśmy się we wszystko co potrzebne na śniadania i kolacje. Przykładowe ceny: paczkowane salami 200 g – 395 ISK, kilogram bananów – 179 ISK, ser smakowy 150 g – 317 ISK, margaryna 400 g – 579 ISK, duży chleb tostowy (1 kg) – 279 ISK, słoik ogórków konserwowych 700 g – 195 ISK, mineralna 0,5 l – około 100 ISK, półlitrowa puszka piwa 2,25 % Gull (129 ISK) lub Viking (179 ISK) w małym sklepiku przy drodze. Sklepów sieci Bonus jest sporo, pełna lista tutaj. Wody nie trzeba kupować, wystarczy zaopatrzyć się w plastikowe butelki, które spokojnie można napełniać czystą i smaczną wodą z kranu. Sklepów z alkoholem jest bardzo mało, są otwarte bardzo krótko i mają horrendalne ceny.

Noclegi: 

Zacznijmy od tego, że noclegi na Islandii są koszmarnie drogie lub jeszcze droższe, jest ich mało i do tego oferują raczej niski standard. Korzystaliśmy z sześciu obiektów typu guest house, z których zaledwie dwa miały w pokoju prywatną łazienkę i zarazem śniadanie wliczone w cenę. Wydatek za taki nocleg to około 500 zł. Pozostałe noclegi to małe pokoiki bez wszelakich wygód, za cenę od 260 zł pod Keflavikiem do nawet 540-560 zł w Fiordach Zachodnich. Dodać musimy, że często okazuje się, że w okolicy nie ma innych obiektów lub są jeszcze droższe. Wszystkie pensjonaty miały do dyspozycji gości kuchnię lub aneks kuchenny w hallu oraz z wyjątkiem jednego, darmową kawę. Dużą zaletą islandzkich noclegów była wyjątkowa czystość i spokój. Linki do naszych noclegów:

Keflavik – Bank Guesthouse
Steinar (blisko Seljalandfoss) – South Iceland Guesthouse
Holabrekka (w obrębie lodowca Vatnajökull) – Lilja Guesthouse
Laugar (blisko Mývatn) – Guesthouse Storu-Laugar
Rekhólar (Fiordy Zachodnie) – Reykhólar Hostel
Rauðsdalur (Fiordy Zachodnie) – Rauðsdalur

Toalety:

Jak wszystko na Islandii, również toalety są wyjątkowo drogie. Standardowy koszt to 200 ISK, czyli około 7 zł płatne kartą lub monetami. Na szczęście nie wszystkie są płatne, często przy atrakcjach z płatnymi parkingami i na stacjach benzynowych są darmowe.

Klimat i ubranie: 

Końcówka maja na Islandii jest porównywalna z naszym marcem. Generalnie pogoda jest bardzo kapryśna, a temperatury nie rozpieszczają. Podczas naszego pobytu średnio były 4ºC, ale przez silny wiatr, który towarzyszył nam niemal przez cały wyjazd, odczuwalna temperatura była znacznie niższa. Wiatr na Islandii bywa tak silny, że potrafi przewrócić samochód, nie mówiąc o wyrwaniu drzwi… Do tego liczyć się trzeba z deszczem, śniegiem i gradem, przy czym mżawka lub nieco silniejszy deszcz to standard, ale zwykle to tylko przelotne opady. Mieliśmy okazję posmakować wszystkich możliwych zjawisk pogodowych :-) Jadąc na Islandię trzeba zabrać ciepłe ubrania, przeciwdeszczowe i przeciwwiatrowe oraz przynajmniej dwa komplety na zmianę. Co ciekawe z uwagi na liczne kąpieliska termalne, nieodzownym bagażem są stroje kąpielowe, których o dziwo w tym zimnym kraju często używaliśmy :-D

Ludzie:

Islandczycy są mili, ale niezbyt wylewni. Obsługa zarówno na kwaterach, jak też w sklepach i barach jest uprzejma, ale nic ponad to. Trudno liczyć na zainteresowanie, ale w sytuacjach awaryjnych można spodziewać się pomocy. Charakterystyczne na noclegach było to, że obsługa miło witała gości, wskazywała pokój, pobierała opłatę, życzyła miłego pobytu, ale na tym kończyła się jakakolwiek interakcja z tubylcami :-) Ot, ludzie północy… Zdecydowanie cieplejsze relacje mieliśmy z Polakami pracującymi i mieszkającymi w tym kraju, których jest liczne grono, i których chyba nie sposób nie spotkać podczas podróży.

Maskonur na klifach Latrabjarg

Przyroda: 

Zacznijmy od roślinności, która jest bardzo uboga. Lasów jest niewiele, a większą część wyspy porastają trawy i rachityczne krzewy. Natomiast fauna reprezentowana przez bardzo liczne gatunki ptaków jest bogata i co ważne, na wyciągnięcie ręki. Islandia to istny raj dla ornitologów. Nas szczególnie zachwyciły niezwykłe maskonury, które wyglądają jak pluszowe zabawki i pozwalają podejść do siebie na odległość 2-3 metry. Mieliśmy też szczęście zobaczyć jedynego reprezentanta rodzimych ssaków lądowych, czyli lisa polarnego oraz oczywiście wieloryby (humbaki) i foki. Krajobrazy Islandii są niezwykle oryginalne, to mieszanka pól lawowych, wulkanów, lodowców, bulgoczących sadzawek i bezkresnych pustkowi. Zapewne przyroda islandzka nie każdego zachwyci swoją surowością, ale dla nas była niezwykła i piękna.

Waluta i płatności:

Walutą Islandii jest korona islandzka (ISK), której kurs w maju 2018 r. wynosił 0,035 zł (100 ISK = 3,50 zł). Zakup waluty w Polsce, a nawet wypłata z bankomatu na Islandii jest zbędny, gdyż za wszystko i wszędzie można zapłacić kartą i to zarówno kartą kredytową, jak i debetową. Był to pierwszy kraj, do którego nie zabraliśmy gotówki, mało to, ani przez chwilę nie mieliśmy w ręku islandzkich pieniędzy… Oczywiście kurs wymiany zależny jest od banku i niestety z uwagi na podwójne przewalutowanie, niezbyt korzystny.

Język:

Islandczycy mówią po islandzku, czyli językiem należącym do grupy języków skandynawskich. Jednakże język angielski jest powszechnie używany i nie spotkaliśmy ani jednej osoby, która by go nie znała. Nie ukrywamy, że bardzo nam to ułatwiło podróżowanie.

Wróć do: Islandia